Sąd będzie jednak badał proceder korupcyjny w górnictwie
Sprawa korupcji w górnictwie, w której oskarżeni zostali m.in. byli prezesi spółek węglowych, nie została umorzona. Nie zgodził się na to Sąd Okręgowy w Katowicach, który dziś rozpoznawał wnioski obrony w tej sprawie. Proces ma ruszyć 12 września.
W styczniu częstochowska prokuratura oskarżyła 25 osób - wśród nich b. dyrektorów kopalń i b. prezesów spółek węglowych, którzy według śledztwa przyjęli ponad 3 mln zł łapówek za preferowanie niektórych firm kooperujących z górnictwem. To największa sprawa dotycząca korupcji w branży, która znalazła finał w sądzie. Akt oskarżenia liczy ponad 660 stron, w śledztwie zgromadzono 230 tomów akt.
Wnioski o umorzenie sprawy złożyli adwokaci 20 spośród oskarżonych. Argumentowali, że ich klienci nie pełnili funkcji publicznych, dlatego nie można im zarzucić korupcji, natomiast sam materiał dowodowy jest "wątły". Z tym poglądem nie zgadza się prokuratura, a sąd podzielił jej stanowisko i nie uwzględnił wniosków obrony. Z uwagi na zawiłość sprawy sędzia Monika Szylo odroczyła uzasadnienie dzisiejszego postanowienia. Zostanie ono opublikowane w ciągu tygodnia.
Prokuratorskie postępowanie rozpoczęło się w 2008 r. od zawiadomienia o przestępstwie złożonego przez Andrzeja B. - współwłaściciela jednej z firm, zajmujących się sprzedażą towarów i świadczeniem usług na rzecz kopalń. Mężczyzna opisał proceder korupcyjny w latach 2003-2008, w którym brał udział, wręczając korzyści majątkowe.
B. zdecydował się pójść do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po tym, jak poróżnił się ze wspólnikiem - Antonim G. Zeznał, że należąca do nich firma zdobywała kontrakty w kopalniach, korumpując prezesów i dyrektorów. Przekazał oficerom ABW kalendarze, w których odnotowywano fakty związane z wręczaniem łapówek. Podobne dowody zabezpieczono też u Antoniego G.
Andrzej B. skorzystał z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same ujawniły korupcję. Jego sprawa została umorzona. W procesie zostanie przesłuchany jako świadek. Obok Antoniego G., któremu śledczy zarzucają wręczenie 3 mln zł, przed sądem za wręczenie korzyści majątkowej odpowie też jego syn Andrzej G., który miał własną firmę.
Pozostałe 23 osoby odpowiedzą w procesie za przyjmowanie łapówek w kwotach od dwóch do ponad 500 tys. zł w zamian za preferowanie firmy należącej do B. i G. w procedurach przetargowych. Postawione im zarzuty dotyczą lat 2003-2008 i funkcji, które te osoby pełniły w tamtym okresie - dyrektorów kopalń lub pracowników spółek węglowych.
Na ławie oskarżonych zasiądą m.in.: były prezes Kompanii Węglowej Maksymilian K., który według prokuratury przyjął 300 tys. zł łapówek. Następca Maksymiliana K. na tym stanowisku Mirosław K. został oskarżony o przyjęcie 16,5 tys. zł, b. prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Leszek J. - 600 tys. zł, a Stanisław G. - były prezes Katowickiego Holdingu Węglowego - 186 tys. zł.
Na ławie oskarżonych zasiądą także b. dyrektor kopalni Szczygłowice Adam K., późniejszy wiceprezydent Zabrza, któremu zarzucono, że w latach 2004-2008 przyjął 109 tys. zł łapówek; b. dyrektor kopalni Staszic Janusz S. (528 tys. zł) i b. dyrektor kopalni Wieczorek Artur K. (56 tys. zł). B. dyrektor kopalni Zofiówka Czesław K. przyjął zdaniem prokuratury 25 tys. zł, a Krzysztof O., b. dyrektor kopalni Krupiński 8,5 tys. zł. Zbigniew C., były dyrektor kopalni Borynia został oskarżony o przyjęcie 6,5 tys. zł, a i kilku pracowników biura zarządu JSW kwoty od 70 do 300 tys. zł. Oskarżonym może grozić kara do 10 lat więzienia. Dwie spośród przyjmujących łapówki osób przyznały się do tego. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do zarzutów.
(PAP)
kon/ itm/ mow/