Krucha stabilność ukraińskiej gospodarki
Zakończyły się wybory na Ukrainie - z jakimi wyzwaniami gospodarczymi będzie musiał się zmierzyć nowy prezydent Wołodymyr Zełenski? Czy są nimi czynniki zewnętrzne, takie np. jak przewidywane spowolnienie gospodarcze w Europie czy może ważniejsze okażą się czynniki wewnętrzne - a więc np. wojna na wschodzie kraju albo obecna w wielu obszarach korupcja?
Piotr Soroczyński: Gospodarka ukraińska nie jest w łatwej sytuacji. Poza trudnościami z jakimi zmierzyć będą musiały się inne gospodarki regionu (spowolnienie światowej gospodarki, Brexit, potencjalne wojny handlowe, spadek apetytu na ryzyko inwestorów międzynarodowych i koncentracja na rynkach uznawanych za bezpieczne), wciąż boryka się z kwestią braku władania nad częścią terytoriów, wzmożonymi wydatkami na obronność, utratą wielu istotnych kontraktów tak eksportowych jak i importowych (z Rosją).
Szczególnie istotna dla gospodarki jest też niewysoka pozycja w rankingu doing business przygotowywanym przez Bank Światowy. Z jednej strony ocena ta wskazuje, że otocznie biznesu jest słabsze niżby mogło być - choćby wyraźnie wyższa lokata przyznana Białorusi. Z drugiej strony poziom oceny powstrzymuje część przedsiębiorców z zagranicy przed zaangażowaniem się w inwestowanie na Ukrainie, czy choćby zaangażowaniem się w kontakty z ukraińskimi partnerami.
Na ile istotne jest utrzymanie stabilności makroekonomicznej, niezbędnej do przyciągnięcia kapitału zagranicznego?
Obecnie gospodarka Ukrainy wydaje się stabilna. Niestety owa stabilność uznawana jest za bardzo kruchą. Rozwój produkcji, zapewnienie różnorodności wytwarzanych dóbr i usług, rozwój firm zróżnicowanej wielkości (w tym średnich i małych) jest potrzebne do okrzepnięcia ukraińskiej gospodarki.
Wiele do zrobienia jest w zakresie otoczenia biznesu, które w oczach przedsiębiorców krajowych i zagranicznych musi być bardziej przyjazne i przewidywalne. Stabilizacja makro i poprawa otoczenia biznesu są zaś łącznie niezbędne do angażowania się w biznes na Ukrainie licznych podmiotów inwestujących w zwyczajnym trybie (niewielki poziom ryzyka, rozsądny poziom marży). Teraz bowiem większość inwestycji kalkulowanych jest w układzie wyjątkowo wysokie ryzyko i bardzo wysokie zwroty z inwestycji. A są one zbyt nieliczne by pobudzić całą gospodarkę.
Czy odpływ kapitału ludzkiego staje się poważnym zagrożeniem?
Teraz jeszcze nie. Najprawdopodobniej problemy na rynku pracy Ukrainy widoczne będą, ale z pewnym opóźnieniem. Teraz migrują osoby najbardziej rzutkie, często z wysokimi kwalifikacjami. Przy wzroście inwestycji i produkcji już niedługo może być odczuwalny problem na rynku ze znalezieniem odpowiedniej liczby wykwalifikowanej kadry. To też będzie kwestia lokalizacji inwestycji.
W jakim zakresie polscy przedsiębiorcy są obecni na ukraińskim rynku, jakie branże dominują?
Z pewnością obecność polskich inwestorów na Ukrainie jest mniejsza niżby mogło to wynikać z prostej kalkulacji – dwie spore sąsiadujące gospodarki, mające tradycje współpracy, rozumiejące się nawzajem. Sporo towarów eksportujemy i importujemy, choć wolumen obrotów powinien być między nami dwa – trzy razy większy.
Stosunkowo niedużo jest naszych inwestycji na Ukrainie nastawionych na produkcję dóbr czy usług. Polscy przedsiębiorcy wciąż niepewnie się tam poruszają i mają obawy przed angażowaniem znaczących środków.
Jakie najważniejsze wyzwania stoją przed polskimi firmami, które tam chcą ulokować swoją aktywność?
Najważniejsze jest rozważne planowanie inwestycji, oparte na dogłębnej znajomości warunków lokalnych tak czysto biznesowych jak i w zakresie prawa gospodarczego. Istotne jest też rozsądne zaplanowanie wszelkich zabezpieczeń biznesu od praw do własności po ubezpieczenie płatności.
Sporym wyzwaniem, mogącym jednak dobrze zaowocować w przyszłości, jest przekonanie partnerów biznesowych i administracji lokalnej, iż chce się działać w formie długoterminowej, a rozwój przedsięwzięcia ma też wspierać rozwój lokalny i wypracować poprawę tamtejszej sytuacji na rynku pracy.
Rozmawiała Grażyna Raszkowska