Bunt nauczycieli to nic nowego
Zapowiadany na 8 kwietnia strajk nauczycieli nie będzie pierwszym tego typu protestem pracowników oświaty po 1989 r. W taki sposób protestowano m.in. w 2007 r., 2008 r. i w 2017 r., a wcześniej w latach 90. W 1993 r. był największy, aż kilkunastodniowy strajk nauczycieli.
Pierwsza duża fala protestów wśród nauczycieli miała miejsce na przełomie 1991 i 1992 r. za rządu Jana Olszewskiego. Kulminacją był ogólnopolski jednodniowy strajk ostrzegawczy w szkołach, zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego 28 lutego 1992 r. Poprzedziły go w grudniu, styczniu i połowie lutego jednodniowe strajki zorganizowane m.in. w ówczesnych województwach: łódzkim, wrocławskim, słupskim, olsztyńskim i szczecińskim.
Protestujący domagali się początkowo waloryzacji płac, jednorazowego wypłacenia „trzynastek” oraz większych nakładów na edukację. Sejm wstrzymał jednak waloryzację w całej budżetówce i zgodził się na wpłacenie tylko jednej czwartej „trzynastki”. W efekcie ZNP domagało się jedynie gwarancji zrównania od 1 września 1992 r. płac nauczycieli z wynagrodzeniem pracowników ze sfery gospodarczej. Według związkowców, w ogólnopolskim jednodniowym strajku brało udział 83 proc. szkół podstawowych i średnich, według MEN - 63 proc.
Ówczesny minister edukacji Andrzej Stelmachowski został zapamiętany przez ZNP jako ten, który „w telewizji groził protestującym nauczycielom laską”.
W marcu dużą akcję protestacyjną przeciwko zmniejszeniu nakładów na oświatę zorganizowała Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Formy protestu były różne, w tym przerywanie zajęć w szkołach. Postulaty nie zostały spełnione, a 1 września 1992 r. był już nowy rząd - rząd Hanny Suchockiej i nowy minister edukacji Zdobysław Flisowski.
22 kwietnia 1993 r. ogólnopolski strajk przeprowadziło znów ZNP (w większości protestujących szkół był to protest jednodniowy, w części dwugodzinny). Związkowcy domagali się wyższych podwyżek dla nauczycieli niż był skłonny dać rząd. Proponował on 390 tys. ówczesnych zł w kwietniu i 200 tys. zł od maja; ZNP chciało, by było to 600 tys. zł i 340 tys. zł (płaca nauczyciela rozpoczynającego pracę zaraz po studiach wynosiła wtedy 2 mln zł, a nauczyciela z 30-letnim stażem - 2,5 mln zł; gazeta codzienna kosztowała 3 tys. zł). Związkowcy żądali także wypłaty zaległej waloryzacji za 1991 r.
Kilkanaście dni później, 4 maja, rozpoczął się bezterminowy strajk zorganizowany przez „Solidarność”. Obok postulatów identycznych jak miało ZNP, „S” domagała się realnego wzrostu płac, podniesienia nakładów na oświatę, odstąpienia od 5-proc. redukcji środków przeznaczonych w budżecie państwa na płace oraz przywrócenia dla nauczycieli zniżek na przejazdy PKP i PKS.
W zależności od regionu protest miał różny przebieg: część szkół była zamknięta, część okupowana przez nauczycieli, jeszcze w innych były tylko zajęcia opiekuńczo-wychowawcze zamiast lekcji; np. w Wielkopolsce strajk miał charakter rotacyjno-kroczący (trzydniowe strajki w kolejnych szkołach).
W szóstym dniu strajku według „S” protestowało 70 proc. szkół, według MEN - 13,5 proc. W tym samym czasie protestowali też pracownicy służby zdrowia i instytucji kultury - razem ponad 300 tys. osób.
Strajk nauczycieli skrytykował ówczesny prymas Józef Glemp. „Czy nauczyciele zamykający szkoły i opuszczający uczniów mogą nauczyć miłości ojczyzny? Czy nauczyciele mogą spokojnie uczyć historii Polski i przerabiać dzieła wieszczów, gdy jednocześnie podpisują się pod zdaniem: tylko teraz, przed maturami, możemy wymusić podwyżki płac?” - pytał.
„Solidarność” zwróciła się do MEN o przesunięcie matur. Resort się nie zgodził. 11 maja w dniu egzaminu pisemnego z języka polskiego strajkowało np. 76 proc. szkół w woj. legnickim, 68 proc. w słupskim; we wrocławskim i krakowskim protestowało ponad 50 proc. placówek. Według MEN, w 22 na 49 województw matury przeprowadzono bez problemów.
Ogólnopolski Komitet Strajkowy Pracowników Sfery Budżetowej „S” zaproponował wówczas przeprowadzenie matur pisemnych 19 i 20 maja. MEN tym razem się zgodziło. Wiele uczelni przedłużyło termin składania dokumentów, niektóre: Uniwersytet Gdański, Politechnika Gdańska i Politechnika Łódzka przyłączyły się do protestu.
