Informacje

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Tylko u nas: iPhony z chińskiego potu. "Menedżerowie mało przejmują się misją społeczną czy innego tego typu głupstwami"

Paweł Burdzy

Paweł Burdzy

Dziennikarz, wieloletni korespondent polskich mediów w Stanach Zjednoczonych., rzecznik prasowy, specjalista od Public Relations. Więcej na: www.pawelburdzy.pl

  • Opublikowano: 26 stycznia 2012, 15:47

    Aktualizacja: 26 stycznia 2012, 15:47

  • Powiększ tekst

Szefostwo i udziałowcy firmy Apple Inc. zacierają ręce: właśnie podano, że zysk za ostatni kwartał ubiegłego roku wyniósł... 46,3 mld dolarów – dwa razy tyle ile w poprzednim. Zadecydowała o tym zwiększona świąteczna sprzedaż, zwłaszcza iPhone’a 4S.

Ale te wspaniałe dane, poprzedziły informacje dla firmy Apple Inc. mniej przyjemne. Oto w sobotnim wydaniu, dziennik „New York Times” opisuje dokładnie jak i gdzie powstały właściwie wszystkie 70 mln iPhonów, 30 mln iPadów i 59 mln innych produktów sprzedanych w 2011 r. Firma, która chwaliła się napisem na swych produktach „Made in USA” jeszcze dekadę temu, od 2004 r. przeniosła całą produkcję do Azji, głównie Chin.

To nie dziwi, ponieważ w Chinach znajduje się centrum zasobów (tam można wyprodukować wszystko – szybko i tanio). Ale artykuł opisuje pogoń za zyskiem, by nie powiedzieć absolutny cynizm menedżerów Apple’a. Jeden z nich opisuje jak tuż przed debiutem kolejnej wersji iPhona zmieniano w ostatniej chwili szklane ekrany. Przyjechały one do montażowni tuż przed północą – wystarczyła godzina, a montowano już pierwsze telefony a po kilku dniach tempo osiągnęło 10 tys. sztuk na dobę.

Szybkość i elastyczność po prostu zapiera dech w piersiach

– mówił NYT zachwycony menedżer koncernu, jakby nie zauważając, że chińska „elastyczność” to po prostu zatrudnianie ludzi na pół-niewolniczych warunkach. Bo gazeta opisuje, że aby osiągnąć ową „elastyczność” - po prostu zbudzono w środku nocy 8 tys. pracowników (żeby było taniej wszyscy mieszkają w blokach i jedzą ze wspólnej garkuchni). Każdy dostał filiżankę herbaty i biszkopta i wszyscy ruszyli odrabiać... 12 godzinny dzień pracy.

„NYT” opisuje, że rząd chiński robi wszystko, aby zachodnie koncerny miały komfort i cieszyły się „elastycznością” siły roboczej. Stąd miejsce zwane FoxConn City w prowincji Shenzhen, jedna wielka montażownia, gdzie powstają także iPhony. W tym miejscu pracuje na raz... 230 tys. Chińczyków, na 12 godzinnych zmianach przez sześć dni w tygodniu, zarabiając ok. 17 dolarów dziennie. Zatrudnionych jest 300 strażników, których zadaniem jest tylko kierowanie ruchem, aby poszczególne grupy pracowników nie stratowały się.

Najbardziej zabawne jest to, że iPhone – jak i generalnie produkty Apple – uchodzą za ulubione gadżety – nazwijmy je postępowej elity naszego świata. Prawdopodobnie większość z użytkowników nie zdaje sobie sprawy, że ich gadżety są montowane przez pół-niewolników, w warunkach i za płacę, której nie wziąłby żaden robotnik w USA czy Unii Europejskiej. Wiedzą o tym menedżerowie, ale nie specjalnie przejmują się misją społeczną czy innego tego typu głupstwami sprzedawanymi w reklamach.

Sprzedajemy nasze produkty do 100 krajów świata. Nie mamy obowiązku rozwiązywać problemów Ameryki. Naszym jedynym obowiązkiem jest robienie jak najlepszego produktu

– wyznał (anonimowo!) jeden z obecnych zrządzających firmą.

Podział pracy przy iPhonie wygląda tak:


- 43 tys. pracowników w Kalifornii wymyśla produkty;
- 5-10 tys. pracowników w Korei Południowej i Japonii wytwarza obudowy i szklane ekrany;
- 7-20 tys. pracowników na Tajwanie i w Singapurze, Malezji, Japonii i UE wytwarza półprzewodniki;
- do 1 tys. pracowników wytwarza baterie (Chiny)
- 200 tys. Chińczyków składa wszystko w całość.

Paweł Burdzy z Waszyngtonu


Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych