Eksperci: podczas mowy też możemy emitować cząstki wirusa
Osoby mające infekcję wirusową, również te bez jej objawów, mogą podczas zwykłej mowy emitować wystarczająco dużo cząstek wirusa w kropelkach śliny, aby zarazić innych - oceniają naukowcy z University of California w Davis (USA).
Ich zdaniem może to dotyczyć również SARS-CoV-2.
Praca na ten temat zostanie opublikowana w czasopiśmie „Aerosol Science and Technology”, informuje serwis EurekAlert.
Aerozole są rozproszonymi w powietrzu bardzo drobnymi kropelkami lub cząstkami stałymi. Wirusy powodujące infekcje oddechowe przenoszą się drogą kropelkową - poprzez drobne kropelki emitowane przez nas podczas kaszlu, kichania, ale i mowy. Jak tłumaczy współautor pracy profesor inżynierii chemicznej William Ristenpart, podczas zwykłej mowy powstaje znaczna ilość kropelek wydalanych do otoczenia i tworzących aerozol.
Mają one średnicę ok 1 mikrometra (tj. jedną milionową metra). Jest ona za mała, by kropelki te można było zobaczyć gołym okiem, ale wystarczająco duża, by mogły się w nich pomieścić cząstki wirusa, w tym wirusa grypy czy koronawirusa SARS-CoV-2.
Prof. Ristenpart razem z innymi badaczami opublikował w 2019 r. pracę, w której wykazał, że im głośniej ktoś mówi, tym więcej kropelek emituje w tym czasie do otoczenia. Niektóre osoby emitują ich szczególnie dużo - nawet 10 razy więcej niż inni ludzie. Na razie przyczyny tego nie są dobrze poznane.
W kolejnej pracy ze stycznia 2020 r., która ukazała się na łamach pisma „PLOS One”, ten sam zespół badaczy wykazał, że podczas wypowiadania zdań z większą liczbą samogłosek ludzie emitują więcej kropelek do otoczenia. Dlatego też, zdaniem badaczy fonetyka charakterystyczna dla niektórych języków może sprzyjać przenoszeniu się wirusów.
Naukowcy podkreślają, że obecnie nie wiadomo, jak istotne znaczenie ma emisja kropelek podczas mowy dla szerzenia się epidemii COVID-19. Jednak ich dotychczasowe obserwacje potwierdzają, jak ważne jest wprowadzanie obostrzeń związanych z kontaktami społecznymi podczas aktualnej pandemii.
Żeby dokładnie ocenić ryzyko przenoszenia się SARS-CoV-2 drogą kropelkową potrzebne są badania specjalistów z różnych dziedzin. Wirolodzy muszą ocenić jak duża liczba cząstek wirusa jest obecna w jednostce wydzieliny z dróg oddechowych, jak łatwo z wydzieliny tej formują się kropelki emitowane w powietrze i jak wiele cząstek wirusa potrzeba, by mogły wywołać infekcję u drugiej osoby. Z kolei badacze aerozoli muszą sprawdzić, na jaką odległość są w stanie przemieszczać się wyemitowane kropelki, jak wpływają na to ruchy powietrza w pomieszczeniu i jak szybko kropelki osiadają na powierzchniach pod wpływem siły grawitacji.
Czytaj też: Wiceminister zdrowia: nie ma propozycji kolejnych obostrzeń
PAP/KG