Kościński: Musimy udoskonalić system podatkowy
Musimy udoskonalić system podatkowy, administrację i legislację, wprowadzając m.in. elektroniczne paragony i faktury, kasy online w formie oprogramowania czy kompleksowy e-Urząd Skarbowy - mówi w wywiadzie dla PAP nowy minister finansów Tadeusz Kościński. Potrzebna jest też zmiana modelu obsługi podatników - dodaje.
PAP: Panie ministrze, jakie będą pańskie priorytety w Ministerstwie Finansów?
Tadeusz Kościński: Bazując na osiągnięcia moich poprzedników z ostatnich czterech latach, musimy przejść do kolejnego etapu - udoskonalić system podatkowy, administrację i legislację, by odpowiadały wyzwaniom XXI wieku. Naszym celem jest taka administracja publiczna, która wspiera podatnika w budowie dobrobytu i bezpieczeństwa jego własnego i całego państwa. Możemy się zająć tworzeniem takich rozwiązań jak elektroniczne paragony i faktury, kasy online w formie oprogramowania czy kompleksowy e-Urząd Skarbowy, gdyż w ciągu ostatnich czterech lat wykonano pracę u podstaw.
W minionej kadencji kierownictwo oraz pracownicy i funkcjonariusze służb skarbowych utworzyli Krajową Administrację Skarbową, uszczelniano system podatkowy, zainicjowano cyfryzację. To były wielkie zadania, od powodzenia których zależała nie tylko możliwość realizacji wszystkich zobowiązań rządu w zakresie polityki społecznej. Miało to także wymiar systemowy, gdyż, jak słusznie podkreśla często premier Mateusz Morawiecki, przywróciło to elementarną sterowność państwu. Kilka lat temu zaczęliśmy głośno mówić, że trzeba skończyć z rajami podatkowymi, że trzeba walczyć z mafiami VAT. Dziś powtarza to cała Europa, korzystając przy tym z naszych doświadczeń i rozwiązań. Teraz czas na udoskonalanie naszej pracy, na zmiany, które sygnalizują nam sami podatnicy, a w szczególności przedsiębiorcy.
PAP: Czy to zapowiedź obniżki podatków?
TK: Rząd Prawa i Sprawiedliwości w poprzedniej kadencji dokonał pierwszych od wielu lat znaczących obniżek podatków, które miały charakter precyzyjnych cięć. Obliczone one były tak, aby pomóc najmniej zarabiającym, zatrudnionym na umowach o pracę oraz małemu i średniemu biznesowi.
To, czego najbardziej teraz potrzebujemy, to zmiana modelu obsługi podatników z systemu nazwijmy to „urzędowego” na model wspierający podatników, bardziej doradczy, który znamy np. z instytucji finansowych. Oczywiście nie da się wprost przełożyć rozwiązań z sektora komercyjnego - w którym pracowałem blisko 40 lat - do administracji, ale państwo musi być przyjazne, by podatnicy rozumieli, że daniny, które gromadzimy na rzecz państwa, służą wszystkim.
PAP: Jakich ułatwień możemy się zatem spodziewać?
TK: Pracujemy nad konkretnymi narzędziami, które ułatwią kontakt podatnika z urzędem. Mam tu na myśli nie tylko szereg rozwiązań cyfrowych, jak rozwinięcie usługi Twój e-PIT w e-Urząd Skarbowy, ale również tworzenie nowych platform dialogu z naszymi partnerami. Myślimy o nowej formule konsultacji w formie spotkań legislatorów, osób, które interpretują przepisy, tj. pracowników administracji, przedsiębiorców, doradców podatkowych, przedstawicieli pracowników, tak żeby dialog był możliwie szeroki i stały.
O skuteczności tego rodzaju rozwiązań przekonałem się w moim życiu zawodowym - w bankowości dużo czasu poświęcaliśmy z zespołem na kontakty z kluczowymi klientami i często to ich spostrzeżenia były dla nas drogowskazem, jak możemy ulepszać naszą pracę. Chciałbym, żeby Ministerstwo Finansów otworzyło się na taki dialog.
PAP: Dużo Pan nawiązuje do pracy w bankowości i w tym kontekście pojawiają się zarzuty przede wszystkim ze środowisk zbliżonych do Konfederacji, że rozpoczynał Pan swoją karierę zawodową w londyńskim oddziale Banku Handlowego, co mogło wiązać się wówczas, w końcówce lat 70., z koniecznością współpracy z aparatem PRL. Jak Pan to skomentuje?
TK: To dla mnie bolesne insynuacje, ponieważ moja rodzina po wojnie, ze względu na represje władz komunistycznych wobec osób walczących o wolną Polskę w armii Andersa zmuszona była do pozostania na emigracji. Dlatego urodziłem się w Londynie, a nie w Polsce. Pracę w bankowości zaczynałem w japońskim banku, a do londyńskiego oddziału Banku Handlowego trafiłem w ramach procesu rekrutacyjnego, podobnego do takiego, jakie obecnie są standardem również w Polsce, prowadzonego dla obywateli brytyjskich, gdyż tylko takim paszportem się wtedy legitymowałem. Każdy bank w londyńskim City musiał zatrudniać Brytyjczyków, którzy znali lokalne przepisy, zasady rachunkowości, odpowiadali za kontakty z regulatorami. Tak znalazłem się w oddziale Banku Handlowego.
Być może miałem szczęście, a być może sprawdzili moje pochodzenie i losy mojej rodziny. Jednak przez ponad 10 lat nigdy żadni funkcjonariusze i przedstawiciele ówczesnych władz nie próbowali nakłonić mnie, żebym - kolokwialnie mówiąc - przekonał się do „socjalistycznej drogi rozwoju” mojej ojczyzny. A jak tylko komunizm w Polsce upadł, przyjechałem do Polski i postanowiłem, że tu zostanę. Jestem z tej decyzji bardzo zadowolony, choć kosztowała mnie ona rozłąkę z rodzicami, którzy pozostali do końca życia w Anglii. Myślę jednak, że podejmując się służby publicznej w wolnej Polsce, w jakimś sensie wypełniam ich testament.
SzSz(PAP)