Chiny nie będą potęgą
Pomimo niewątpliwego awansu gospodarczego jaki osiągnęło w ciągu ostatnich dekad Państwo Środka, głosy o jego supermocarstwowości wydają się jeszcze przedwczesne. Dotychczasowy model gospodarczy, który opierał się przede wszystkim na taniej sile roboczej i gigantycznym eksporcie, zweryfikowała globalna recesja obnażająca strukturalne słabości Chin - sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin - Xi Jinping, nadal pozostaje globalnym utrzymankiem.
Doktryna gospodarcza towarzysząca Chińczykom od 1979r. zakładała stopniowe otwieranie się na zewnętrzny kapitał. Jednym ze sposobów na jego przyciągnięcie miały być utworzone na początku lat 80-tych specjalne, próbne strefy ekonomiczne, które – jak pokazuje historia – okazały się „strzałem w dziesiątkę”. Chińscy przedsiębiorcy stopniowo uczyli się zachodniego modelu zarządzania, pozyskując przy tym nowe technologie pozwalające w konsekwencji na późniejszy, dynamiczny rozwój państwowych gigantów. Dodatkowym impulsem przyczyniającym się do cudu gospodarczego w Państwie Środka była częściowa autonomizacja życia gospodarczego, umożliwiająca podmiotom prywatnym wejście na rynek.
Polityka „otwartych drzwi”, zwieńczona przystąpieniem do Światowej Organizacji Handlu oraz liberalizacja handlu zagranicznego, zaowocowało bezprecedensowym popytem na towary produkowane w Chinach. Dynamicznie rozwijający się eksport, gwarantujący stały dopływ gotówki, pobudził szereg inwestycji infrastrukturalnych, napędzających z kolei sektor budowlany. Wielu analityków wieszczyło rychłą detronizację Stanów Zjednoczonych na rzecz pekińskiej lokomotywy ciągnącej za sobą cały glob.
Prawdziwym testem wydolnościowym chińskiej gospodarki, który gwałtownie zweryfikował jej postrzeganie na arenie międzynarodowej, okazał się globalny kryzys gospodarczy z 2008 roku, eksponujący kruche podstawy polityki ówczesnego przywódcy Hu Jintao. Intensywny rozwój eksportu, mimo niewątpliwych korzyści ekonomicznych, w znacznym stopniu uzależnił Państwo Środka od wahań koniunktury oraz – co istotne – od kondycji finansowej zagranicznych odbiorców. Ów czynnik jest głównym „hamulcowym” chińskiej mocarstwowości, będącej raczej pochodną prosperity przełomu końca lat 90-tych, niż realnej siły gospodarczej wynikającej ze stabilnych podstaw rozwoju, za które powszechnie uważa się konsumpcję wewnętrzną.
Pewnym symptomem zrozumienia, bądź co bądź, trudnej sytuacji w jakiej znalazł się Pekin, był wybór w 2012 roku nowego sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin – Xi Jinpinga. Jak słusznie zauważył w swojej pierwszej przemowie, dotychczasowy model gospodarczy oparty na taniej sile roboczej został wyeksploatowany i wskazał na potrzebę gruntownych reform mających na celu rozwój popytu wewnętrznego, a także inwestycje w zaawansowane technologie – jak na razie na zapowiedziach się jednak skończyło. Najprawdopodobniej nie wynika to ze złej woli Jinpinga, a ze skostniałego układu grup interesu, którym zmiany po prostu się nie opłacają. Wraz z utratą dostępu do łatwych pieniędzy publicznych, zniwelowany zostanie wpływ tych grup na politykę i gospodarkę. To z kolei oznaczać będzie dalszą destabilizację dotychczasowego ładu na jakim opierała się chińska ekonomia.
Pomimo silnej pozycji obecnego sekretarza generalnego KPCh, metamorfoza Chin będzie trwała lata, a może dekady. A w najgorszym wypadku opór starej elity politycznej, dążącej do zachowania status quo, może doprowadzić do utrzymania obecnego „podziału ról” przekreślając tym samym mocarstwowe aspiracje Państwa Środka.