Amerykanie: Szpieg? Żadnego szpiega nie było
Administracja prezydenta Donalda Trumpa zakwestionowała doniesienia mediów o rosyjskim urzędniku, który miał być zwerbowany przez CIA, a następnie wywieziony do USA po ujawnieniu informacji o ingerencji Kremla w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo, rzecznik Białego Domu Hogan Gidley, a także przedstawiciele CIA zakwestionowali doniesienia telewizji CNN, dziennika „New York Times” i innych mediów na temat rosyjskiego urzędnika, który przez kilka lat dostarczał informacje amerykańskim władzom, zanim został nagle wycofany z Rosji.
Wystarczy powiedzieć, że doniesienia na ten temat są błędne - oświadczył we wtorek Pompeo, nie precyzując dokładnie, jakie informacje kwestionuje. Pompeo piastował stanowisko szefa CIA, kiedy szpieg miał zostać sprowadzony do Stanów Zjednoczonych - wskazuje agencja Associated Press.
W swoim oświadczeniu CIA wyszczególniła stację CNN, kwestionując jej doniesienia na temat przyczyn wywiezienia agenta. CNN podała, powołując się na anonimowe źródło, iż agent został wycofany częściowo z powodu obaw o niewłaściwe obchodzenie się z informacjami niejawnymi przez administrację Trumpa i możliwość zdemaskowania Rosjanina.
Narracja CNN na temat tego, że Centralna Agencja Wywiadowcza podejmuje decyzje o życiu i śmierci w oparciu o cokolwiek innego niż obiektywna analiza, jest po prostu nieprawdziwa - powiedziała przedstawicielka CIA Brittany Bramell. - Błędne spekulacje, że postępowanie prezydenta z najbardziej wrażliwym wywiadem naszego kraju, do którego ma on dostęp każdego dnia, doprowadziło do rzekomej operacji wywiezienia (agenta), jest niedokładne.
Rzecznik Białego Domu Gidley w swojej wypowiedzi również nawiązał do doniesień CNN, nazywając je „błędnymi”. Ostro skrytykował też telewizję NBC za podanie informacji o rzekomym miejscu zamieszkania agenta.
Według niego „wyjątkowo rażąca jest hipokryzja mediów, które usiłują przekazać, że prezydent naraża życie (ludzi) tym, w jaki sposób obchodzi się z poufnymi czy niepoufnymi informacjami” - powiedział Gidlay w telewizji Fox News. „Podczas gdy (media) same - jak zastrzegł - idą do domu tej osoby z kamerą wideo, ujawniając, gdzie mieszka, i (ujawniając) potencjalnie jej tożsamość i tożsamość rodziny”. Rzecznik Białego Domu dodał, że tego rodzaju doniesienia są „niebezpieczne i zagrażają życiu”.
We wtorek „NYT” poinformował, że w nieujawnionej dotychczas misji z 2017 roku USA ewakuowały z Rosji jednego ze swych agentów. Według telewizji CNN, która jako pierwsza poinformowała o sprawie w poniedziałek, powodem była obawa o bezpieczeństwo jednego z najważniejszych źródeł CIA, mającego dostęp do najwyższych szczebli Kremla.
Jak pisze „NYT”, CIA tego „urzędnika średniego szczebla” zwerbowała i starannie wyszkoliła „dekady temu”; następnie „szybko zaczął się on piąć po szczeblach kariery” w rosyjskich władzach. Ostatecznie „wieloletnie źródło znalazło się na wpływowym stanowisku z dostępem do najwyższych szczebli Kremla” - czytamy w nowojorskim dzienniku.
Gdy Amerykanie - jak pisze gazeta - zaczęli orientować się, że Rosjanie usiłowali wpływać na wybory prezydenckie w 2016 roku, „informator stał się jednym z najważniejszych i ściśle chronionych aktywów CIA”. „Ale gdy służby wywiadowcze ujawniły wagę rosyjskiej ingerencji w wybory, podając nietypowe szczegóły”, sprawą zaczęły zajmować się media” - czytamy w „NYT”.
Według dziennika CIA z obawy o bezpieczeństwo swojego agenta pod koniec 2016 roku - jeszcze za administracji Baracka Obamy - zaoferowała mu ewakuację z Rosji, jednak początkowo informator odmówił wyjazdu ze względów rodzinnych, co „wywołało konsternację w siedzibie CIA” i wątpliwości co do wiarygodności agenta. Pojawiły się także obawy, czy źródło nie pracuje jako podwójny agent. Kilka miesięcy później, po kolejnych publikacjach medialnych, CIA ponownie zaproponowała informatorowi wycofanie z Rosji, na co ten wówczas przystał - pisze „NYT”. Gazeta podkreśla, że był to „koniec kariery jednego z najważniejszych źródeł CIA”.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potwierdził we wtorek, że Oleg Smolenkow, który według dziennika „Kommiersant” mógł być agentem USA, pracował do 2017 roku w administracji prezydenta Władimira Putina. Pieskow zastrzegł, że „nie może powiedzieć”, czy Smolenkow „był agentem, czy też nie”. Potwierdził natomiast, że „był taki pracownik administracji i ostatecznie został zwolniony” na mocy wewnętrznego rozporządzenia. Rzecznik podkreślił również, że stanowisko, które zajmował Smolenkow, „nie odnosi się do kategorii wyższych osób urzędowych” i „w ogóle nie przewiduje kontaktów z prezydentem”.
PAP, MS