Informacje

Moskwa, Rosja / autor: Pixabay
Moskwa, Rosja / autor: Pixabay

Szef BBN: Putin gra w szerszą grę. On się boi

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 30 grudnia 2019, 19:31

  • Powiększ tekst

Słowa prezydenta Władimira Putina o Polsce to prawdopodobnie część szerszej kampanii przed obchodami rocznicy zakończenia II wojny światowej w Rosji i przed wizytą w Izraelu - mówi szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch

Jego zdaniem Putina mogły sprowokować wydarzenia pokazujące rolę Polski podczas wojny, budujące więź z Zachodem, a zarazem między narodami regionu dawniej ciemiężonymi przez Rosję. W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji, negatywnie oceniając wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie wybuchu II wojny światowej, stwierdził że przyczyną wojny nie był pakt Ribbentrop-Mołotow, lecz układ monachijski z 1938 r. Prezydent Rosji wskazywał na wykorzystanie go przez Polskę przy roszczeniach terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał m.in., że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami, i Związek Radziecki „niczego Polsce w istocie nie odbierał”.

Na pewno nie można tych słów lekceważyć, nie były one spontaniczne. Słowa odnoszące się do historycznej roli Polski były powtórzone kilkakrotnie, na zasadzie pudeł rezonansowych pomniejsi politycy też w sposób agresywny, niezgodny z prawdą wypowiadali się nasz temat - powiedział w poniedziałek Soloch.

Zdaniem szefa BBN o tym, jak przemyślana i precyzyjnie przygotowana jest ta akcja, świadczy przywołanie postaci ambasadora Lipskiego.

Trudno sobie wyobrazić, że Władimir Putin wcześniej znał nazwiska naszych przedwojennych ambasadorów - zauważa Soloch.

Jego zdaniem wypowiedź prezydenta Rosji jest zapewne fragmentem szerszej kampanii. W najbliższym czasie mamy rocznice wyzwolenia obozu Auschwitz; uroczystości odbędą się nie tylko w Polsce, gdzie prezydenta Putina nie będzie, ale również w Izraelu, gdzie Putin weźmie udział w obchodach - zauważył. Według Solocha wypowiedź Putina należy postrzegać także na płaszczyźnie relacji polsko-izraelskich, w kontekście kwestii antysemityzmu.

Przed nami również przygotowywane w Rosji - według zapowiedzi z dużym rozmachem - obchody Dnia Zwycięstwa 9 maja, więc musimy to postrzegać w kontekście szerszej strategii - powiedział szef BBN. Według niego w interesie rządzących Rosją będzie pokazanie jej jako kraju, który doprowadził do pokonania zła, jakim był faszyzm, i który wcześniej nic złego nie robił.

To, co w Rosji jest nazywane Wielką Wojną Ojczyźnianą, jest przedmiotem dumy Rosjan, w pewnej mierze słusznie, bo odnieśli zwycięstwo, pokonali hitlerowskie Niemcy. Jest to też obiektem pewnego narodowego konsensusu - nikt nie odważy się kwestionować pozytywnej roli, jaką Armia Czerwona odegrała w dziejach, zwłaszcza w okresie II wojny światowej jako armia wyzwolicielska, a jedynym złym były hitlerowskie Niemcy - dodał Soloch, którego zdaniem wypowiedź prezydenta Rosji była obliczona również na użytek wewnętrzny. - To na pewno także odwołanie się o uczuć patriotycznych czy dumy narodowej Rosjan - ocenił.

Według niego wypowiedź Putina to również w jakiejś mierze pokłosie naszej kampanii, przede wszystkim wobec naszych partnerów i sojuszników zachodnich, przypomnienia roli, jaką Polska odegrała w II wojnie światowej. Szczególnie wybrzmiało to w Warszawie - powiedział Soloch, przywołując wystąpienia prezydentów Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera i Polski Andrzeja Dudy, który jednoznacznie przypomniał złowrogą i kluczową dla rozpętania II wojny światowej rolę paktu Ribbentrop-Mołotow.

