Brexit to nie katastrofa dla polskich firm
Brexit oznacza zmianę dla unijnych i polskich firm; niekoniecznie katastrofę, raczej nowe otwarcie - powiedział w wywiadzie dla PAP wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marcin Ociepa. Według niego może być też pewnym impulsem do podjęcia przez Polaków mieszkających na Wyspach decyzji o powrocie.
PAP: Co brexit może oznaczać dla polskich przedsiębiorców? Mówimy tu o dwóch możliwych scenariuszach: optymistycznym i pesymistycznym.
Marcin Ociepa: Odpowiedzi na każde pytanie o brexit powinno się zaczynać od słów: to zależy. Na pewno brexit oznacza zmianę - fundamentalną.
Wszystko zależy od tego, jaki scenariusz dojdzie do skutku. Jeśli mówimy o scenariuszu wyjścia miękkiego, czyli tzw. deal settlement, to mówimy o tym, że Unia, w tym Polska, wypracuje warunki współpracy, które ustawią Wielką Brytanię w roli specjalnego partnera w UE.
A jakie to będą warunki - zobaczymy, zależy od negocjacji.
Jest też drugi scenariusz - tzw. no deal - który zakłada, że Wielka Brytania nieuchronnie 30 marca 2019 r. przestanie być państwem członkowskim UE wraz ze wszystkimi tej sytuacji konsekwencjami. W związku z tym Wielka Brytania stanie się państwem trzecim. Krajem, który nie jest już jedną częścią unii celnej, unii gospodarczej, gdzie obowiązuje wspólny rynek, swoboda przepływu towarów, usług, czy osób. To ma bardzo konkretne wymierne skutki dla działalności gospodarczej.
PAP: A jaka część polskiej gospodarki jest zaangażowana na rynku brytyjskim?
M.O.: Wielka Brytania jest dzisiaj naszym trzecim partnerem handlowym. To się na przestrzeni lat zmieniało. Wielka Brytania rywalizuje tu z Republiką Czeską. To jest zawsze drugie, albo trzecie miejsce - znaczące dla nas. Obroty - kiedy mówimy o eksporcie polskich firm na Wyspy - to są kwoty przekraczające 13 mln euro, czyli prawie 60 mln zł. To bardzo znaczące środki finansowe i bardzo znaczący udział w eksporcie.
PAP: Co powinni zawczasu zrobić polscy przedsiębiorcy, jak się powinni do brexitu przygotować? Czasu jest mało.
M.O.: Jest bardzo mało czasu, a kolejne etapy wyjścia z UE będą następować po sobie w niewielkich odcinkach czasowych. Bardzo późno dowiemy się, czy będzie porozumienie, czy go nie będzie.
Przedsiębiorcy powinni sobie zadać trzy podstawowe pytania - dot. kwestii ceł; pozwoleń, certyfikatów; miejsca w łańcuchu dostaw. Jednym słowem, wychodzimy z unii celnej i będą cła na różne towary, w różnych branżach różne. Trzeba mieć tego świadomość i te kwestie śledzić. Jakie one będą, zależy czy będziemy mieli scenariusz wyjścia miękkiego (deal scenario) czy twardego (no deal scenario).
Druga kwestia to certyfikaty, pozwolenia, akredytacje, czyli cała masa dokumentów unijnych, które w UE są jednolite, ale po wyjściu Wielkiej Brytanii w wielu obszarach trzeba będzie na nowo się starać o różnego rodzaju pozwolenia, certyfikaty, które są wydawane przez wiele instytucji brytyjskich. Bez tych dodatkowych dokumentów nie będzie możliwe prowadzenie działalności gospodarczej w partnerstwie handlowym z podmiotami z Wielkiej Brytanii.
Trzeci aspekt to łańcuch dostaw. Fundamentalne pytanie, które sobie powinien zadać polski przedsiębiorca to: czy ja handluję z Wielką Brytanią, czy mam partnerów handlowych w Wielkiej Brytanii. Wbrew pozorom nie jest to wcale proste pytanie. Być może jacyś polscy przedsiębiorcy mają swoich partnerów w Niemczech, we Francji, w Czechach, ale są tylko dostawcami produktów, albo półproduktów, które tam docierają, ale składają się na zupełnie inną całość. Czyli na samym końcu tego łańcucha dostaw może być Wielka Brytania. Brexit na pewno zerwie ileś łańcuchów dostaw i polski przedsiębiorca może nie mieć bezpośrednich relacji z partnerem brytyjskim, ale jeżeli zostanie zerwany łańcuch dostaw, prawdopodobnie te kontrakty, które miał z partnerem niemieckim, francuskim czy czeskim mogą zostać też zerwane. Polscy przedsiębiorcy powinni mieć tego świadomość.
PAP: Który sektor może ucierpieć najbardziej w wyniku brexitu?
M.O.: Sektor transportowy - kiedy mówimy o usługach. Kiedy mówimy o towarach - sektor motoryzacyjny, który ma największe znaczenie w obrotach handlowych, ale także elektromaszynowy, mechaniczny, spożywczy. Jednak nie chciałbym mówić, że te sektory na sto procent najbardziej ucierpią. Bo w niektórych tych obszarach być może dojdzie do porozumienia, które będzie korzystne dla polskich przedsiębiorców. Trzeba to śledzić.
Największy wolumen firm i obrotów handlowych jest w tych sektorach, które wymieniłem. Więc w sposób szczególny należy zachować czujność. Jeśli mówimy o usługach transportowych, to polskie organizacje pracodawców zrzeszające firmy transportowe, które są obecne na rynku brytyjskim, na szczęście są bardzo dobrze zorganizowane. Od wielu miesięcy biorą udział nie tylko w konsultacjach, spotkaniach, które organizujemy od dwóch lat w resorcie przedsiębiorczości i technologii, a wcześniej rozwoju, ale same organizują konferencje, wydają publikacje, które mają uczulić pracodawców na brexit i to, z czym będzie się on wiązał. Ta branża jest nastawiona na czujność, jeśli chodzi o konsekwencje brexitu i warto postawić ją za wzór innym branżom.
Polski rząd nie jest tu w stanie zastąpić przedsiębiorcy, bo mówimy o potężnej skali gospodarki: o wszystkich sektorach, o firmach mikro, małych, średnich i dużych. Mówimy wreszcie o tych, którzy są w łańcuchu dostaw bezpośrednio związanym z Wielką Brytanią, ale też o tych, którzy pośrednio.
Na samym końcu jest przedsiębiorca, który musi zweryfikować prowadzenie działalności gospodarczej, być może zrezygnować. Może cła sprawią, że będzie musiał zmienić profil swojej firmy, rynek. To niesie fundamentalne zmiany. Tę pracę musi wykonać sam przedsiębiorca. Ale nasze ministerstwo wspólnie z MSZ, a także każdy polski minister, będzie zaangażowane w to, żeby pomóc przedsiębiorcom.
PAP: A czy są branże, które mogą obrócić brexit na naszą korzyść?
M.O.: Brexit oznacza zmianę, ale niekoniecznie katastrofę. Gospodarka, rynek nie znosi próżni. Pytanie, jak będziemy mogli z tego skorzystać, jak zarobić na brexicie? szukamy takich dróg. Choć uważamy brexit za złą decyzję - i dla Wielkiej Brytanii, i dla UE - to szanujemy decyzję, którą Brytyjczycy podjęli.
Jest grupa firm, która się będzie przenosić z Wielkiej Brytanii, żeby być w państwie członkowskim UE. Warszawa jest otwarta na tego typu inwestycje, na nowe podmioty gospodarcze, które zapraszamy - np. instytucje finansowe. Dzisiaj rynek fintech w Polsce jest czołowy, jeśli idzie o UE. Nie mamy się czego wstydzić. Ekosystem prawny, który został przez nas przygotowany: strefy ekonomiczne, Konstytucja Biznesu, Konstytucja Nauki - premiują inwestycje, współpracę świata biznesu i nauki, a to może przyciągnąć nowych inwestorów, którzy chcą się przenieść z Wysp Brytyjskich.
To zmieni też pewne łańcuchy dostaw, branże - w kilku obszarach, ale to wciąż jest wielką niewiadomą. Na pewno ważne jest nastawienie, że zmiana nie musi oznaczać katastrofy. Ona po porostu oznacza nowe otwarcie i powinniśmy być na to gotowi.
PAP: Jak brexit odbije się na Polakach, którzy mieszkają, uczą się, pracują, prowadzą firmy w Wielkiej Brytanii?
M.O.: To ciągle nie jest zamknięty obszar negocjacyjny. Brytyjczykom zależy na tym, żeby Polacy pozostali na Wyspach Brytyjskich. Tu mamy trochę konflikt interesów. My jako rząd chcemy stworzyć takie warunki w Polsce, które będą zachęcały do powrotów, my zachęcamy naszych rodaków do powrotu, do zakładania tutaj działalności gospodarczej.
Konstytucja Biznesu czy nowe zmiany w ramach 100 zmian dla firm, które są procedowane lub weszły w życie, bo większość z nich już weszła w życie w Polsce, są także z myślą o tych, którzy są dzisiaj na Wyspach Brytyjskich. Więc nie będziemy zachęcać ich do pozostania, ale też oczywiście to musi być decyzja samych Polaków, samych naszych rodaków i ich rodzin do powrotu. Wiele zachęt, takich jak 500 plus, też ma służyć temu, żeby dobrze się żyło w Polsce, można było wracać.
Rządowi brytyjskiemu zależy na tym, żeby Polacy zostali na Wyspach, żeby tam prowadzili działalność gospodarczą, żeby tam zakładali rodziny. To oznacza, że Polacy powinni być postawieni w dość komfortowej sytuacji. To znaczy, że o nich zabiegają i politycy Wielkiej Brytanii i w sposób szczególny politycy w Polsce. W związku z tym myślę, że nikt nie będzie tworzył takich niekorzystnych warunków, które mogłyby ich zniechęcać do pozostawania tam. Chociaż część z nich może chcieć wrócić do Polski.
Brexit może być pewnym impulsem do takiej decyzji. Nawet jeśli nie ma to racjonalnego związku z sytuacją ekonomiczną danego rodaka, ale może być bodźcem, powiedziałbym, emocjonalno-politycznym, który może go do tego popchnąć. A my zrobimy wszystko, żeby sprostać oczekiwaniom naszych rodaków - tych w kraju i z zagranicy. W Polsce już jest znacznie łatwiej założyć swoją działalność gospodarczą, znacznie łatwiej jest tę działalność gospodarczą prowadzić - np. wprowadziliśmy tzw. pas startowy (pierwsze 6 miesięcy bez ZUS-u), później 2 lata małego ZUS-u, później mała firma, mały ZUS. To cała masa różnych regulacji, które sprawiają, że relacje przedsiębiorca - państwo, administracja rządowa radykalnie się poprawiły, zasadniczo zmieniły na korzyść przedsiębiorców. Dzisiaj stoi za nimi prawo.
Na pewno jest jeszcze potrzebna pewna zmiana mentalna, ale prawo już stoi dzisiaj jednoznacznie po stronie przedsiębiorców, także tych, którzy będą chcieli wracać i zakładać tutaj swoje firmy, albo przenosić swoje biznesy z Wielkiej Brytanii.
(PAP)