Te testy wykryją wirusa?
Testy diagnostyczne wykrywające przeciwciała są przydatne, gdy chcemy stwierdzić, czy osoba przebyła COVID-19, a nie w przypadku, gdy chcemy wykryć osoby, które są chore w tej chwili i mogą być źródłem zakażenia - wyjaśnia krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych prof. Andrzej Horban.
„Testy serologiczne, wykrywające przeciwciała, są przydatne dla sprawdzenia, czy pacjent przebył tę chorobę, czy wyzdrowiał” - powiedział profesor w rozmowie z PAP.
Dodał, że wirusa można wykryć 48 godzin przed wystąpieniem objawów albo jakiś czas po ich zakończeniu. Najdłuższy okres obecności wirusa w wydzielinie dróg oddechowych określono na 38 dni. Średnio jest to 20-21 dni.
„Wirusa można wykryć w wydzielinach dróg oddechowych. Szukamy jego antygenów lub fragmentów jego RNA - kwasu nukleinowego. W drugim przypadku wykorzystujemy technikę PCR (testy molekularne - PAP)” - powiedział.
W Polsce rekomendowane są testy molekularne polegające na izolacji i wykryciu fragmentów genomu wirusa SARS-CoV-2. Materiałem, który podlega analizie w zaawansowanym technologicznie laboratorium, jest wymaz pobrany z dolnych lub górnych dróg oddechowych. Ten rodzaj badania przeprowadza obecnie w Polsce ponad 70 laboratoriów. Dają one najbardziej wiarygodne wyniki.
Testy serologiczne wykrywają przeciwciała klasy IgM, IgA lub IgG, które organizm wytwarza w trakcie reakcji układu immunologicznego, prowadzące do eliminacji replikacji wirusa, a więc do wyzdrowienia. Istnieją różne techniki pozwalające na wykrycie przeciwciał, generalnie prostsze i możliwe do wykonania w laboratoriach analitycznych bez większego problemu.
Jak podkreślił profesor, w przypadku koronawirusa przeciwciała typu IgM pojawiają się, podobnie jak w większości innych chorób wirusowych, po 7-14 dniach od zakażenia.
„Po 7 dniach przeciwciała ma 40 proc. ludzi, a po 14 dniach ponad 90 proc. ludzi. Wykrywa się je we krwi. Dlatego też, jeżeli u pacjenta stwierdzi się typową sekwencję pojawiania się przeciwciał klas IgM i IgG świadczy to o tym, że już przechorował i wyzdrowiał. Z reguły obecność przeciwciała IgG świadczy o tym, że wirus został wyeliminowany” - wyjaśnił.
Jednocześnie profesor wytłumaczył jak dochodzi do zainfekowania organizmu.
„Wirus jest poniekąd materią nieożywioną, fragmentem kwasu nukleinowego, otoczonym otoczką. Wirusy nie poruszają się samodzielnie, dryfują z ruchem powietrza lub krwi. Wirus nie ma zdolności ruchu. Jeśli trafi na tzw. komórkę docelową może zacząć się namnażać. Komórka docelowa ma na sobie receptor, dzięki któremu wirus może się dostać do jej środka. Obrazowo można to wytłumaczyć w ten sposób, że owa komórka posiada zamek, a wirus - klucz do tego zamka. Dlatego też, jeśli to jest pojedyncza cząstka, szansa zakażenia się jest nieduża. Musi być zatem sporo tych wirusów, by trafiły do komórki” - powiedział.
Po przeniknięciu do komórki dochodzi do przepisania kodu RNA na kod DNA komórki. Dokonuje się to dzięki enzymowi, zwanym odwrotną polimerazą, który przyspiesza tę reakcję.
„W bardzo krótkim czasie DNA prowirusowe zmusza komórkę do wyprodukowania kolejnych wirusów według sztancy. Komórka produkuje ich miliony, biliardy. Musi to zrobić błyskawicznie, przed tym jak zacznie działać skutecznie układ immunologiczny, niszczący potomne wirusy lub komórki je produkujące” - wytłumaczył profesor.
W ten sposób zreplikowany wirus pojawia się na powierzchni komórek potomnych. W przypadku wirusa SARS-CoV-2 replikacja następuje w komórkach układu oddechowego, stąd też wirus przenoszony jest drogą kropelkową podczas oddychania czy kaszlu.
Jak zaznaczył profesor, wystąpienie objawów klinicznych nie jest związane z samym faktem namnażania wirusa, tylko z tym, że organizm neutralizuje te komórki, które produkują patogeny. Jednym słowem organizm usiłuje je zniszczyć. Na początku pierwszą linią obrony jest tzw. odpowiedź nieswoista organizmu, gdy broni się przed wtargnięciem wirusa.
„Są to np. łzy zawierające między innymi lizozym czy układ interferonów. Skomplikowane reakcje. Jednak jeśli bariera zostanie już przełamana, uruchamiana jest następna linia obrony. Wchodzą komórki cytotoksyczne, które niszczą komórki produkujące wirusa. Jeżeli jest ich dużo, to pojawiają się objawy kliniczne. Cytokiny powodują, że inne komórki są indukowane, pobudzane i przystępują do ataku” - wyjaśnił profesor.
Dodał dalej, że efektem działania cytokin jest na przykład gorączka, złe samopoczucie, bóle mięśni, bóle stawów, katar, kaszel.
Następnym etapem reakcji immunologicznej jest produkcja swoistych immunoglobulin.
„Te struktury produkowane są przez wyspecjalizowane limfocyty B. Dzielimy je na klasy. Na początku pojawiają się przeciwciała klasy IgM, potem IgA, potem IgG” - powiedział profesor.
Zauważył, że trudno jeszcze stwierdzić, czy w przypadku COVID-19 dochodzić będzie do reinfekcji. Wyraził przypuszczenie, że osoby, które przejdą zakażenie koronawirusem powinny być odporne na tego wirusa.
„Ludzie, którzy mają komórki pamięci immunologicznej, które pozwalają bardzo szybko uruchomić produkcję przeciwciał, są dużo mniej narażeni na chorobę. Nawet jeśli powtórnie zetkną się z wirusem, to jest on bardzo sprawnie unieszkodliwiany zanim rozwinie się choroba” - wyjaśnił. „Podobny mechanizm ochrony wywołuje podanie szczepionki, na którą w tym przypadku wszyscy czekają. Wszyscy, łącznie z uczestnikami ruchów antyszczepionkowych” - dodał.
PAP/ as/