Odpowiadając na słowa krytyki, że nie mamy stałej linii w budowaniu narracji historycznej - było to skorelowane z międzynarodową akcją publikowania w czołowych dziennikach artykułów na ten temat; nasza narracja się przebiła. Rosja obserwowała i obserwuje takie rzeczy - zapewnia Soloch.

Według niego „elementem, który mógł prowokować taką, a nie inną reakcję prezydenta Putina, był szereg wydarzeń o charakterze symbolicznym budujących więź między narodami, które w przeszłości doznały cierpień ze strony imperium rosyjskiego czy później sowieckiego”.

Soloch przypomniał o pochówku szczątków powstańców styczniowych, który odbył się pod koniec listopada w Wilnie. Po raz pierwszy taka uroczystość zgromadziła narody dawnej Rzeczypospolitej, które uznały - co do tej pory nie zawsze było oczywiste - że również są dziedzicami tej historii; że to nie było polskie powstanie, lecz powstanie narodów Rzeczypospolitej przeciw uciskowi rosyjskiemu - powiedział Soloch. „Mam na myśli zwłaszcza Litwę, ale również Białoruś, którą - co bardzo intersujące, reprezentowała nie tylko opozycja, ale i wicepremier białoruskiego rządu; byli również przedstawiciele Ukrainy i Łotysze” - podkreślił.

Przywołał też wcześniejsze spotkanie prezydenta Dudy z ówczesną prezydent Litwy Dalią Grybauskaite z okazji rocznicy Unii Lubelskiej. „Unia - co do tej pory nie było regułą - została przez Litwę uznana za akt historyczny, którego Litwa także jest spadkobiercą w sensie pozytywnym. Do tej pory zdarzało się, że Unia Lubelska była interpretowana jako moment, w którym Litwa straciła niepodległość i niezależność” - zaznaczył szef BBN.

Dodał, że „takim symbolicznym aktom towarzyszyło realne zbliżenie, o czym świadczy, że prezydent, mimo początkowo trudnych relacji z poprzednią prezydent Litwy, zdołał nawiązać relacje, które doprowadziły do wspólnej deklaracji w sprawie bezpieczeństwa strategicznego, za czym poszły konkrety związane z zacieśnieniem współpracy wojskowej i nie tylko, co kontynuuje obecny prezydent Litwy Gitanas Nauseda”. Według Solocha również relacje Polski z Ukrainą mogły wzbudzać niezadowolenie Rosji.

Szef BBN zwrócił również uwagę, na udział prezydenta w obchodach wyzwolenia miast Flandrii przez dywizję gen. Maczka. „To pokazywało, jak bardzo jesteśmy związani z tym, co działo się na Zachodzie, i z wrażliwością społeczeństw zachodnich. Elementem przekazu było, że byliśmy sojusznikami, jednymi z tych, tych którzy walczyli z hitlerowskimi Niemcami, co zostało powtórzone przez prezydenta w czasie jego wizyty z okazji rocznicy bitwy ardeńskiej” - powiedział Soloch. Dodał, że podczas gdy jedne obchody podkreślały wkład Polski, drugie przypominały wkład żołnierzy amerykańskich w wyzwolenie Europy.

Tego typu działania uważam za ofensywę w dobrym tego słowa znaczeniu: budują pozytywny przekaz, przypominają jak ta sprawa wyglądała, jeśli chodzi o II wojnę światową, z drugiej strony pokazują, że byliśmy i jesteśmy częścią wolnego świata, i doskonale rozumiemy wrażliwość tamtej strony. To wszystko mogło być jednym z powodów, dla których Rosjanie czy konkretnie prezydent Putin zdecydował się na taki atak na Polskę w dość bezprecedensowym dla nas okresie Bożego Narodzenia” - stwierdził szef BBN.

Zobaczymy, jakie będą reakcje pozostałych państw. Na razie nasi sojusznicy i media zareagowali w sposób raczej dla nas pozytywny, co uważam za efekt pewnej konsekwentnej polityki. Być może polityka historyczna, którą prowadzi państwo polskie, momentami wydawała się chropawa; jednak, zwłaszcza w ostatnim roku, okazała się skuteczna, przynosząc również konkretne efekty - zaznaczył szef BBN.

PAP, mw

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych