Jaki udział polskich firm w budowie elektrowni atomowej w Polsce?
Kalendarz budowy atomu jest napięty, ale realny – przekonuje David Durham, prezes Energy Systems w Westinghouse we wtorkowej „Rzeczpospolitej”.
Kalendarz realizacji projektu jądrowego jest bardzo napięty, ale możliwy do realizacji, pod warunkiem jednak, że podjęcie decyzji i wybór partnera nastąpią w tym roku. Jeśli decyzja zostanie podjęta rychło, jesteśmy w stanie rozpocząć prace od razu. Mamy szczegółowy plan rozpoczęcia przygotowań. Każdy dzień opóźnienia czyni harmonogram coraz trudniejszym do realizacji” - mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą David Durham.
Pytany, które elementy mogą powstać w Polsce, odparł:
To będą tysiące elementów, które mogą dostarczyć polskie firmy. W rezultacie udział polskich firm w łańcuchu dostaw przy budowie elektrowni jądrowej w Polsce wyniesie ponad 50 proc. Mówimy tu o elektronice, pompach, materiałach, usługach inżynieryjnych, budowlanych itd. Spotkaliśmy się z ponad 500 polskimi firmami i jak dotąd z 34 z nich podpisaliśmy listy intencyjne. Naprawdę jest niewiele komponentów elektrowni jądrowej, które nie mogą pochodzić z Polski.
Durham został zapytany o to, czy Westinghouse rozważa współpracę z innymi, ważnymi graczami przemysłu jądrowego. „Ta współpraca jeszcze oczywiście jest możliwa, ale nie zamierzamy poszerzać listy partnerów do naszej oferty. Możemy zlecić wykonanie części prac pozostałym dużym graczom. Będą oni więc podwykonawcami Westinghouse. Nie zakładamy łączenia sił z francuskim EDF czy koreańskim KHNP. Nasze technologie są zbyt różne” - powiedział.
Durham przekazał, że Westinghouse oraz Bechtel są zaangażowane w rozmowy na temat finansowania inwestycji. „W te rozmowy zaangażowany jest bank inwestycyjny EXIM Bank, wspierany przez amerykański rząd. W grę wchodzą także inne instytucje finansowe” - powiedział.
Czytaj także: Minister Puda: polski rząd cały czas prowadzi dialog z KE
Czytaj także: Zakupy po ciemku? Wielkie oszczędzanie energii w sklepach
(PAP)/gr