Opinie

Źródło: UOKiK
Źródło: UOKiK

Klienci na pastwie pazernych banków

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 1 kwietnia 2014, 10:14

    Aktualizacja: 2 kwietnia 2014, 11:11

  • Powiększ tekst

Gdyby oferty podawały prawdę, to nie byłyby atrakcyjne na rynku – wyznaje bankowiec w przypływie szczerości. Polska lichwą stoi i to taką w najordynarniejszej postaci. W walce z zagranicznymi instytucjami finansowymi działającymi w Polsce klienci są niemal bezbronni.

Golenie klientów odbywa się w majestacie prawa, które stoi po stronie konglomeratów finansowych operujących w naszym (jeszcze!) kraju. Gdy PKB w 2013 r. wzrósł zaledwie o 1,6 proc. a bezrobocie i bieda zajrzały do kieszeni milionom Polaków, wynik na działalności bankowej po trzech kwartałach ub.r. sięgnął 41,4 mld zł i faktu tego nie zmieniają doniesienia, że trzy banki mają chwilowy kłopot z wyśrubowanym przez KNF współczynnikiem wypłacalności. Dla porównania: w 2013 r Sejm przyjął ustawę przeznaczającą tylko 10 mld zł na dziesięć lat na budowę systemu obrony przeciwrakietowej chociaż znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jest to argument demagogiczny, bo nikt nas przecież nie zaatakuje.

-- Za to, co banki ściągają rokrocznie z kredytów, opłat i prowizji można wybudować co najmniej osiem stadionów narodowych, jest to 1/4 tego, co dostajemy z Unii oraz aż cztery razy tyle, ile kosztuje budzący do dziś kontrowersje i emocje program wsparcia budownictwa mieszkaniowego

-– mówi Wojciech Sawicki, określający się jako nieformalny Rzecznik Praw Kredytobiorcy, od lat walczący z nieuczciwymi ofertami banków. Aby zebrać taką kwotę, jaką co roku banki zarabiają na kredytach, WOŚP musiała by grać przez blisko 2,5 roku.

Oczywiście zawsze można powiedzieć – „źle, to kredytów nie bierz!”. A ja powiadam – brać można a czasem nawet należy, ale po uczciwej, a nie lichwiarskiej cenie. Oprocentowanie powyżej 7 proc. to - jak spojrzymy w historię - zawsze była lichwa i to srogo karana. Średnie oprocentowanie depozytów rocznych wynosi ok. 3,46 proc. a kredytów gotówkowych- aż 14,3 procent.

W Polsce, jaka by nie była inflacja i sytuacja gospodarcza, banki oprócz wysokich, o kilkanaście punktów procentowych przewyższających oprocentowanie depozytów odsetek od kredytów, pobierają pokrętne dopłaty pozaodsetkowe w postaci wysokich opłat i prowizji niemal od wszystkiego tak, że za pożyczkę trzeba zwrócić czasem nawet o połowę wyższą, niż się zaciągnęło. Pomijam tu skandaliczny przypadek kredytów frankowych i innych oszukańczych opcji. Na dodatek oferty reklamowe nadal zamydlają oczy klientom. Weźmy słynną Mini Ratkę: w podanym przykładzie oferty kredytu na rok, podobnej zresztą do przykładów wielu banków, bank pisze: całkowita kwota pożyczki 5000 zł, całkowity koszt kredytu 313 zł, a całkowita kwota do zapłaty wynosi 5063 zł. Wydawać by się mogło że 5000 + 313 = 5313 do zapłacenia przez klienta a według banku jest to 5063 złote. Zgodnie z odpowiednią dyrektywą Komisji Europejskiej i wykładnią UOKiK, całkowita kwota pożyczki w tej ofercie wynosi 4750 zł, bo ma być pokazana przez bank bez potrącanej prowizji 250 zł oraz bez odsetek w wys. 63 złote. Dopiero w takim ujęciu zgadza się z tym, co bank reklamuje: koszt kredytu wyniesie: 4750 + 313 (czyli minus prowizja 250 i minus odsetki 63 zł) = 5063 złote. Problem polega jeszcze na tym, że ustawa o kredycie konsumenckim z 2011 r. nie określa w wystarczający sposób wymogów, odnośnie opisywania parametrów kredytu w ofercie. UOKiK podaje tylko, że zgodnie z Dyrektywą KE, całkowita kwota kredytu to kwota wypłaty, ale nie określa, jak należy definiować kredyt, w którym mamy kredytowane dopłaty (prowizję, ubezpieczenie itp.). Wojciech Sawicki uważa, że jednym z głównych potknięć UOKiK, przygotowującego ustawę chroniącą bankowych konsumentów, było błędne określenie definicji „całkowitej kwoty kredytu"

-- Tak jak Toyota Caravan nie służy do przewozu nieboszczyków i nie jest karawanem, tylko samochodem do caravaningu, tak „całkowita kwota kredytu" - według dyrektywy KE - nie jest kwotą łączną nie biorącą pod uwagę pozaodsetkowych kosztów kredytu, jak to przyjęto w Polsce, tylko kwotą, którą klient otrzyma „do ręki" czyli kwotą wypłaty

-– zawraca uwagę Sawicki.

-- W grudniu 2012 r, zastępując UOKiK, wystosowałem list otwarty do wszystkich banków. Zaproponowałem stosowanie jednocześnie dwóch pojęć, ustawowej „całkowitej kwoty kredytu” i obok tego „kwoty kredytowanej”. Kilkanaście banków pozytywnie zareagowało i wprowadziło tę zasadę, stosując czasem własne słownictwo

-– opowiada Wojciech Sawicki.

Nikt obecnie nie sprawuje formalnego nadzoru nad działalnością instytucji kredytowych. Prawo bankowe oraz ustawy o rynkach finansowych zajmują się problemem stabilności banków. O nadzorze - milczą. UOKiK również nie odpowiada za ten obszar. Czasem wymieniane są MF i KNF, ale oba te urzędy oficjalnie stwierdzają, że nadzoru nie pełnią. Według ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, do KNF należy jedynie enigmatyczne „badanie zgodności udzielanych kredytów i pożyczek z obowiązującymi przepisami". Ale w ustawie o kredycie konsumenckim pojęcie nadzoru nad działalnością kredytową w ogóle nie występuje. Tymczasem zdrowa polityka kredytowa musi zakładać rzetelny nadzór tego rynku przez państwo. Jest to to jeden z podstawowych warunków rozwoju gospodarczego kraju i szczęścia jego obywateli.

-----------------------------------------------------

-----------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl książkę:"Współczesny system bankowy".

tytuł

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych