Mapa biedy i bogactwa. Ile Polacy naprawdę mają w portfelu
Pierwsze miejsce, z siłą nabywczą na mieszkańca wynoszącą 12 120 euro rocznie (ok. 54 tys. zł), zajmuje Warszawa. Jej mieszkańcy dysponują o niemal 70 proc. większą kwotą pieniędzy na wydatki i oszczędności niż wynosi średnia krajowa. Mieszkańcy najbogatszych powiatów w Polsce mają w portfelu ponad dwa razy więcej niż mieszkańcy tych najbiedniejszych - wynika z raportu firmy GfK. Mieszkańcy innych krajów europejskich średnio mają zdecydowanie grubsze portfele
Czytaj też: Polska awansowała w rankingu siły nabywczej w Europie
Przeciętny dochód, jakim dysponuje rocznie Polak, po potrąceniu podatków i składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, wynosi średnio 7 143 euro, czyli około 32 tys. zł – twierdzą eksperci GfK w raporcie Purchasing Power Europe 2020. To około 2,6 tys. zł miesięcznie (licząc po kursie 4,5 zł za euro). Tyle średnio może przeznaczyć Kowalski na jedzenie, mieszkanie, usługi, ale też pozostałe wydatki, takie jak choćby wakacje czy transport.
W tej kwocie uwzględnione są też ewentualne oszczędności. Warto pamiętać, że jest to kwota przypadająca na jedną osobę w gospodarstwie domowym i dotyczy dochodów ze wszystkich źródeł, w tym świadczeń społecznych.
Wspomniane 32 tys. zł rocznie to polska średnia krajowa. Nadal zauważalne są duże różnice w rozkładzie siły nabywczej w 380 powiatach. Tylko w 17 z nich siła nabywcza na mieszkańca jest o co najmniej 20 proc. wyższa od średniej krajowej. Za to aż w 106 powiatach jest o co najmniej 20 proc. niższa od tej średniej.
W których powiatach statystyczny Kowalski ma w portfelu najwięcej, a w których najmniej?
Pierwsze miejsce przypada oczywiście stolicy Polski. Siła nabywcza na mieszkańca Warszawy średnio wynosi 12 120 euro, czyli ok. 54 tys. zł rocznie. Jej mieszkańcy dysponują o niemal 70 proc. większą kwotą pieniędzy na wydatki i oszczędności niż wynosi średnia krajowa.
Czytaj też: Trudne życie gospodarcze II Rzeczypospolitej
W pierwszej dziesiątce rankingu znajdują się głównie miasta na prawach powiatu. Top 10 zamykają Gliwice. Mieszkaniec tego miasta ma średnio do dyspozycji 9 111 euro rocznie, czyli ok. 40 tys. zł.
Na drugim końcu rankingu znajduje się, powiat szydłowiecki w województwie mazowieckim, położony w odległości 130 km od „najbogatszej” stolicy. Siła nabywcza na osobę wynosi tam zaledwie 4 721 euro (ok. 21 tys. zł), co stanowi 66 proc. średniej krajowej.
Podczas gdy mieszkaniec Warszawy ma do dyspozycji ok. 4,5 tys. zł miesięcznie, mieszkaniec powiatu szydłowieckiego zaledwie 1,8 tys. zł miesięcznie, czyli 2,5 razy mniej. Różnice w zamożności Polaków są zatem znaczne. Widać to na mapce powyżej. Przedstawiono na niej tzw. wskaźnik siły nabywczej. Kolor czerwony oznacza wysoki dochód do dyspozycji, żółty - średni, a granatowy i szary - niski.
Bogata Europa
Ostatnie lata należały do udanych na polskim rynku pracy. Bezrobocie spadało, a zarobki rosły. Wzrost gospodarczy napędzała konsumpcja. W porównaniu ze średnią europejską jednak dochody Polaków wypadają dość blado, brzmią konkluzje analityków GfK. Okazuje się, że nawet mieszkańcy najbogatszej w kraju Warszawy mają w portfelu zaledwie 87 proc. tego, ile wynosi średnia europejska. Statystyczny Polak ma w portfelu zaledwie 51 proc., a mieszkaniec powiatu szydłowieckiego - jedynie 34 proc. średniej europejskiej. Czy w Europie możliwe jest dalsze wyrównanie standardu życia pomiędzy regionami biednymi a bogatymi? Trudno powiedzieć, biorąc pod uwagę względną niechęć firm z krajów Zachodnich i koncernów międzynarodowych do tego, aby „gubić” pieniądze na peryferiach kontynentu. Nie tylko w Europie, biznes ma charakter scentralizowany, gdzie centrala najwięcej ma do powiedzenia i zazwyczaj dobrze na tym wychodzi, a kapitał jak się okazało ma narodowość oraz, coraz częściej, przeróżne pomysły polityczne na temat tego, kogo, gdzie i jak urządzić.
W raporcie pokazano też wpływ pandemii na dochody polskich gospodarstw domowych. Corona Impact Index wynosi w Polsce 138, co oznacza, ze spadek potencjału nabywczego jest o 38 proc. wyższy niż przeciętnie w Europie. Niestety druga fala pandemii prawdopodobnie podniesie jeszcze skalę tego spadku.
- Obecnie skala tych spadków w Polsce jest w zróżnicowana regionalnie. W zależności od rozwoju sytuacji, w najbardziej pesymistycznym scenariuszu, prognozowana jest skala spadków pomiędzy 14,4 a 23,7 proc. Oznacza to, iż w niektórych powiatach potencjał zakupowy może spaść nawet o niemal jedną czwartą. Dojdzie do tego przy założeniu, że izolacja Polaków potrwała łącznie 4 miesiące (2 miesiące wiosną i 2 miesiące jesień), a powrót do poziomów sprzedaży sprzed epidemii nastąpi w grudniu 2021 roku - mówi Agnieszka Szlaska-Bąk, Client Business Partner w GfK, ekspertka analiz geomarketingowych. Inną kwestią jest, czy ktoś, a jeśli tak, to kto, zyska na pandemii, udzielaniu kredytów i sprzedaży medykamentów.
money.pl/mt