Informacje

Glapiński: Dzisiaj notujemy polski cud gospodarczy

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 22 maja 2019, 12:22

  • Powiększ tekst

W związku z Brexitem w ostatnim czasie rośnie brutalna presja na wejście Polski do systemu ERM2, który przygotowuje do przyjęcia strefy euro. Wejście do ERM2, o czym wielu Polaków nie wie, może nastąpić bez zmiany konstytucji, a więc tylko decyzją ministra finansów i Rady Polityki Pieniężnej – mówił prezes NBP Adam Glapiński podczas konferencji poświęconej przyjęciu wspólnej waluty. – Nie ulegnijmy tej presji, wywieranej przez zewnętrzne siły, których celem jest ustalenie spraw polskich wedle innych niż polskich interesów! – apelował.

Jego zdaniem, naciski są tak silne, że zdecydował się na bezprecedensowy krok.

Składam deklarację, że dopóki będę prezesem NBP, Polska nie wejdzie do systemu ERM2, a także nie przyjmie euro – powiedział Glapiński. – Robię to ze świadomością, że ta deklaracja może zwiększyć ataki na moją osobę – dodał. W wystąpieniu, które poprzedziło tę deklarację, prezes NBP powiedział, że nie ma żadnych racjonalnych powodów, aby w Polsce obecnie przyjmować euro.

W Polsce nie było nadmiernego przyspieszenia wzrostu i nie było recesji. Polski wzrost PKB nie jest wzrostem na kredyt, inflację mamy na niskim poziomie, akcja kredytowa rośnie w umiarkowanym tempie, mamy też nadwyżkę w handlu zagranicznym. System bankowy funkcjonuje efektywnie i jest w lepszym stanie w niż w wielu krajach strefy euro, a dług publiczny i prywatny jest przeciętnie dwukrotnie niższy niż w strefie euro – wymieniał prezes NBP.

Jak wyjaśniał, mamy jeden z najwyższych wzrostów gospodarczych w Europie, którego przyczyny – zaznaczył – są poza polityką pieniężną, ale to polityka pieniężna, możliwa dzięki posiadaniu własnej waluty, pozwala na utrzymanie stabilnego i zrównoważonego tempa wzrostu. To może zostać zaprzepaszczone, jeśli Polska przyjmie euro.

Większość korzyści, którymi zachęcano do przyjęcia euro, się nie zmaterializowała. Nie doszło do przyspieszenia konwergencji między krajami – przeciwnie, zróżnicowanie wzrosło. Nie ma dowodów na wzrost handlu, a to właśnie handel miał być głównym kanałem pozytywnego wpływu na strefę euro – mówił Glapiński. – W mniejszych gospodarkach doszło do zahamowania tempa wzrostu PKB, a nawet jego spadku. To efekt grzechu pierworodnego strefy euro – że weszły do niej gospodarki o bardzo odmiennym charakterze. Przed kryzysem stopy procentowe w strefie były niskie, bo były dostosowane do trzech największych jej członków – Włoch, Niemiec i Francji. Nie były dostosowane do mniejszych, ale szybciej rozwijających się krajów, takich jak Hiszpania, Grecja czy Portugalii – mówił Glapiński.

Efektem był wzrost gospodarczy, finansowany tanim kredytem, który doprowadził do przegrzania gospodarek i do utraty konkurencyjności.

Wybuchł kryzys, który został zaostrzony przez brak możliwości samodzielnego kształtowania polityku pieniężnej przez dotknięte nim kraje, co skutkowało koniecznością cięcia wydatków i wzrostem bezrobocia. Aby kraje dotknięte kryzysem mogły spłacać długi, musiały wypracowywać nadwyżki, co doprowadziło do zabójczej presji deflacyjnej.

Nadal – zwrócił uwagę prezes NBP – w krajach Południa Europy są problemy, mimo upływu 10 lat od kryzysu, a wypłacalność tych krajów nie wydaje się obecnie zagrożona tylko dzięki dobrej koniunkturze na świecie, ujemnym stopom procentowym w strefie euro oraz polityce luzowania ilościowego. > Czystą mrzonką jest twierdzenie, że ryzyka związane z przyjęciem euro dałoby się ograniczyć dzięki dobrej polityce fiskalnej i makroostrożnościowej.

Pokazuje to przykład Finlandii, kraju, który przez lata prowadził bardzo rozważną politykę gospodarczą – mówił Glapiński.

W ostatnich latach kraj ten został dotknięty przez wiele szoków asymetrycznych, w tym ze spadkiem udziału Nokii w rynku telefonów na świecie. Nie mógł sobie z tymi szokami poradzić, więc został zmuszony do przyjęcia polityki, której efektem jest wyższe bezrobocie i niższe tempo wzrostu płac – mówił.

Najlepszym dowodem na to, że brakuje ekonomicznych argumentów za przyjęciem euro, jest twierdzenie, że pozwoli nam to na pozyskiwaniu pieniędzy unijnych w tej części, w jakiej będą one przeznaczane dla krajów strefy euro.

Nie ma pewności, czy powstanie takich mechanizm, który będzie transferował środki wyłącznie do krajów strefy euro, a nawet jeśli powstanie, to wszystko wskazuje, że będzie on śladowy. Poza tym geneza dyskusji o zwiększonych wydatkach na strefę euro ma genezę w jej kryzysie. Gdyby taki mechanizm redystrybucji by powstał, to jako zrównoważona gospodarka nie korzystalibyśmy z niego, chyba że w kryzysie – mówił Glapiński.

Innym argumentem jest zwiększenie wpływu politycznego i większe bezpieczeństwo.

Wiele krajów strefy euro przekonało się, że jest inaczej. Wskutek kryzysu stali zależni od wierzycieli, a to nie poprawiło ich pozycji politycznej. Co do bezpieczeństwa – mówił Glapiński – to zależy ono od siły gospodarki i od sił zbrojnych. W zakresie gospodarki powinniśmy się skupić na umacnianiu fundamentów stabilności naszej gospodarki a nie na działaniach, które tę stabilność naruszają – dodawał.

Prezes NBP szczególnie przestrzegał przed pomysłem, który zakłada wstąpienie do systemu ERM2. Chodzi o to, że przed przyjęciem wspólnej waluty kraj musi przebywać przez 2 lat w systemie, w którym wartość wahań jego waluty jest bardzo ograniczona w stosunku do euro. To oznacza, że musi pilnować kursu waluty, a czasem i bronić go, używając do tego celu własnych rezerw dewizowych. Faktycznie więc oznacza to związanie waluty z euro w sposób stały, ale jednocześnie narażenie się na ataki spekulacyjne.

Samo wstąpienie do ERM2 nie daje nam żadnych korzyści i jednocześnie wystawia nas na wszelkie ryzyka, jakie są związane z euro, a na dodatek groziłoby utratą rezerw walutowych – mówił Glapiński. Dlatego deklarował on, że Polska potrzebuje złotego.

Nie ma dobrych argumentów za wejściem do strefy euro czy do ERM2. Dzisiaj Polska jest liderem nie tylko pod względem tempa wzrostu gospodarczego, ale także pod względem stabilności gospodarczej, co stanowi olbrzymią wartość. Z polskim złotym rozwija się silniej i stabilniej, dzisiaj notujemy polski cud gospodarczy. Nie rezygnujmy ze złotego, bo to ograniczy szanse rozwojowe polskiej gospodarki – powiedział.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych