Informacje

autor: fot. Wikimedia Commons
autor: fot. Wikimedia Commons

Klub piłkarski i tajemnica zaginionych pucharów

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 27 lutego 2019, 07:03

    Aktualizacja: 27 lutego 2019, 07:03

  • 0
  • Powiększ tekst

Piłkarski klub Zawisza Bydgoszcz dwa lata po zdobyciu w 2014 roku Pucharu i Superpucharu Polski praktycznie przestał istnieć. Z siedziby zniknęły także zdobyte trofea. Sprawą m.in. tych pamiątek zajmuje się prokuratura.

Piłkarze Zawiszy w 2014 roku osiągnęli największy w historii klubu sukces, zdobywając w krótkim odstępie najważniejsze pucharowe trofea w Polsce. Puchar Polski wywalczyli 2 maja pod wodzą trenera Ryszarda Tarasiewicza, pokonując w finale po rzutach karnych Zagłębie Lubin 6:5. 9 lipca tego samego roku, gdy szkoleniowcem był już Portugalczyk Jorge Paixao, bydgoszczanie przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie odnieśli zwycięstwo nad ówczesnym mistrzem kraju, Legią. Tym samym zdobyli Superpuchar Polski.

Rok później zespół zanotował spadek z piłkarskiej ekstraklasy, a po zajęciu piątego miejsca w pierwszej lidze ówczesny właściciel Radosław Osuch poinformował o sprzedaży swoich akcji tajemniczemu inwestorowi. Własnościowe roszady trwały na tyle długo, że zespół nie otrzymał licencji na grę w pierwszej, a potem i w drugiej lidze. W efekcie został rozwiązany. Nowy właściciel, Artur Czarnecki, pytany o trofea twierdził, że ich w ogóle nie widział. Z uwagi na sytuację klubu, z prośbą o przekazanie pamiątek do Galerii Sportu Bydgoskiego działającego na terenie stadionu Zawiszy do spółki piłkarskiej zwróciło się także miasto.

Jeszcze dwa lata temu Osuch w rozmowie z dziennikarzami twierdził, że wie, gdzie znajdują się zdobycze. Zadeklarował też, że przekaże je miastu, gdy zostanie o to poproszony. Mimo prób kontaktu ze strony bydgoskiego ratusza do porozumienia nie doszło.

Sprawą tą, po niedawnym zawiadomieniu przez bydgoskich radnych klubu Prawa i Sprawiedliwości, zajęli się śledczy.

Zawiadomienie, które otrzymaliśmy dotyczyło szerszego spektrum niż tylko trofeów klubowych. Kwestie m.in. niezgłoszenia Zawiszy do rozgrywek, które zdaniem zawiadamiających naraziło też klub na straty, rozstrzygnęliśmy jednak już wcześniej prawomocną decyzją. Nie mając nowych materiałów, prokurator rozpatrujący zgłoszenie umorzył to postępowanie z uwagi na stan rzeczy już osądzonej. Jeżeli jednak chodzi o wątek dotyczący pucharów, został on przez prokuraturę podjęty i aktualnie czekamy na materiały. Zleciliśmy policji odpowiednie czynności do wykonania i mam nadzieję, że w drugiej połowie marca będę mógł powiedzieć czym one się zakończyły” - wyjaśnił szef prokuratury Bydgoszcz-Północ Dariusz Bebyn.

Nie jest wykluczone, że trofea zdobyte przez Zawiszę, zgodnie z tym co deklarował w 2016 roku, posiada wspomniany były właściciel bydgoskiego Zawiszy, który najczęściej przebywa w Hiszpanii.

W strefie Unii Europejskiej mamy możliwości skorzystania m.in. z europejskiego nakazu dochodzeniowego. Jest to taka instytucja, która pozwala wykonywać przez inne organy czynności procesowe. Hiszpania i były właściciel klubu są jednymi z naszych wersji śledczych, więc z pewnością i te okoliczności będą sprawdzone” - dodał Bebyn.

Puchary, medale i trofea to dla każdego sportowca czy klubu cenne pamiątki. Zdaniem zarówno przedstawicieli miasta, jak i samego wielosekcyjnego klubu Zawisza Bydgoszcz, bez względu na to, jaka jest przeszłość i obecny los klubu, trofea przez niego zdobyte powinny być dostępne dla kibiców.

Są to trofea, którymi Bydgoszcz powinna się chwalić, których miejsce powinno być właśnie tu. Różne kluby i zespoły miały różne losy w swojej historii, w tym wielu właścicieli, ale zdobycze, medale, puchary przez nie zdobywane mają u nich swoje jedno miejsce. Tak powinno być w Bydgoszczy, gdzie miłośnicy sportu, w tym także piłki nożnej, powinni mieć możliwość obejrzenia tych trofeów, wspominania tamtych sukcesów, zrobienia sobie z nimi zdjęć” - powiedział rzecznik prasowy Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego Zawisza Bydgoszcz Paweł Kowalski.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze