Opinie

Rys. Adam Polkowski
Rys. Adam Polkowski

Głos „komunisty”, czyli cała prawda o niskich zarobkach

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 11 marca 2014, 09:57

    Aktualizacja: 11 marca 2014, 11:06

  • 31
  • Powiększ tekst

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie netto nie przekracza w Polsce 850 dolarów. To sześciokrotnie mniej niż w Szwajcarii i czterokrotnie niż w Niemczech. Ceny mamy jak w USA, więc dołujemy i nie jest to tylko efekt bezrobocia.

Więcej zarabia się w „kryzysowych” Hiszpanii, Portugalii czy Grecji, a nawet w Turcji czy Czechach. Porażająco słabo wyglądamy zwłaszcza w porównaniu z USA. Według CNN, sprzedawca netto w Stanach dostaje 2,1 tys. dol. (6,8 tys. zł), w Polsce – 430 dolarów; pielęgniarka wykwalifikowana w USA 5661 dol. (18,4 tys. zł) a u nas 2,3 tys. zł, robotnik – 2,2 tys. dol., u nas -900 dolarów (2,7 tys. zł), dozorca/sprzątacz tam 2070 dol. (6,7 tys. zł), w Polsce 250 dol. (800 zł); sekretarka/pracownik administracyjny - 2796 dol. (9,1 tys. zł) a w Polsce – 533 dolary (1,6 tys. zł). Natomiast ceny wielu towarów i usług mamy nawet nie europejskie, ale „amerykańskie” i tak (ceny za PayPal): za iPada16GB+WIFI musimy w Polsce zapłacić 1995 zł, w USA – 1356 zł, za Hugo Boss T-Shirta w Polsce 183 zł, w USA – 101 zł, za jeansy Levisa u nas trzeba dać ok. 329 zł, w USA -147 zł, za perfumy Lancome Poeme (100 ml) u nich 261zł, w Polsce – 286 zł. „Domek Marzeń” Barbie u nas kosztuje 998 zł, w USA zaś 588 zł, za benzynę Amerykanie płacą dwa razy mniej niż Polacy itd. itp.

Mało wydajni? Nieprawda!

Z danych Eurostatu i Komisji Europejskiej wynika bezsprzecznie, że Polacy podnoszą wydajność pracy, ale udział płac w PKB należy do najniższych w Unii Europejskiej i nadal pogarsza się. Nie lenimy się, ale prywatni pracodawcy bardzo niechętnie podnoszą wynagrodzenia, zasłaniając się wysokimi kosztami pracy. Według danych OECD za 2011 rok wydajność pracy w Polsce wynosiła już 43,5 proc. tego co w USA i stale rosła. W stosunku do 1993 r, wzrosła blisko 2,5 krotnie a jedynym krajem na świecie, który nas prześcignął w wydajności pracy była Korea Południowa. Za wydajnością drastycznie nie nadążały wynagrodzenia. W ciągu minionych 20 lat wzrost naszych realnych wynagrodzeń w relacji do poprawy wydajności pracy przekładał się w stosunku 1 do 4, co praktycznie oznacza, że aby nasze wynagrodzenia wzrosły o 1 procent, to wydajność pracy musiała poprawić się o 4 procent! Odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego przy dwukrotnie większej wydajności pracy w Niemczech ich średnia płaca jest aż czterokrotnie wyższa od polskiej?

Bo podatki i słabe wskaźniki? Kłamstwo!

  • Wysokie bezrobocie i niski wzrost płac blokują konsumpcję, niski popyt zniechęca firmy do inwestycji

– czytamy w marcowym Raporcie Instytutu Ekonomicznego NBP. Analitycy starają się uspokajać , że najbliższe lata będą okresem niskiej i stabilnej inflacji, co przywróci dodatnią dynamikę płac realnych, przekładając się na wyraźne przyspieszenie konsumpcji. Jakie to proste!

  • Aby więc pracownicy odczuli wzrost wynagrodzeń w stopniu zbliżonym do wzrostu swej wydajności, konieczny jest stabilny system podatkowy, zwłaszcza w części dotyczącej opodatkowania pracy

– to jest typowy głos neoliberała w sprawie, a konkretnie rada dr Marii Drozdowicz-Bieć ze Szkoły Głównej Handlowej.

To jest kłamstwo. Polski pracodawca (i pracownik) nie płacą wyższych podatków i nie mają wyższych obciążeń niż „zachodni”, gdzie zarabia się znacznie więcej. Według OECD obciążenie płacy w Polsce w 2012 roku wyniosło 6,8 proc., w Wielkiej Brytanii było to 15,5 proc., w Hiszpanii 17,5 procent. Nawet, jeżeli uwzględnimy pełne obciążenie (czyli ze składkami na ZUS i NFZ) to w Polsce wynosi ono 35,5 proc., w Norwegii jest to 37,7 proc., w Holandii 37,8 proc., w Hiszpanii 39,9 proc, w Szwecji 42,8 proc., we Włoszech 47,7 proc., we Francji 49,4 proc., w Niemczech 49,5 proc. a w Belgii nawet 55,5 procenta.

Głupi i zdemoralizowani

  • Widać tutaj hipokryzję menedżerów, którzy mają już uposażenia na poziomie kadry europejskiej, ale wielka przepaść dzieli ich od pracowników

– uważa nie bez racji Andrzej Duda, przewodniczący NSZZ Solidarność.

Gdyby pracownicy lepiej zarabiali, firmy miałyby możliwość zwiększenia sprzedaży oraz w konsekwencji zwiększenia zatrudnienia. To są naczynia połączone. Z danych PwC wynika, że udział wydatków płacowych nie przekraczał w Polsce 10 proc. przychodów firm. To dwukrotnie mniej, niż w skali całej Europy, gdzie koszty płac sięgały przeciętnie jednej piątej przychodów firm. Ta wartość abstrahująca od wskaźnika kosztów pracy daje do myślenia. Z każdej złotówki wydanej na pracownika pracodawca przeciętnie uzyskuje złotych: w Rumunii – 1,10, w, Wlk. Brytanii – 1,14, w Belgii – 1,16, w Portugalii – 1,16, w Danii – 1,17, we Francji – 1,17, w Niemczech – 1,18, w Norwegii – 1,18, we Włoszech – 1,19, na Węgrzech – 1,20, w Holandii – 1,21, w Finlandii – 1,22, w Hiszpanii – 1,24, w Austrii – 1,25, w Czechach – 1,26, w Szwecji – 1,28, w Szwajcarii – 1,29, w Irlandii – 1,29, w Bułgarii – 1,36, w USA – 1,53. W Polsce najwięcej, bo – 1,71 złotego.

Przestańmy wreszcie wierzyć w bajki. Nie zarabiamy dobrze, dlatego że jesteśmy… głupi, a pracodawcy - cyniczni i zdemoralizowani. Zamiast uciekać zagranicę zacznijmy się cenić. Dla polskich pracodawców „kapitał ludzki” znaczy tyle, co bajka o żelaznym wilku.

------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl książkę:"Polski System Podatkowy"

autor:Grzegorz Szczodrowski

Powiązane tematy

Komentarze