Pomoc dla polskich firm, radość dla dzieci
Sprawianie radości dzieciom, wybieranie towarów, których produkcja nie szkodzi planecie, i jednoczesne wspieranie lokalnych polskich producentów – czy da się to wszystko połączyć? Okazuje się, że tak. Największa sieć handlowa w Polsce właśnie uruchomiła kolejną akcję lojalnościową, której założenia warto poznać bliżej
Zacznijmy od nazwy „Gang Fajniaków” – takie miano nosi nowa akcja Biedronki, która ma nakłonić rodziców dzieci do zakupów w sieci jej sklepów. W zamian za wydawane tam złotówki klienci zbierają punkty, które następnie mogą wymienić na maskotki. Na pierwszy rzut oka akcja nie wydaje się niczym nowym, sieć miała już bowiem wcześniej swoje „gangi” maskotek, np. popularny „Gang Świeżaków”, który miał wspierać zdrowe nawyki żywieniowe wśród dzieci. Premiowano wówczas zakupy świeżych warzyw i owoców, bo epidemia otyłości, również wśród najmłodszych, to problem, który zauważają wszyscy.
Tym razem specjaliści od marketingu Biedronki wynaleźli kolejny motywator. Otóż „Gang Fajniaków” ma zwracać uwagę na ekologię. Na szczęście nasze dzieci nie będą się domagać pluszowej Grety Thunberg z Biedronki, a jedynie Pieska Piotrusia, Dębu Dyzia czy Drzewa Dobromira. Ciekawi obecność maskotki imieniem Smog Stefek, ale sieć tłumaczy, że w dobrej historii dla dzieci musi być też jakiś szwarccharakter. Na pozór wydaje się, że to kolejna akcja z modnym tematem w tle. Gdy przyjrzeliśmy się jednak dokładnie regulaminowi, dowiedzieliśmy się, że ma ona jeszcze jeden bardzo istotny aspekt.
Okazuje się, że Biedronka postanowiła tym razem premiować dodatkowymi punktami produkty polskie. Dokładny cytat z regulaminu akcji brzmi: „Kupuj, co polskie, co tworzy wartość dla polskiej gospodarki – oznaczenia produktów, za zakup których Uczestnik otrzyma dodatkowy punkt i dotyczy produktów, które są produkowane lub przetwarzane, lub konfekcjonowane w Polsce przez przedsiębiorców zarejestrowanych w Polsce lub zatrudniających pracowników w Polsce, lub płacących w Polsce podatki, lub posiadających prawa do znaków towarowych zarejestrowanych w Polsce, co tworzy wartość dla polskiej gospodarki”.
Tu warto przypomnieć, że media należące do Grupy Fratria od miesięcy namawiają klientów do świadomych zakupów w ramach akcji „Kupuję, bo polskie”, by wesprzeć polskich producentów w wychodzeniu z kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa. Nie wiemy, czy to efekt działalności Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który bacznie przygląda się ostatnimi czasy Biedronce, ale takie podejście do tematu przez sieć handlową jest warte odnotowania. Pojawia się pytanie, czy to nie efekt chwilowej mody i dobrego wyczucia trendów? Sprawdzamy w raporcie zrównoważonego rozwoju Biedronki. Wynika z niego, że w 2019 r. 93 proc. produktów sprzedawanych w sieci pochodziło od polskich dostawców.
Niestety rok 2020 to czas, w którym wiele danych statystycznych będzie się znacząco różniło od lat ubiegłych. Wiele firm, nawet tych największych, zachwiało się w posadach podczas wiosennego lockdownu spowodowanego walką z koronawirusem. Polska gospodarka otrzymała bardzo szybko wsparcie dzięki działaniom rządu. A co wtedy robił największy gracz w handlu? Czy ma mandat do posługiwania się teraz patriotycznymi nutami?
Przeglądamy informacje prasowe Biedronki. „Zajrzyj do Biedronki po lokalną prasę” – głosi tytuł jednego z materiałów. Słusznie, w czasie najostrzejszego zamrożenia gospodarki prawdziwie polskie gazety lokalne bardzo ucierpiały. Co dalej? W kwietniu Biedronka ogłosiła program „Czas na wspieranie małych producentów”. Według założeń akcji nawet najmniejsze firmy miały mieć szansę na kooperację z największą siecią sklepów w Polsce. „Dzięki niej [akcji – przyp. red.] zwiększy się bowiem różnorodność produktowa, a poszukiwane i cenione przez klientów produkty regionalne, znajdą swoje miejsce na półkach ich ulubionych sklepów. Oferta dostępna w ramach akcji będzie zmienna w zależności od regionu, a nawet wybranych sklepów w danym województwie” – podawała w komunikacie Biedronka.
Szukamy efektów, bo deklaracja to jedno, ale co z tego wyszło, ciekawi nas bardziej. Docieramy do informacji, że w ramach programu ponad 170 producentów weszło z siecią w kooperację. Do połowy wakacji Biedronka otrzymała ponad 500 zgłoszeń. Robi wrażenie, zwłaszcza że sieć handlowa deklaruje współpracę z 1000 firm jeszcze w 2019 r. Nam to jednak nie wystarcza i szukamy u źródeł, u polskich producentów.
Trafiamy na ZPH Barbara. Ta niewielka firma powstała w 1983 r. i szybko stała się jednym z trzech najlepiej prosperujących przedsiębiorstw w powiecie nowosądeckim. Właściciele – pani Ewa z mężem – zaczynali małymi krokami, uruchamiając linię produkującą paluszki oraz wafle tortowe, które szybko podbiły lokalny rynek. Gdy nastąpiło zamrożenie gospodarki, linie produkcyjne w ZPH Barbara stanęły właściwie z dnia na dzień.
Firma obrała nowy cel: uratować choć jeden produkt, który pozwoli przedsiębiorstwu uniknąć zakończenia działalności. Telefony dawnych kontrahentów jednak nie odpowiadały – część firm na przestrzeni lat przestała istnieć lub sama mierzyła się z podobnymi problemami. Właściciele firmy odezwali się do Biedronki.
W trakcie kryzysu nikt poza Biedronką nie wspierał małych producentów. Nikt nie pamiętał, że niewielkie, rodzinne firmy mają ogromny wpływ na życie wielu ludzi w swoim regionie. Dzięki programowi uratowaliśmy się przed upadkiem – w marcu zamówienia całkowicie stanęły, a już kilka tygodni później wszystkie ręce musiały znowu być na pokładzie. W sytuacji całkowicie beznadziejnej tkwiliśmy zaledwie dwa tygodnie. Gdyby trwało to dłużej, nie wiem, czy byśmy się pozbierali – mówi dyrektor zakładu Anna Reimschussl.
Dzięki tej współpracy ZPH Barbara mogła sama wesprzeć kolejne firmy z powiatu nowosądeckiego. Pracuje z nimi do dziś.
Podobną opinię wyraża Ewa Bartnik, prezes OSM Bychawa z Lubelszczyzny. – W stosunku do ubiegłego roku ceny masła, śmietany i mleka w proszku spadły o ok. 30 proc. – mówi szefowa OSM. Sytuację tej spółdzielni mleczarskiej w okresie stagnacji uratowała współpraca z Biedronką.
Biedronka zgłosiła się do nas z bardzo dużym zamówieniem w ramach akcji „Czas na pomaganie”. Nasze produkty – masła, kefiry, maślanki – nagle zaczęły być dostępne w całym kraju. Nie wiem, czy przetrwalibyśmy bez tego wsparcia – dodaje prezes Ewa Bartnik.
Podobnych historii jest więcej. Jeśli można za coś pochwalić Biedronkę, to właśnie za takie podejście do patriotyzmu gospodarczego, które promuje kupowanie produktów wytworzonych lub tworzących wartość dodaną do naszej gospodarki. Od niedawna klienci Biedronki mogą nawet zobaczyć na paragonach, ile wydali na takie produkty. Warto o tym pamiętać, nawet jeśli wiąże się to z lamentami dzieci o nowego pluszaka.
BZ
CZYTAJ TEŻ: Badanie wGospodarce.pl: PZU wygrywa satysfakcją klientów
CZYTAJ TEŻ: Oscary. Bez kobiet, mniejszości rasowych i LGBTQ+ nie będzie statuetki!
CZYTAJ TEŻ: Polska z najmniejszym spadkiem PKB w II kw.