Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 2. A może wniosek o upadłość?
Nagłe zawieszenie - lub znaczące ograniczenie – prowadzenia działalności gospodarczej z powodu COVID-19, zastało różne przedsiębiorstwa w całkiem odmiennych sytuacjach. Z pewnością, w wielu przypadkach było tak, iż firma już przed marcem 2020 przędła bardzo słabo. Ale mogło też być całkiem inaczej: przedsiębiorstwo „hulało” na całego i czasowe odłączenie tegoż od dopływu gotówki nie może skłonić właścicieli do poddania się bez walki. To jest: do złożenia do sądu wniosku o upadłość tego podmiotu.
Upadłość? Na pewno nie w każdej sytuacji
Ten krótki wstęp jasno pokazuje, że w kwestii podejmowania decyzji o ewentualnej reaktywacji działalności danej firmy lub złożenia wniosku o jej upadłość, nie można generalizować.
Oczywiście pojawi się pewnie w tym miejscu sporo głosów przedsiębiorców pokrzywdzonych przez wirusa, tego typu: nie po to przez dwadzieścia lat tyram jak wół i wypruwam z siebie flaki, aby oddać wszystko syndykowi i zamknąć firmę!
No właśnie. Podstawowe, pierwsze pytanie brzmi: co składam w ofierze, jeśli decyduję się na złożenie wniosku o upadłość firmy? W najgorszej sytuacji są przedsiębiorcy, którzy „zapakowali” pokaźny majątek do podmiotu prowadzącego działalność operacyjną. Czyli np. nieruchomość (jedną lub więcej), liczne środki transportu, czy też inny majątek ruchomy znaczącej wartości. Nie trzeba w takim przypadku być super ekonomistą, aby stwierdzić, że taki przypadek kompletnie nie kwalifikuje się na wejście w postępowanie upadłościowe. Dokładniej: z punktu widzenia przedsiębiorcy, jest to działanie absurdalne pod kątem opłacalności.
No ale przecież możemy mieć także skrajnie inną sytuację: w środkach trwałych danej firmy nie ma nic. Jest więc klasyczną wydmuszką, opartą na pracy określonego zespołu zatrudnionych tam osób, na know –how tego podmiotu oraz obecności na rynku przez dość długi okres, co daje rozpoznawalność marki i jest wystarczające (a raczej było – przed pandemią) do generowania odpowiednich zysków z prowadzonej działalności.
Patrz zawsze na rachunek zysków i strat!
W opisanej w poprzednim akapicie sytuacji, przedsiębiorca składając wniosek o upadłość takiej firmy nie traci nic! Złożenie wniosku do sądu celem wejścia w postępowanie upadłościowe, jest prostym przekazem, iż nie jestem w stanie kontynuować działalności po pozbawieniu mnie przychodów.
Jeśli bowiem taki ruch nie zostanie wykonany o czasie, ów przedsiębiorca będzie zmuszony do dokładania pieniędzy – z majątku osobistego - do kosztów działalności. Co w opisanej sytuacji, z dużym prawdopodobieństwem, może zakończyć się jego totalnym bankructwem. Szczególnie, jeśli ratowany podmiot generuje znaczące, stałe koszty.
Pragnę tu zauważyć, iż złożenie wniosku o upadłość firmy – wydmuszki, wcale nie oznacza, iż działalność ta zostanie pogrzebana na wieki wieków. Jest dokładnie odwrotnie: przedsiębiorca może, jak tylko uzna to za stosowne i bezpieczne, otworzyć nowy podmiot. Taki zupełnie bez historii, bez zobowiązań, bez zawartych (na moment otwarcia) jakichkolwiek umów długoterminowych.
Może oczywiście zatrudnić wybranych pracowników (tj. niekoniecznie wszystkich) z firmy, która poszła do upadłości. W tym wypadku, strony umowy od nowa powinny ustalić warunki współpracy, nie muszą być one identyczne, jak uprzednio.
Szkoda, że tego wcześniej nie przeczytałeś…
Być może teraz niejeden przedsiębiorca żałuje, że w ten właśnie sposób nie zorganizował swojej działalności. I niestety „wpakował’ mnóstwo majątku do firmy, której na pewno już nie uratuje, lub nie ma takiej pewności. Ale jak to się mówi: nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Powinno być jednak źródłem refleksji na przyszłość.
Powyższe bowiem pokazuje, jak ważne jest przy prowadzeniu działalności gospodarczej stosowanie technik antywindykacyjnych. Także w sytuacji, kiedy nic nie zapowiada, aby w danej firmie zagościł kryzys.
W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć mój tekst, który ukazał się w lutym br. – trochę więc jakby proroczo – na portalu Rzeczpospolitej. Jest to publikacja pt. „Antywidykacyjne porady dla przedsiębiorców”, poniżej link:
https://www.rp.pl/Opinie/302249934-Krzysztof-Oppenheim-Antywindykacyjne-porady-dla-przedsiebiorcow.html Oto jedna z porad, jaką znajdą Państwo w tymże opracowaniu:
„Rada nr 2. Oddzielaj posiadany majątek od działalności operacyjnej Nierzadko wchodzimy w biznes z własnym majątkiem. Czasem bogacimy się w trakcie prowadzonej działalności. Aby jednak nie ryzykować utraty posiadanego majątku, zawsze - kiedy to możliwe - należy oddzielać tenże od działalności operacyjnej. Optymalny wariant, do którego należy zawsze dążyć: podmiot, prowadzący działalność operacyjną jest firmą nie posiadającą żadnego majątku. Ewentualny, niespodziewany cios w taki podmiot pozostanie dla przedsiębiorcy zapewne bolesny, ale nie spowoduje utraty posiadanych aktywów.”
A może upadłość konsumencka?
Wróćmy jeszcze do sytuacji, kiedy dana firma posiadała poważne problemy finansowe jeszcze przed pandemią. Obecna sytuacja okazać się mogła dla takiego podmiotu przysłowiowym gwoździem do trumny. Wtedy warto przeanalizować sensowność złożenia wniosku o upadłość konsumencką przez osobę (lub osoby) prowadzące tę firmę. Szczególnie ma to sens, jeśli jest to spółka osobowa lub JDG (jednoosobowa działalność gospodarcza), więc długi firmy będą wprost obciążać także jej właścicieli.
Prawdą jest, iż upadłość konsumencka jest rozwiązaniem mało komfortowym. Ale są też poważne korzyści: w konsekwencji pozwala na pełne oddłużenie. Pamiętajmy jednak o tym, że upadły musi oddać do masy upadłości cały swój majątek. Więc taka metoda ma sens, jeśli ten majątek nie jest pokaźny. A najlepiej – żaden, co by świadczyło, iż przedsiębiorca umiał się zabezpieczyć przed tzw. czarnymi łabędziami w biznesie. Albo po prostu: niczego się nie dorobił. Niemniej jednak, w obu sytuacjach skorzystanie z opcji upadłości konsumenckiej – po uprzednim zakończeniu działalności firmy – ma sens.
Upadłość niejedno ma imię…
Porównując upadłość konsumencką do wejścia w upadłość prowadzonej firmy, nie zapominajmy o podstawowej różnicy. Jeśli faktycznie firma jest wydmuszką, tj. nie ma majątku, lub nie stanowi tenże znaczącej wartości, wtedy z całą pewnością sąd oddali wniosek o upadłość takiego podmiotu, powołując się na cytowany poniżej, Art. 13. z ustawy Prawo upadłościowe:
„Art. 13. Oddalenie wniosku o ogłoszenie upadłości 1. Sąd oddali wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania lub wystarcza jedynie na zaspokojenie tych kosztów.”
Pomimo wiadomego zakończenia próby uzyskania orzeczenia o upadłości firmy, złożenie wniosku o jej upadłość, absolutnie nie jest jedynie sztuką dla sztuki. Bowiem takie działanie, w wielu przypadkach, uchroni przedsiębiorcę od konieczności spłaty powstałych zobowiązań z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej przez ów podmiot. Podkreślenia wymaga tu zwrot „w wielu przypadkach” – niestety, jeśli firma prowadzona była w formie spółki osobowej, czy jako jednoosobowa działalność gospodarcza, opisane działanie z pewnością nie będzie wystarczające. Ale to już temat na zupełnie inne opracowanie.
Jak widać, wbrew pozorom, jest wiele sytuacji, kiedy sądowa procedura, znana nam z ustawy Prawo upadłościowe, może okazać się działaniem optymalnym dla przedsiębiorcy. Zanim jednak taką decyzję zdecydujesz się podjąć: zapoznaj się, proszę, z pozostałymi odcinkami niniejszego Poradnika. Kolejne porady z tego cyklu będą ukazywać się co kilka dni na portalu w Gospodarce.pl.
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, upadłości konsumenckiej, a także w pomocy podmiotom gospodarczym, które znalazły się w sytuacji braku płynności finansowej. Członek Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Aktywny przedsiębiorca od ponad 25 lat.
Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 1. Co dalej, przedsiębiorco?