TYLKO U NAS
Policjanci przyznają: Kontrola diesli to fikcja!
Ostatni raport NIK o ściganiu tych, którzy kosztem naszego zdrowia chcą oszczędzić kilka złotych, wycinając filtry w swoich samochodach z silnikiem diesla, stwierdzał brutalnie, że zrobiono wiele, by tacy kierowcy pozostawali bezkarni. Tu, niestety, nadal niewiele się zmieniło. Choć tacy ludzie skazują nas na choroby układu oddechowego i zachorowanie na raka, nadal brak odpowiedzialności karnej, a policja nadal rozkłada ręce
To problem praktycznie wszystkich Polaków mieszkających w miastach. Ma również związek z tym, że choć średni wiek sprowadzanego do Polski używanego auta wynosi 12 lat, to w Polsce, wg. danych CEPIK, większość samochodów na naszych drogach ma 19,6 lat! W przypadku tak starych samochodów zwłaszcza z czasem we znaki właścicielom dają się montowane w nich filtry, których czyszczenie wymaga trochę zachodu, więc… po prostu je wycinają. Policja miała to ścigać. Anonimowy policjant podzielił się z nami aktualnym stanem rzeczy. Mówiąc krótko: jest gorzej niż dramatycznie.
Niezależnie od tego, co myślimy na temat globalnego ocieplenia i wpływu człowieka na środowisko, ten wpływ jest faktem. Tak samo jak sami trujemy się nawzajem paląc śmieciami w tzw. kopciuchach zimą, latem trują nas jeżdżące kopciuchy, czyli auta z z silnikiem diesla, ale wyciętym filtrem cząstek stałych (DPF lub FAP). Problemu by nie było, gdyby zastępy Polaków masowo nie wycinały tych filtrów, które dopiero sprawiają, że prawdziwe staje się stwierdzenie, że nowoczesny diesel jest bardziej ekologiczny od pojazdu elektrycznego. Ich wycięcie z mechanicznego punktu widzenia jest bardziej ekonomiczne dla portfela kierowcy, jednak generuje masy pyłów zawieszonych, które zwłaszcza w miastach wdychają wszyscy dookoła. Pyły zawieszone w postaci fruwającej sadzy nasze płuca, które są żywą gąbką, chłoną jak prawdziwa gąbka i się nią zatykają. Słowem, przez oszczędność na jednym układzie wydechowym tacy kierowcy w miastach niszczą setki, jeśli nie tysiące ludzkich układów oddechowych.
Filtr DPF trzeba wymienić na nowy po 80-200 tys. km. Kosztuje od ok. 2 tys. zł do 15-16 tys. zł. Fachowcy z firm zajmujących się regeneracją filtrów zwracają uwagę na to, że trafiają do nich filtry zatkane już po 30 tys. km. I głównie z tych powodów kierowcy decydują się na wycięcie filtra DPF. Mandat za brak filtra DPF to 500 zł.
Opublikowany minionej zimy raport NIK był dla policji oraz władz miażdżący. NIK skrytykował wtedy rząd, policję, starostów i stacje kontroli pojazdów, a także cały system kontrolujący stan techniczny samochodów. Praktycznie: takiego funkcjonującego systemu brak.
Jednak coraz więcej osób bardzo zwraca na to uwagę, zwłaszcza latem, gdy przy otwartych oknach jedziemy za kimś, kto karmi nas czarną chmurą duszących spalin, przez które nie tylko zatruwamy własne płuca, ale i na chwilę możemy nawet utracić widoczność, co grozić może wypadkiem. Jak się dowiadujemy, nie ma jak tego zgłosić, a policja nadal nie ma też jak zatrzymać takiego delikwenta, ponieważ formalnie to zbyt mało społecznie szkodliwe wykroczenie, by wymagało pilnej interwencji, a nawet jeśli takowa się uda, to i tak na ogół nie skończy się sankcją. Nie ma co liczyć też na coś, co wydawałoby się oczywistym: zgłoszeniem numeru jeżdżącego kopciucha do systemu, by patrol mógł go wyłapać. Jak się okazuje, to, co od dawna ma np. KAS i Służba Celna dla zwalczania przemytu paliwa, dla polskiej policji nadal jest czymś z filmów Science-Fiction.
System? Takie systemy zgłaszania np. po rejestracji, to są na filmach. Nie dysponujemy takimi narzędziami, by podjąć interwencję. Zresztą, to powinna robić raczej Inspekcja Transportu Drogowego - mówi nam anonimowo jeden z dobrze zorientowanych w sprawie policjantów.
Szkopuł w tym, że o ile ostatnio na drogach jakoś mniej jest policyjnych patroli drogówki, tak samochody Inspekcji (GITD) wydają się już w ogóle jak Yeti - podobno ktoś kiedyś gdzieś widział, ale raczej nie na własne oczy. Zresztą, Inspekcja zajęta jest kontrolą przewozów towarowych i zbiorowych. Na kontrole w tym zakresie kierowców indywidualnych nie ma zasobów.
Nie ma jak kontrolować na gorącym uczynku, ale i nie ma jak okresowo
Jak dowodził zimą raport NIK, obowiązujące normy kontroli emisji spalin są tak skonstruowane, że auta z wyciętym filtrem dymią, ale zaliczają przeglądy. Podczas kontroli na przeglądzie okresowym auta diagnosta rzadko kiedy sięga po dymomierz, a drogówka takich dymomierzy nie ma praktycznie w ogóle na wyposażeniu.
To nie jest takie oczywiste. Często, a nawet na ogół zdarzało się tak, że kopcący samochód na kontroli miał emisję spalin w normie i nic z tym nie można było zrobić. Formalnie wszystko było w porządku i mógł jechać dalej - przyznaje nam anonimowo policjant.
Jeszcze w 2019 roku co trzecim jeżdżącym po polskich drogach samochodem było auto z silnikiem diesla. To się zmienia. W pierwszym miesiącu tego roku zaledwie 18,07 proc. zarejestrowanych nowych samochodów miało pod maską silnik wysokoprężny. Tak niski udział w rynku ostatnio diesle odnotowały w styczniu 2003 r. Jednak nie ma co liczyć, że problem zniknie wraz z końcem diesli, ponieważ miną jeszcze dekady, zanim diesle kompletnie znikną z rynku, jeśli w ogóle. Do tego nowoczesny diesel to nadal kapitalne rozwiązanie, i potrafi w ostatecznym rozrachunku - w porównaniu do całego cyklu życia samochodu elektromobilnego, łącznie z żywotnością i utylizacją baterii - potrafi być ekologiczny, o ile ktoś chytry i pazerny nie chce być sprytniejszy niż ustawa przewiduje. Z pewnością na to należy zwrócić większą uwagę przy nowelizacji tego prawa.
Nasz rozmówca stwierdził, że gdy widzimy kopcące na światłach albo przed nami auto, można dzwonić na numer 112, jednak prosi, żeby tego nie robić, by nie blokować linii na poważne przestępstwa i pilne wzywanie pomocy. Zachęca do zgłaszania się do lokalnych komisariatów w okolicy miejsca zaobserwowanego zdarzenia.
Kto przymyka oko na jeżdżące kopciuchy? Nadal niewiele się zmieniło
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw, który dokonuje pełnego wdrożenia do polskiego porządku prawnego dyrektywy 2014/45/UE w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep, uchylającej dyrektywę 2009/40/WE. Powyższy projekt ustawy został wpisany do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pod numerem UC48. Tematyka wycinania filtra cząstek stałych jest poza zakresem wyżej wymienionej dyrektywy – informował portal dziennik.pl Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury równo rok temu.
Nowelizacja ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw w zakresie badań technicznych ma wprowadzić szereg zmian dotyczących działania okręgowych stacji kontroli pojazdów. Obecnie jej projekt jest w fazie przygotowania, tworzone są także akty wykonawcze. Treść aktów nie jest jeszcze znana, jednak sam kształt projektu nie sugeruje, że znajdą się w nich zapisy dotyczące kontroli filtrów cząstek stałych podczas badań technicznych pojazdów.
Ministerstwo Infrastruktury nie przygotowało jeszcze projektów rozporządzeń wykonawczych. Ciężko jest w tej chwili powiedzieć, czy takie zapisy [dotyczące kontroli filtrów cząstek stałych] znajdą się w nowych przepisach. W projekcie ustawy – UD 48 takich zapisów nie ma. Ale te kwestie powinny być uregulowane w warunkach technicznych oraz procedurze badań, a te projekty jeszcze przed nami, jednak nie wiadomo kiedy. – powiedział portalowi motofocus.pl Marcin Barankiewicz, prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.
Jest pewien górny pułap tolerancji fikcji, którego nie powinniśmy przekraczać. Być może do prac nad nowelizacją prawa powinno włączyć się Ministerstwo Zdrowia, jeśli nie potrafią sobie z nim poradzić aktualne zespoły. To nie jest tylko kwestia ekologii, już dawno przestała być kwestia tylko motoryzacji, a przede wszystkim to kwestia naszego zdrowia. Czas na poważne i radykalne zmiany. Jeśli możliwa jest mobilizacja ludzi do wymiany trujących pieców, tym bardziej możliwa jest mobilizacja do kontrolowania podobnego problemu na polskich drogach i ukrócenia tego obrzydliwego procederu, pokazu cwaniactwa i egoizmu. Alternatywą jest dalsza wiara w krystalicznie czyste powietrze w polskich miastach i wieczne zdziwienie tak dużym odsetkiem chorych na raka oraz zgonów w wyniku chorób układu oddechowego, może jeszcze do kompletu z wiarą w stonkę ziemniaczaną, jak kiedyś.
CZYTAJ TEŻ: Koniec silnika spalinowego w UE! Co w zamian?
ZOBACZ TEŻ: WIDEO Prezes PGNiG: Wyrok ws. OPAL może mieć istotne znaczenie dla rynku