Informacje

Bez złudzeń, rachunki za klimat pokryją najbiedniejsi

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 5 grudnia 2018, 20:34

  • Powiększ tekst

Protesty „żółtych kamizelek” we Francji i sytuacja górników w Polsce pokazują, że zmiana modelu energetycznego państwa wiąże się z kosztami dla najbiedniejszych - pisze w środowym komentarzu brytyjski dziennik „Financial Times”.

Autor artykułu Martin Sandbu zaznaczył na wstępie, iż tylko prawdziwy miłośnik teorii spiskowych mógłby uznać, że ”rozrabiający zwolennicy +żółtych kamizelek+ w Paryżu są w zmowie z polskim rządem, który jest gospodarzem szczytu klimatycznego (COP24), ale byłoby zupełnie logiczne, gdyby tak było„.

Według niego bowiem „barykady na Polach Elizejskich i lokalizacja konferencji COP24 pokazują tę samą, zbyt długo ignorowaną, stronę politycznego podziału w walce z globalnymi zmianami klimatu„.

Dramatyczna zmiana światowej struktury energetycznej jest konieczna, ale znaczna część obciążeń wynikających z tej zmiany uderzy w standardy życia tych, którzy już w tej chwili są w najgorszej sytuacji” - ostrzegł komentator.

Omawiając podobieństwa pomiędzy francuskim ruchem a sytuacją Polski w tej dziedzinie, podkreślił, że ”biedniejsze kraje i regiony zużywają więcej węgla na każdego dolara wartości ekonomicznej, którą wytwarzają„.

Mimo imponującego wzrostu gospodarczego Polska wciąż pozostaje jednym z biedniejszych państw w Europie. Jednocześnie należy do tych, które w największym stopniu polegają na energii pochodzącej z węgla, a górnicy z tego kraju obawiają się o miejsca pracy, co spowalnia unijne wysiłki na rzecz transformacji energetycznej” - tłumaczy Sandbu.

Jak podkreślił, zarówno „żółte kamizelki” we Francji, jak i polski rząd „sprzeciwiają się temu i mają żal, że oczekuje się od nich poniesienia kosztów zmian, które - w dużym stopniu - pomogą innym, będącym w lepszej sytuacji gospodarczej od nich„.

Obie grupy „mają jeszcze coś wspólnego” - ich aktywność „zbiega się w czasie z szerszą populistyczną reakcją przeciwko liberalnemu porządkowi” - czytamy w „FT”.

Czy to przypadek, że ci, którzy irytują się z powodu nieuniknionych zmian, mających na celu powstrzymanie niebezpieczeństw związanych z emisjami - droższe paliwa kopalne, stopniowe odejście od węgla - tak często zgadzają się z siłami kwestionującymi liberalny porządek? Nie sądzę” - napisał Sandbu.

Komentator zastrzegł, że ”jeśli całkowicie uzasadnione oczekiwania tzw. sprawiedliwej transformacji nie zostaną spełnione, to można mieć powody, by uznać, że system podejmowania decyzji jest stronniczy„.

Źle zarządzana deindustrializacja podkopała sposób życia w wielu zachodnich krajach, podobnie jak odejście od kopalni. Wymagane przemiany dotyczące walki ze zmianą klimatu stanowią zagrożenie ponownego uderzenia w te same społeczności przy jednoczesnym zadowalaniu miejskich klas średnich. Jeśli do tego dodamy, że nieuczciwy podział kosztów uzasadniony jest ustaleniami naukowymi, to trudno pozbyć się pokusy ich odrzucenia” - napisał.

Sandbu podkreślił, że w ten sposób „konflikt interesów w obrębie zmiany klimatu - czegoś, co naprawdę jest wspólnym wyzwaniem ludzkości - zbiega się i wzajemnie umacnia z głębszą wojną kulturową oddzielającą centrowe, miejskie elity i krytycznych wobec systemu populistów„.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP), sek

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.