Kłopotliwe skutki Brexitu dla biznesu. Najbardziej VAT i cło
Z ankiety przeprowadzonej przez Crowe wśród firm dotkniętych przez Brexit wynika, że podatek VAT i cło to obszary, w których biznes doświadczył największych zmian. Ponad 37 proc. firm brytyjskich i europejskich odczuło skutki Brexitu bardziej niż się spodziewało.
Pierwsze kilka miesięcy 2021 roku przedsiębiorcom mającym związki biznesowe z Wielką Brytanią upłynęło na dostosowywaniu się do nowej sytuacji. Dla 79 proc. badanych podmiotów VAT i cło to obszary, w których doświadczyły największych zmian w wyniku Brexitu. Firmy stawiają także czoło nowym wyzwaniom, których wcześniej nie były świadome.
Z informacji, które trafiają do nas z rynku i od naszych klientów wynika, że firmy prowadzące interesy między UE a Wielką Brytanią konfrontują się obecnie z wieloma problemami, z których na początku roku nie zdawały sobie sprawy. To w dużej mierze kwestie dotyczące VAT, ale także trudności związane z podatkiem u źródła, zatrudnieniem pracowników czy umowami handlowymi – mówi Izabela Kuśmierz-Latała, CEO Crowe w Polsce, Czechach i na Słowacji.
Wiele wątpliwości nasuwa kwestia podatku u źródła, który będzie miał zastosowanie do wielu brytyjsko-unijnych transgranicznych płatności odsetek, tantiem i dywidend. Obecnie, po opuszczeniu UE oraz EOG przez Wielką Brytanię, nie podlega już ona dyrektywom unijnym dotyczącym dywidend oraz odsetek i należności licencyjnych. Wysokość podatku u źródła zależy od postanowień umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, jednak wybór odpowiedniej stawki oraz procedury rozliczenia płatności z zastosowaniem stawek traktatowych stanowi dla firm wyzwanie.
Wprawdzie 31 grudnia 2020 r. pomiędzy UE a Wielką Brytanią została zawarta umowa o handlu i współpracy, ale nie zawiera ona żadnych postanowień w zakresie podatku u źródła. Tak więc od 1 stycznia 2021 r. nie mają zastosowania zwolnienia z podatku u źródła dla płatności wynikających z tych dyrektyw.
Płatnicy wypłacający dywidendy, należności licencyjne czy odsetki na rzecz odbiorów z Wielkiej Brytanii mogą jednak stosować stawki wynikające z polsko-brytyjskiej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania z 20 lipca 2006 r. Oczywiście prawo do obniżonej stawki bądź zwolnienia zależy od spełnienia określonych warunków – mówi Agata Nieżychowska, dyrektor Działu Doradztwa Podatkowego Crowe.
Warto wskazać, że artykuł 10 wspomnianej umowy przewiduje analogiczne warunki dla zwolnienia dywidend z podatku u źródła, jakie mają zastosowanie na podstawie unijnych dyrektyw. Natomiast jeśli chodzi o odsetki i należności licencyjne, obniżona stawka dla tego rodzaju płatności wynosi 5 proc., a dla odsetek od kredytów bankowych 0 proc. - dodaje Agata Nieżychowska.
Pytania rodzą się także w związku z przenoszeniem biznesu z Wielkiej Brytanii do krajów UE. Jeśli brytyjska firma jest przenoszona do jednego z krajów Unii Europejskiej, być może w celu zwiększenia efektywności podatku VAT, należy przeanalizować czy w danym przypadku mają zastosowanie brytyjskie opłaty związane z przeniesieniem działalności, np. do nieruchomości, zakładów lub wartości niematerialnych i prawnych (w tym wartości firmy).
Dużo zmian wynikających z Brexitu ma zastosowanie do firm zajmujących się handlem towarami. Pojawiły się także zmiany w VAT mające zastosowanie do przedsiębiorstw usługowych, które powinny przeprowadzić przegląd swoich głównych łańcuchów dostaw, aby zidentyfikować obszary wymagające potencjalnych usprawnień. Dodatkowo od 1 lipca 2021 roku w UE zaczęły obowiązywać nowe regulacje dotyczące e-commerce (pakiet VAT e-commerce), co spowoduje zmiany w przepływach VAT i wymogach rejestracyjnych.
W związku z Brexitem do przemieszczenia towarów pomiędzy Wielką Brytanią a UE nie mają już zastosowania przepisy dotyczące wewnątrzwspólnotowych nabyć/dostaw towarów. Transakcje te rozliczane są jak import i eksport towarów wraz z wszelkimi tego konsekwencjami i wymogami odnośnie zastosowania zerowej stawki w eksporcie – mówi Agata Nieżychowska.
Warto dodać, że z perspektywy podatku VAT najbardziej odczuwalną „przeszkodą” dla firm brytyjskich był dość uciążliwy i kosztowny obowiązek ustanawiania przedstawiciela podatkowego w Polsce. Na szczęście, po dwóch miesiącach od Brexitu, Minister Finansów zdecydował się na zniesienie tego wymogu, co znacznie ułatwia prowadzenie działalności w naszym kraju firmom brytyjskim – mówi Agata Nieżychowska.
Wraz z Brexitem dużo bardziej skomplikowane i czasochłonne stały się procedury związane z przepływem pracowników w obu kierunkach. Polskie firmy, które chcą zatrudnić i ulokować pracowników z UE w Wielkiej Brytanii przy procesie imigracyjnym mogą potrzebować wsparcia brytyjskiego podmiotu. Przepisy dotyczące zabezpieczenia społecznego (ustalanie odpowiedzialności) są w dużej mierze podobne do tych sprzed Brexitu w przypadku pracowników krótkoterminowych (do 24 miesięcy) i wielopaństwowych. Strona proceduralna jest jednak niejasna.
W przypadku zatrudnienia pracownika z Wielkiej Brytanii przez pracodawcę w Polsce należy liczyć się z tym, że taka procedura będzie trwała nawet kilka miesięcy. Tyle trwa uzyskanie zezwolenia na pracę dla osoby z państwa trzeciego. Niemożliwe jest więc zatrudnienie takiej osoby niezwłocznie – mówi Katarzyna Zarzycka, specjalista ds. cudzoziemców w TGC Corporate Lawyers.
Jak wskazują eksperci Crowe i TGC Corporate Lawyers problemy mogą dotyczyć także umów handlowych, które po Brexicie nie obejmują niektórych rodzajów ryzyka.
Aby zabezpieczyć się przed ewentualnymi negatywnymi konsekwencjami dla biznesu, na pewno warto dokładnie przeanalizować dotychczasowe umowy pod kątem zgodności z aktualnie obowiązującymi przepisami umowy Brexitowej. Pozwoli to uchronić się przedsiębiorcom przed ryzykiem „niespodzianek” oraz związanych z nimi kosztów. W przypadku firm brytyjskich alternatywą pozostaje racjonalizowanie działalności przez jej przeniesienie do jednego z krajów UE. Założenie spółki córki, np. w Polsce lub Czechach pomoże uniknąć wielu codziennych trudności operacyjnych – podsumowuje Beata Ordowska, Partner w kancelarii TGC Corporate Lawyers.
PR/RO
CZYTAJ TEŻ: Niedzielski: Delta odpowiada za 80 proc. zakażeń w Polsce