Instytut Spraw Publicznych: Młodzi w kryzysowej powodzi
Jutro Premier Donald Tusk wygłosi swoje „drugie expose”. Według zapowiedzi, wystąpi z propozycją obciążenia pracodawców podpisujących umowy o dzieło obowiązkiem opłacenia pracownikowi składki do ZUS.
– Ta propozycja nie rozwiązuje rzeczywistego problemu – uważa Maciej Pańków, ekspert Instytutu Spraw Publicznych. – Umowa o dzieło nadal powinna być nieoskładkowana. Dobrze spełnia swoją rolę w pewnych sytuacjach. Prawdziwy problem w Polsce polega na nadużywaniu tej formy kontraktu. Sprzyjają temu nieprecyzyjne przepisy i trudna sytuacja gospodarcza.
Dominik Owczarek, analityk ISP, dodaje:
– Pod względem ilości zawieranych terminowych umów o pracę i umów cywilnoprawnych jesteśmy niechlubnym liderem w Europie. Obłożenie umów cywilnoprawnych składkami do ZUS może wpłynąć korzystnie na bezpieczeństwo pracowników, jednak istnieje duże ryzyko, że rzesza ludzi, dotychczas pracujących na takich zasadach, zasili po reformie szarą strefę. Ten problem wymaga przeprowadzenia szerokich konsultacji społecznych, a decyzje nie mogą być podejmowane pochopnie.
Analitycy ISP już od dłuższego czasu przyglądają się alarmującej sytuacji młodych na rynku pracy. Przytaczają liczby, które mówią same za siebie: 25% młodych do 24. roku życia nie ma pracy. Połowa wszystkich zarejestrowanych bezrobotnych nie ukończyła 34 lat. 70% umów podpisywanych przez Polaków przed 24. urodzinami to umowy terminowe. Dziś jest gorzej niż kilka lat temu. Sytuacja młodych wymaga analizy i konkretnych decyzji - apelują analitycy Instytutu Spraw Publicznych i przedstawiają raport „Młodzi na rynku pracy”.
Dlaczego młodzi mają pod górkę?
Według autora raportu, Macieja Pańkowa, trudna sytuacja młodych wynika z trwającego od 2008 roku kryzysu gospodarczego. Spowolnienie gospodarcze w Polsce spowodowało, że poziom zatrudnienia nie wzrasta. Na niekorzystną sytuację młodych osób wpływa również wysoka inflacja, która powoduje, że konsumpcja spada, a w rezultacie rynek staje się mniej chłonny. Sytuacja gospodarcza doprowadziła do konieczności poczynienia cięć w wydatkach budżetowych. Zamrożony został m.in. Fundusz Pracy, z którego środki były przeznaczane na aktywizację bezrobotnych. Po kieszeni uderzyła młodych także podwyżka podatków i likwidacja niektórych ulg. Skończył się również program „Rodzina na swoim”, kierowany do młodych małżeństw. To wszystko powoduje, że młody człowiek musi się dziś starać podwójnie.
Umowy pod lupą
Jednym z najbardziej niepokojących zjawisk wykazanych w badaniach jest lawinowy wzrost liczby terminowych umów o pracę i umów cywilnoprawnych. W Polsce mamy jeden z najwyższych w Europie odsetków takich kontraktów. Zamiast stabilnego zatrudnienia na umowę o pracę na czas nieokreślony, młodemu człowiekowi proponowane są dziś bezpłatne staże, zlecenia, umowy o dzieło, czy umowy na czas określony. Ci, którym udało się zdobyć stały etat mogą śmiało nazywać się szczęściarzami.
Najczęściej zawierane są umowy terminowe. W grupie osób przed 24. rokiem życia stanowią aż 70% wszystkich podpisywanych umów. To daje Polsce niechlubne drugie miejsce w Europie (po Słowenii). Powszechność takich umów niepokoi ponieważ nie dają one pracownikowi poczucia stabilizacji i perspektyw rozwoju czy awansu zawodowego, tak ważnych w przypadku młodych osób.
NEETs, czyli młodzi z małymi szansami
Bez pracy, bez wykształcenia, bez szkoleń i doświadczenia. Zachodni eksperci mówią na nich NEETs, co pochodzi z angielskiego not in employment, any education and training. Raport opisuje kategorię osób, które nie pracują, czyli nie zarabiają, a ich szanse na zmianę tego stanu rzeczy są niewielkie. Kosztowni dla państwa, w dłuższej perspektywie czasowej mogą stać się gwoździem do trumny niejednego budżetu. W Polsce odsetek NEETs wśród 18-24 latków wynosi prawie 15%, a w grupie 25-29 lat liczba rośnie do 21,7%.
Inżynierowi może nie być łatwiej niż magistrowi
Według danych PUP w 2010 roku osoby przed 30. rokiem życia aż dwukrotnie częściej od pozostałych grup wiekowych bezskutecznie poszukiwały zatrudnienia. Jednocześnie w Polsce mamy jeden z najwyższych w UE wskaźnik skolaryzacji – prawie połowa Polaków przed 30. ma wyższe wykształcenie. Okazuje się, że nie chroni ono jednak przed bezrobociem. Co więcej, ukończenie kierunku technicznego lub ścisłego także nie gwarantuje pracy. Bezrobocie wśród absolwentów wielu kierunków społecznych czy humanistycznych i tzw. zamawianych wygląda bardzo podobnie. Inaczej wyglądają jednak statystyki wśród absolwentów uniwersytetów cieszących się opinią prestiżowych i absolwentów innych uczelni wyższych. Ta druga grupa musi po studiach ze zdwojoną energią walczyć o zatrudnienie. Martwi również fakt, że wielu pracodawców wskazuje na braki w wykształceniu studentów pod kątem podjęcia pracy w zawodzie.
– Uczelnie powinny bardziej współpracować z pracodawcami i odwrotnie. Stawiać także na wykształcenie pewnych umiejętności, a nie tylko bazy teoretycznej. Wtedy wykształcenie spełni swój cel. – mówi Pańków.
Studiuj z głową, ucz się nie tylko na uniwersytecie
Maciej Pańków apeluje do samych studentów o rozsądek przy wyborze kierunków studiów. I wbrew pozorom nie chodzi mu o wybór kierunków ścisłych, np. zamawianych, czyli takich, których studiowanie wspiera finansowo państwo.
– Najważniejsze to wybrać kierunek zgodnie z własnymi zainteresowaniami, w którym młoda osoba będzie mogła rozwinąć skrzydła. I nie poprzestać na samym studiowaniu. Każda aktywność pozauczelniana zwiększa nasze szanse na rynku pracy i daje nam dodatkowe doświadczenie. Karierę warto zacząć już na uczelni, szukając ciekawych obszarów, w których można wykorzystać swoje talenty. Wtedy kryzys nas nie zaskoczy.
Link do raportu: