Zaczęła się nagonka na przygotowania do budowy elektrowni atomowych w Polsce
Im bardziej intensyfikowana są przygotowania do budowy elektrowni atomowych w Polsce, tym bardziej nasilają się wokół ich dziwaczne medialne kampanie, mające te przygotowania dyskredytować. Tymczasem Polacy powinni już rozumieć, choćby na przykładzie takich działań wokół przekopu Mierzei Wiślanej, czy aktualnie CPK, że każda bez wyjątku duża inwestycja planowana w naszej Ojczyźnie, natychmiast stanie się obiektem ataku, rozpęta się medialna histeria, a wszystkie działania decydentów będę przedstawiane jako błędne, niefachowe, źle policzone, itd. Musimy jako społeczeństwo się na to impregnować, bo inaczej nic dużego w Polsce nie zbudujemy, a jeśli nawet się to uda, to nie będzie potrafili się z tego cieszyć
Jaka jest więc aktualnie narracja „ekspercka” w sprawie budowy elektrowni atomowych? Mniej więcej taka: wicepremier Jacek Sasin chce mieć swoją własną dużą elektrownię atomową, a premier Mateusz Morawiecki chce mieć swoją. Dlatego się kłócą. Cały proces wyboru dostawcy technologii jądrowej do Polski i sposób jego finansowania został „spartolony”. A na dodatek Komisja Europejska nie pozwoli nam zbudować żadnej elektrowni atomowej, bo – nie wybraliśmy oferty Francuzów, za to premier Morawiecki będzie miał w „swojej” (prywatnej?) elektrowni technologię amerykańską, a wicepremier Sasin postawi sobie (zapewne koło domu) reaktory koreańskie.
Te smutne wnioski płyną z lektury tekstów eksperta rynku energetycznego Piotra Maciążka, który z jakiegoś tylko sobie znanego powodu (po francusku – raison) postanowił ostro dyskredytować ostatnie działania rządu zmierzające do budowy w Polsce elektrowni atomowych. Tak atomowych, nie atomowej, choć Piotr Maciążek stara się wszystkich swoich czytelników utwierdzić w przekonaniu, że trwa jakiś wyścig między Mateuszem Morawieckim a Jackiem Sasinem, co z kolei sugeruje, że ma w Polsce powstać TYLKO JEDNA elektrownia atomowa. I na nic zdają się słowa wicepremiera Sasina, że Polska potrzebuje przynajmniej kilku elektrowni atomowych, a nie jednej! I od razu warto dodać, że potrzebuje ich Polska, nie premier Morawiecki czy premier Sasin prywatnie, ale Polska.
Halo, panie ekspercie Maciążek? Zrozumiał Pan? Realizacja projektu we współpracy z Amerykanami nie oznacza, że równolegle nie można budować elektrowni z Koreańczykami. Mało tego! W przyszłości może i oferta francuska dostanie swoją szansę, proszę więc nie tracić nadziei. Sam Pan dobrze wie, bo informuje nas o tym w niemal każdym swoim „ćwierku” na Twitterze, że mamy okropny kryzys, grożą nam blackouty i trzeba szybko działać. Tym trudniej zrozumieć zatem, że tak bardzo przeszkadza Panu to, że polski rząd działa wielotorowo i chce współpracować z różnymi partnerami. Czyżby zatem chodziło Panu jedynie o wywołanie swoimi wpisami zamieszania i niepokoju w Polsce jak jakiemuś Olszańskiemu vel Jabłonowskiemu? Znając Pańskie wcześniejsze komentarze i analizy trudno jednak w to uwierzyć.
Póki co do Korei wybiera się wicepremier Sasin, by wziąć udział w uroczystości podpisaniu listu intencyjnego o współpracy koreańskiego koncernu KNHP z polskim PGE w zakresie budowy elektrowni atomowej w Polsce. Piotr Maciążek kilka dni temu donosił, że wizyta planowana wstępnie na połowę października się nie odbyła, bo premier Morawiecki miał to osobiście zablokować, upatrując w działaniach Sasina konkurencji dla „swojego” projektu atomowego realizowanego z amerykańskim Westinghouse. Okazuje się, że do Korei wicepremier Sasin jednak się wybiera, a wspierany przez niego projekt współpracy z Koreańczykami nie jest żadną konkurencją dla Amerykanów. Kibicujmy polskiemu rządowi, by zaplanowane działania przyniosły spodziewany efekt, bo wszyscy na tym skorzystamy. Trudno przypuszczać, by w 2033 roku, kiedy ma zostać uruchomiony pierwszy reaktor w Polsce Mateusz Morawiecki nadal stał na czele rządu, a Jacek Sasin nadal był wicepremierem. Obu Panom tego życzymy, ale ponieważ rzadko kto na świecie w państwach demokratycznych tak długo sprawuje władzę, to tym bardziej możemy być pewni, że rozpisany na dekadę, długotrwały proces budowy elektrowni atomowych nie jest osią jakiegoś doraźnego rzekomego sporu politycznego. Ale niektórzy dziennikarze i eksperci działają zdaje się w imię francuskiego powiedzenia: Calomniez, calomniez; il en reste toujours quelque chose (szkalujcie, szkalujcie, zawsze coś przylgnie).
red.
CZYTAJ TEŻ: PKN ORLEN z najwyższą w historii oceną od Agencji Moody’s