17 maja (w trzynastym dniu protestu) „S” zawiesiła czynną akcję strajkową w szkołach, a 24 maja w ogóle zawiesiła strajk - szkoły zaczęły pracować normalnie. Ogólnopolski Komitet Strajkowy zdecydował, że o dalszych działaniach zdecyduje Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność”. Pięć dni później - 29 maja - prezydent Lech Wałęsa podpisał zarządzenie o rozwiązaniu Sejmu i rozpisaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Półtora roku później - w grudniu 1994 r. (za rządu Waldemara Pawlaka; wicepremierem i ministrem edukacji był wówczas Aleksander Łuczak) - nauczyciele z oświatowej „S” przyłączyli się do głodówki prowadzonej przez pracowników służby zdrowia. Żądali podwyższenia płac w budżetówce. Protest trwał 30 dni, zakończył się na początku stycznia 1995 r.
Kolejna fala protestów przetoczyła się przez oświatę za rządu Jerzego Buzka, gdy MEN kierował Mirosław Handke. 19 listopada 1999 r. ZNP zorganizował jednodniowy strajk przeciwko niskim nakładom na oświatę, zmianom w ustawie Karta Nauczyciela (m.in. zapisom, zgodnie z którymi w tym roku wygasają prawa nauczycieli do wcześniejszych emerytur) oraz likwidacji małych wiejskich szkół. Według związku protestowało 56 proc. placówek, według MEN - 21 proc.
Kolejne strajki miały miejsce w 2007 r. za rządu Jarosława Kaczyńskiego, w 2008 r. za rządu Donalda Tuska i w 2017 r. za rządu Beaty Szydło.
29 maja 2007 r. ZNP przeprowadziło dwugodzinny strajk ostrzegawczy w szkołach i przedszkolach. Według związku wzięło w nim udział około 20 tys. placówek, czyli ok. 60 proc. wszystkich szkół i przedszkoli publicznych w kraju. MEN podało, że w proteście brało udział 23,42 proc. szkół.
Na kilka dni przed tym protestem ZNP apelował do rodziców, by nie przyprowadzali w czasie strajku dzieci do szkół i przedszkoli. Różne też były formy protestu: część placówek była całkowicie zamknięta, w części prowadzono tylko zajęcia opiekuńcze, a nie lekcje. Były też takie placówki, gdzie nauczyciele swoje poparcie dla protestu wyrażali czarnym strojem.
ZNP domagał się wówczas zwiększenia nakładów na edukację, 20-procentowego podwyższenia płac nauczycieli, zachowania możliwości przechodzenia przez nauczycieli na wcześniejsze emerytury na dotychczasowych zasadach do 2011 r. oraz objęcia emeryturami pomostowymi nauczycieli urodzonych po 1969 r.
Następnego dnia po strajku ówczesny minister edukacji Roman Giertych zadeklarował, że będzie walczył o 10 proc. wzrost wydatków na płace dla nauczycieli. Nie udało mu się tej deklaracji spełnić. We wrześniu oświadczył, że winę za to ponosi premier Jarosław Kaczyński.
Spełniony za to został jeden z postulatów dotyczących kwestii emerytalnych. W lipcu 2007 r. po Sejm znowelizował ustawę Karta Nauczyciela, przyznając nauczycielom, którzy nabyli prawo do przejścia na wcześniejszą emeryturę skorzystania z niego także w następnych latach.
Postulat znaczących podwyżek dla nauczycieli został spełniony dopiero przez następny rząd Donalda Tuska (ministrem edukacji była wówczas Katarzyna Hall), po kolejnym strajku, który przeprowadzono 27 maja 2008 r. Był to wówczas strajk jednodniowy. Polegał na powstrzymaniu się przez nauczycieli od pracy od pracy - w szkołach od godziny 8, w przedszkolach rozpoczął się wcześniej. Według szacunków ZNP, organizatora protestu, uczestniczyło w nim 70 proc. placówek oświatowych, według MEN - około 50 proc. Część placówek była całkowicie zamknięta, w części nauczyciele zorganizowali zajęcia opiekuńcze dla najmłodszych dzieci.
Ustawa o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych, będących odpowiednikiem emerytur pomostowych dla nauczycieli została uchwalona dopiero w maju 2009 r.
W 2008 r. płace nauczycieli wzrosły o 10 proc., w 2009 r. wzrastały dwukrotnie po 5 proc., w 2010 r. była jedna podwyżka o 7 proc., w 2011 r. również jedna - o 7 proc., a w 2012 r. o 3,8 proc. Następnie płace nauczycieli zostały zamrożone. Rząd tłumaczył to tym, że wprowadza podwyżki dla nauczycieli akademickich.
