Dlaczego lewica wspiera lichwę?
Ustawa antylichwiarska wywołała potężną burzę w mediach lewicowych oraz wyraźny zamęt w głowach polityków opozycji, dla których celem stała się paranoiczna próba udowodnienia, że za wszystkim stoją SKOK-i i ich byli działacze. Dlaczego polska lewica tak bardzo boi się naruszenia interesów firm pożyczkowych? Dlaczego w przepisach mających uwolnić Polaków z pułapki nadmiernego oprocentowania, politycy PO-KO widzą całe zło tego świata?
Sejmowa konferencja Izabeli Leszczyny oraz Pauliny Henning-Kloski na nowo rozbudziła dyskusję na temat wdrażanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości ustawy antylichwiarskiej. Zdaniem posłanek PO-KO próba ograniczenia kosztów kredytu zaciąganego w firmach pożyczkowych to kolejne niecne działania Prawa i Sprawiedliwości. Skąd taki wniosek? Tego posłanki nie potrafiły uzasadnić, kierując zamiast tego uwagę na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, które ich zdaniem miałyby zyskać na nowych przepisach.
Faktem jest, że regulacja rynku pożyczkowego może sprawić, że więcej Polaków pójdzie do banków lub SKOK-ów, czyli firm działających pod nadzorem KNF i objętych gwarancjami BFG. Wydawałoby się, że korzystanie przez Polaków z bezpiecznych i zaufanych instytucji finansowych może być powodem do radości. Posłanki PO-KO twierdzą inaczej. Być może afera Amber Gold, która kwitła w najlepsze pod rządami Donalda Tuska oraz wielka afera VAT-owska rozwijająca się w czasach, gdy Izabela Leszczyna była wiceministrem finansów to za mało…
Narrację Leszczyny i Henning-Kloski podchwytuje Gazeta Wyborcza prognozując, że senator Grzegorz Bierecki nie będzie kandydował do parlamentu w nadchodzących, październikowych wyborach. Odpowiedź na pytanie, jak bardzo mylą się publicyści GW, można pozostawić na inną dyskusję. Warto natomiast zastanowić się nad innym problemem – co popycha Gazetę Wyborczą do publikowania tekstów krytykujących ustawę antylichwiarską, do publikowania spekulacji i domysłów mających na celu zdyskredytować ten projekt, na którym stracić mogą tylko te firmy, które wpędzają Polaków w pętlę zadłużenia. Czy głośne tezy na stronach Gazety Wyborczej mają inne źródło, niż tylko domysły autorów materiału? Warto przypomnieć, że nie jest to pierwsza sytuacja, kiedy ograniczenie działalności lichwiarzy budzi głośny sprzeciw mediów lewicowych. Pierwsze prace nad ustawą antylichwiarską podjął w 2005 roku Przemysław Gosiewski, który zauważył, że coraz mocniej wchodzące na polski rynek firmy pożyczkowe narzucają swoim klientom odsetki i koszty kredytu, których wartość potrafiła sięgać nie setek, ale tysięcy procent pożyczonej kwoty!
W przygotowaniu przepisów z 2005 roku Gosiewskiemu pomagał przyjaciel z czasów studenckich, Grzegorz Bierecki – wówczas działacz spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, które szczyciły się tym, że żadna kasa nie upadła, a żaden z klientów nie stracił w SKOK-ach nawet złotówki.
Do czasu włączenia się w projekt przepisów ograniczających lichwę, SKOK-i są ulubieńcami mediów i polityki. Spółdzielcze kasy chwalą Nałęcz, Kwaśniewski, Balcerowicz, Wałęsa. Ale w 2004 roku, kiedy powstaje projekt ustawy antylichwiarskiej, nastawienie zmienia się radykalnie.
Bianka Mikołajewska, związana z Piotrem Niemczykiem z Zarządu Wywiadu UOP, publikuje w Polityce materiał Wielki SKOK, gdzie krytykuje spółdzielcze kasy i usiłuje wywołać nastrój grozy związany z działalnością spółdzielczych kas.
Dlaczego media lewicowe atakują tych, którzy usiłują wyrwać Polaków ze szponów lichwy? Kto stoi za nagonką na ludzi próbujących wdrażać projekty mogące uszczuplić portfele firm pożyczkowych? Dlaczego w ten proceder zaangażowani są zarówno politycy opozycji, jak też media będące przekaźnikiem lewicowej propagandy?
Odpowiedzi na te pytania wydają się oczywiste. Ale szkoda wywołana przez bezmyślną (a może dokładnie przemyślaną) nagonkę może być ogromna – przede wszystkim dla polskich rodzin, które czekają na przepisy mające ucywilizować rynek pożyczkowy w naszym kraju.