Orka Tuska - atakuje Glapińskiego, a tak mówił kiedyś o prezesie NBP
Inflacja zaczęła być ulubionym tematem opozycyjnych ataków na rząd nie mniej niż atakowanie prezesa NBP. Co istotne, w jednym i drugim przypadku, sama podkłada sobie kłody pod nogi, strzela w kolano, itd. Cóż, każdy orze jak może, a że często nie są to tytani intelektu i nie każdy jest orłem - w zasadzie ani to orły, ani orki - ta orka wychodzi im tak, że kończy się na ogół samozaoraniem, co zaczynają im wytykać nawet zaprzyjaźnieni dziennikarze. Tak samo dzieje się w przypadku wiedzy o inflacji jak i poglądów na autonomiczną pozycję szefa NBP. A koń, jaki jest, każdy widzi. Ale po kolei
Przypadek kliniczny 1: Poniedziałkowym gościem Dominiki Wielowieyskiej był Krzysztof Brejza. Chwileczkę proszę, jeszcze nie zacząłem. Otóż pan senator, z wykształcenia prawnik, generalnie bardzo jasno pokazał jak wygląda rozumienie tematyki inflacji na tzw. opozycji. Otóż, jak odnotowała zresztą sama redaktor Wielowieyska, wiele pomysłów PO i opozycji to w oceni szerszego grona ekspertów propozycji mocno zwiększające i tak wysoką inflację. Zakłopotany i zagoniony do kąta gość tak lawirował, że nawet szkoda wspominać, natomiast na koniec próbował wyjść z tego ciasnego zakrętu rzucając, jak pewnie mu się zdawało prawdę niepodważoną i godną umysłu renesansu z tych bardziej cywilizowanych czasów (gdy ludzie i dinozaury rzucali sobie kamieniami), że PiS działa proinflacyjnie no bo… no bo… zatrudniając choćby znajomków w spółkach Skarbu Państwa. Jak to się mówi: Bang! (Ale nie, nawet gdyby potraktować sprawę poważnie i przyjąć za prawdę, inflacja tak nie działa).
Przypadek 2: Drugi temat to wściekłe ataki Donalda Tuska na prof. Adama Glapińskiego, co również w porannej audycji odnotowano osobnym tematem-pytaniem: „Donald Tusk musi mówić, że pogoni Adama Glapińskiego, bo wyborca tego oczekuje?”. Nie, Donald Tusk nie musi mówić, że pogoni Adama Glapińskiego, bo wyborca tego oczekuje. Donald Tusk robi to, bo jest to bardzo łatwe - to tzw. nisko wiszący owoc (ang. low hanging fruit). Nieelegancko jest to mówić wobec prezesa NBP, ale to zachowanie Donalda Tuska to zachowanie typowe dla szakala, hieny lub sępa. Prof. Glapiński w tym kontekście nie jest już „martwy”, ale jest zdecydowanie najłatwiejszym i najbardziej podatnym na ataki celem, ponieważ szefuje instytucji, która odpowiada również za walkę z inflacją.
Pierwsza rzecz, która rzuca się tu w oczy, to oczywista desperacja Donalda Tuska. Jak widać próbuje on zyskać w oczach obywateli atakując najbardziej podatne i oczywiste cele - bo jak wiemy, nie odważy się już zaatakować tak otwarcie ani Jarosława Kaczyńskiego, ani premiera Mateusza Morawieckiego, który - jak to mówi młodzież - już kilka razy Tuska „wyjaśniał”, podobnie jak przed weekendem „wyjaśnił” Rafała Trzaskowskiego. To widocznie pewien rodzaj desperacji, byle spróbować tych kilka łatwych punktów zdobyć - prezes NBP wielokrotnie mówił, że nie będzie komentował wypowiedzi polityków, bo mu nie wypada i nie może. Ale już nawet mniejsza o to, teraz będzie jeszcze ciekawiej. Tusk dorzuca jeszcze do tego oskarżenia o zrobienie z NBP państwa w państwie. To przypomnimy sobie słowa tego samego Donalda Tuska sprzed niemal dokładnie 20 lat (2022 rok), słowa o prezesie NBP:
Często pojawia się w tych dyskusjach na temat złotówki, kursu złotego czy stopy zarzut pod adresem Rady Polityki Pieniężnej czy banku centralnego, że jest zamknięty w wieży z kości słoniowej, że nie słucha, że jest niewrażliwy na argumenty polityków. Kiedy ustanawiano konstytucyjnie pozycję tych ciał, to właśnie z nadzieją na to, że będą zamknięte w wieży z kości słoniowej, że będą niewrażliwe na sprzeczne żądania, oczekiwania rozmaitych lobby - gospodarczych, polityków, rozmaitych mędrków, tych szczególnie, którzy tą najprostszą drogą szukają sposobów na leczenie gospodarki - mówił Donald Tusk w 2002 roku. - To właśnie utworzenie niezależnego, niewrażliwego na to co się dzieje m.in. na tej sali ciała, jakim mają być niezależny bank centralny i Rada Polityki Pieniężnej, utworzenie właśnie takiej silnej pozycji miało ratować polską złotówkę od manipulowania przy tej złotówce za pomocą siekiery, kombinerek czy cepa. Bo tak naprawdę problem w Polsce polega na tym, że ci, którzy mają najbardziej naiwne wyobrażenia o tym, jak prowadzić politykę finansową, zasiadają dzisiaj w tej Izbie.
Niby taka wielkomiejska partia, a coś jednak ciągnie do tej orki na roli tak, że chyba PSL powinien poczuć się zagrożony. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jakby się w tym PO nie starali, to i tak wychodzi samozaoranie, albo inne wakacyjne orki z Majorki.
CZYTAJ TEŻ: Kremlowskie media omijają w Niemczech unijne sankcje
CZYTAJ TEŻ: Tesla zamyka fabrykę! Niezorganizowana jak … Niemiec
CZYTAJ TEŻ: Napis przed restauracją nad morzem. Aż trudno uwierzyć