Do kolejnego strajku doszło w 2017 r. Pod koniec marca ZNP przeprowadził jednodniowy strajk pracowników oświaty związany z wprowadzaniem reformy edukacji - zmianą struktury szkół w Polsce i zapowiedzianym stopniowym wygaszaniem gimnazjów. Związek domagał się deklaracji, że do 2022 r. w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy - również finansowe - nie zmienią się na gorsze. Związek żądał również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
Według ZNP w tym strajku uczestniczyło ok. 40 proc. przedszkoli i szkół. MEN, powołując się na dane z kuratoriów, podało, że akcja protestacyjna odbyła się tylko w ok. 11 proc. placówek.
Związkowcy trzykrotnie okupowali gmach resortu edukacji: ZNP przez tydzień w marcu 1999 r. (za ministra Mirosława Handkego) - żądało podwyżek płac; oświatowa „S” w przez dwa dni w czerwcu 1992 r. (za ministra Andrzeja Stelmachowskiego) i w przez kilka godzin w maju 2001 r., by skłonić kolejnego ministra edukacji w rządzie Buzka - Edmunda Wittbrodta do szybszego podpisania rozporządzenia w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli.
Obecnie od 11 marca trwa okupacja Kuratorium Oświaty w Krakowie prowadzona przez nauczycieli z oświatowej „S”. Do czwartku - przez 11 dni - w kuratorium prowadzony był też protest głodowy.
Wielokrotnie związkowcy organizowali też pikiety i marsze protestacyjne; w niektórych uczestniczyło po kilkanaście tysięcy osób lub więcej. Na przykład w demonstracji zorganizowanej w maju 2015 r. przez ZNP uczestniczyło ponad 20 tys. nauczycieli. Domagali się oni poszanowania zawodu nauczyciela, zwiększenia nakładów na edukację, w tym podwyżek wynagrodzeń nauczycieli oraz zahamowania likwidacji szkół przez samorządy. Uczestnicy demonstracji mieli z sobą charakterystyczne wielkie białe balony, na których można było przeczytać: „Joanna robi nas w balona” (chodziło o ówczesną minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską).
14 października 2015 r. - w Dniu Edukacji Narodowej - tuż przed wyborami parlamentarnymi, wspólnie przed Kancelarią Premiera manifestowali związkowcy z ZNP i oświatowej „S”; była to jedyna wspólna manifestacja dwóch największych central związkowych zrzeszających nauczycieli.
Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych w styczniu tego roku rozpoczęły procedury sporu zbiorowego rozpoczęły, w ich ramach przeprowadziły referenda strajkowe. W referendach zadały pytania: „Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r., jesteś za przeprowadzeniem w szkole strajku, począwszy od 8 kwietnia br.?”. Według ZNP, udział w strajku zamierza wziąć blisko 80 proc. ogółu szkół i przedszkoli w Polsce. Strajk ma być bezterminowy.
MEN podaje, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów, odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy, spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.
Od ubiegłego tygodnia trwają rozmowy strony rządowej ze związkowcami w ramach Rady Dialogu Społecznego. Po ostatnim posiedzeniu RDS, które odbyło się w środę wicepremier Beata Szydło zapowiedział, że w piątek w imieniu rządu zaprezentuje nową propozycję, przedstawi też stanowisko wobec propozycji ZNP i FZZ.
W poniedziałek na nadzwyczajnym posiedzeniu RDS, do dotychczasowych propozycji złożonych przez MEN podczas styczniowych negocjacji, wicepremier Szydło dodała skrócenie ścieżki awansu zawodowego, m.in. stażu dla nauczyciela stażysty do 9 miesięcy, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł i zmniejszenie biurokracji. We wtorek w imieniu rządu zadeklarowała „inne ukształtowanie wzrostu wynagrodzeń w oświacie - na zasadzie zmiany w rozdysponowaniu dodatków” tak, by we wrześniu wynagrodzenia nauczycieli wzrosły nie o 5, lecz o ponad 9 proc.
Z kolei ZNP i FZZ wycofały się we wtorek z żądania podwyżki o 1000 zł od stycznia tego roku, na rzecz 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Na spotkaniu w środę wieczorem ZNP i FZZ po raz kolejny zmodyfikowały swój postulat - zaproponowały by wzrost o 30 proc. rozłożyć na dwie raty: 15 proc. od 1 stycznia, 15 proc. od 1 września.
W środę przed porannym spotkaniem ze związkowcami Szydło deklarowała, że „rozmowy będą trwały tak długo, aż zostanie podpisane porozumienie”. Szydło powtórzyła wówczas po raz kolejny, że chce podpisać porozumienie ze wszystkimi centralami związkowymi, „bo to oznacza, że podpisuje porozumienie z reprezentacją, która reprezentuje całe środowisko nauczycielskie”. „Natomiast musi być wola z obu stron, ja jestem gotowa podpisać je z wszystkimi” - zadeklarowała. Wicepremier po raz kolejny zaapelowała też do stron by zawiesiły protest na czas egzaminów.
W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą - od stycznia 2019 r. (Wprowadzenie tych podwyżek poprzedziła waloryzacja w 2017 r.).
Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać - zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji - we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać styczniu 2020 r.
PAP/ as/