Iskra nadziei: W Chinach prawie po epidemii
Gdy z jednego ze szpitali w południowych Chinach zwolniono ostatniego pacjenta wyleczonego z COVID-19, lekarze i pielęgniarki zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. Na świętowanie przyjdzie czas po 14-dniowej kwarantannie personelu - mówi jeden z lekarzy.
„Bardzo się cieszyłem” - wspomina kardiolog o nazwisku He, który zajmował się ciężkimi przypadkami COVID-19. Ze względu na restrykcje w kontaktach lekarzy z zagraniczną prasą prosi PAP o nieujawnianie jego imienia.
CZYTAJ TEŻ: Epidemia w Polsce: Zmarła 5 osoba
W sobotę z jego szpitala w mieście Changsha w prowincji Hunan wypisano ostatniego pacjenta, który przezwyciężył zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2. Od tego dnia w całym Hunanie nie ma już ani jednej osoby z potwierdzoną infekcją.
Jednym z ostatnich pacjentów He był 25-letni mężczyzna, który walczył z wirusem w szpitalu przez ponad miesiąc. Był ciężko chory, potrzebował mechanicznej wentylacji, by utrzymać poziom tlenu w organizmie - wspomina kardiolog.
„Zrywa się wiatr. Spróbujmy żyć - tak trzeba” - napisał 25-latek na kartce przyklejonej na drzwiach swojej szpitalnej sali, cytując poemat Paula Valery’ego. Słowa te przywołano w japońskim filmie animowanym pt. „Zrywa się wiatr”, w którym pojawia się m.in. postać dziewczyny nieuleczalnie chorej na gruźlicę. „Po sztormie pojawia się tęcza” - dopisał pod tym cytatem młody pacjent.
Na drzwiach przykleił też siedem kartek z podziękowaniami dla lekarzy i pielęgniarek. „Kto mówi, że najjaśniejsze są gwiazdy, nie widział oczu pracowników szpitala () Gogle zaparowały, maska przykryła kontur twarzy, ale zapamiętam te oczy” - napisał.
„To bardzo miły młody człowiek. Na Dzień Kobiet kupił róże lekarkom i pielęgniarkom” - mówi He. Wyjaśnia, że mężczyzna zamówił dostawę kwiatów ze szpitala przez internet. Wówczas czuł się już lepiej.
25-latek zaraził się prawdopodobnie w mieście Wuhan w środkowych Chinach, gdy wracał do Changshy z wycieczki do Japonii. Trafił do szpitala w dość dobrej kondycji, ale jego stan wkrótce się pogorszył. „Stan wielu pacjentów zmienia się jak parabola” - ocenia doktor He.
Po 15-20 dniach pacjent zaczął się czuć lepiej. 11 marca po raz pierwszy test na obecność wirusa dał u niego wynik ujemny. 13 marca 25-latek wyszedł ze szpitala.
W eliminacji wirusa z jego organizmu pomogło osocze pobrane od wyleczonych pacjentów, którzy wytworzyli przeciwko niemu przeciwciała - twierdzi He. Zaznacza, że dużą rolę w zwalczaniu choroby odgrywa układ odpornościowy pacjentów.
Po półtora miesiąca od wprowadzenia surowych środków kwarantanny życie w wielu chińskich regionach powoli wraca do normy. Mieszkańcy wciąż poddawani są kontrolom i pomiarom temperatury ciała, ale firmy, fabryki i restauracje stopniowo wznawiają działalność.
Po 25-latku ze szpitala He zwolniono jeszcze dwie osoby w starszym wieku, które ze względu na choroby współistniejące dłużej zmagały się z wirusem. Kardiolog powiedział, że gdy wypisano ostatniego pacjenta, poczuł, że kryzys w jego mieście mija. „Kolejna epidemia jest mniej prawdopodobna, bo ludzie i rząd są dobrze przygotowani” - ocenił.
„Lekarze i pielęgniarki zrobili sobie tylko zdjęcie, by to uczcić. Teraz przejdziemy 14-dniową kwarantannę w hotelu. Może za 14 dni, gdy wrócimy do naszego szpitala, będziemy świętować” - dodał.
W rozmowie z PAP He przekazał również wyrazy wsparcia dla osób zmagających się z wirusem w Polsce. „Polska to silny naród i myślę, że to przezwyciężycie” - ocenił.
W całych Chinach od początku pandemii COVID-19 odnotowano ponad 80,8 tys. zakażeń koronawirusem, ale do wtorku szpitale opuściło już ponad 68 tys. osób, które wyzdrowiały. Ponad 3,2 tys. zakażonych pacjentów zmarło. W Changshy stwierdzono 242 przypadki COVID-19 i dwa zgony - wynika z danych państwowej komisji zdrowia.
Podczas pracy z pacjentami koronawirusem zaraziło się również wielu lekarzy i pielęgniarek. Komisja informowała w połowie lutego o 1716 infekcjach i sześciu zgonach wśród personelu szpitali.
PAP/ as/