Prawy do Lewego: Świadczenia dla opiekunów osób niepełnosprawnych
"Prawy do Lewego" powraca! Po krótkiej przerwie wznawiamy pojedynki między prawicą a lewicą. Reguły są proste - jeden temat i opinia reprezentanta prawicy oraz lewicy. Kto ma rację? Oceniają czytelnicy! Zapraszamy!
Świadczenia dla opiekunów osób niepełnosprawnych
W poprzednim tygodniu przegłosowano przyznanie świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych. Uczyniono to wskutek dramatycznego protestu rodzin osób niepełnosprawnych. Jednak czy było to zasadne? Może zamiast doraźnych kwot lepsza byłaby reforma systemu?
Jakub Żak, Koordynator Klubu Republikańskiego Gdańsk
Na pytanie o świadczenia dla opiekunów dzieci niepełnosprawnych nie mogę odpowiedzieć inaczej niż patrząc dużo szerzej niż Ci, którzy zagłosowali „za” bez analizy problemu. Jedynym, który głosował przeciw jest lider Stowarzyszenia Republikanie, Przemysław Wipler. Poseł Wipler traktuje nasze państwo na poważnie, a swoje powody wykładał od czasu głosowania wielokrotnie. W pełni podzielam Jego stanowisko oparte na republikańskiej polityce myślenia długofalowego. W piątek (4.04) wszyscy przegraliśmy! Państwo, podatnicy a w szczególności rodzice. Ich problem został zasypany pieniędzmi, których w tym fatalnym dla państwa budżecie, z opiewającym na blisko 48 miliardów złotych deficytem, po prostu nie ma. Oczywiście te pieniądze znalazłyby się w sprawnym państwie, można znaleźć wiele szacunków na to skąd sfinansować tę podwyżkę. Przypominam jednak, że żyjemy w państwie w którym rząd ograbił obywateli z OFE, nieustannie podwyższa podatki, a wszystko to po to by kupić sobie czas, kolejne kadencje. To samo stało się w tej sprawie, bardzo niewygodny protest został rozwiązany regulacją ad hoc, bez analizy sytuacji, bez chwili refleksji nad tym jak tego typu poważne sprawy społeczne rozwiązywać bez narażania finansów publicznych na szwank i rzeczywiście poprawić sytuacje opiekunów. Można by rzec, że to tylko pieniądze a przecież Ci rodzice to zazwyczaj bohaterowie, którzy poświęcają się dla swoich niepełnosprawnych pociech. Oczywiście, że tak. Doceniamy ich wysiłek, ale jak można było nie zadać sobie tych fundamentalnych pytań, które zadał na łamach „Rz” Bartosz Marczuk. Czy powinniśmy zabraniać im wykonywania pracy? Czy świadczenia te powinny być finansowane bez względu na dochód i zamożność całego gospodarstwa domowego? Czy powinniśmy wypłacać takie samo wsparcie bez względu na stopień niepełnosprawności dziecka? Czy nie powinniśmy postawić na opiekę instytucjonalną, która dałaby rodzicom możliwość pracy, podczas gdy ich pociechy mają zagwarantowaną specjalistyczną opiekę? Konkludując, chciałbym zwrócić uwagę, że polityka sprowadzająca się do administrowania i pustych obietnic w końcu zaczyna się mścić. To dobrze, że emocje społeczne wzbierają, ale należy je przekuć w pozytywną energię i chęć zmiany stanu państwa. Tymczasem zgasiliśmy pożar, jest ok, zegar dalej tyka, ale co tam „apres moi le deluge”! Do sejmu przyjdą kolejne grupy społeczne, co wtedy zrobi rząd? Z powodów, które wyłożyłem i wielu innych liczba alternatyw się zmniejsza. My Republikanie, powtarzamy od dawna o konieczności głębokich reform finansów publicznych, systemu emerytalnego i polityki społecznej. Te rozwiązania znalazły się w dokumencie „Republikańska Polska. Założenia i Tezy Programowe”. Choć docelowo sprzeciwiam się przywilejom socjalnym, to w drodze do sprawnego państwa, solidarnego i wolnego społeczeństwa, w którym szanuje się własność, musimy zachować zdrowy rozsądek i rozpocząć reformy, które to przejście umożliwią. Rodzice dzieci niepełnosprawnych w swoim proteście domagali się zmian systemowych, a nie doraźnych. Tylko jeszcze o tym nie wiedzą...
Krzysztof Mroczko, przewodniczący koła PPS Wrocław
Z mojego punktu widzenia decyzja premiera – nie ukrywajmy, że parlament ma swoje zdanie w tej sprawie – nie jest dobra czy bardzo dobra, jest po prostu niedostateczna, by trzymać się szkolnej terminologii. Nie stało się tak naprawdę nic. Po raz kolejny wystawiony na ostrzał premier decyduje się na doraźne działania, które zatrzymają falę krytyki rządu. Podobnie jak przed laty uczynił to z nauczycielami, działając w imię zasady: obiecamy im po parę groszy, to się uspokoją i będzie dobrze. Niestety, nie będzie. Owszem, ci ludzie będą mieli troszkę więcej pieniędzy, ale to wszystko. Sama ich sytuacja się nie zmieni, bo w Polsce nie ma czegoś takiego jak polityka społeczna. Nie zajmujemy się bezrobociem, nie zajmujemy się upadkiem dostępności i jakości służby zdrowia, nie martwimy się o starszych, chorych, mniej zaradnych. Martwimy się za to o sondażowe słupki, przy okazji wykorzystując starą zasadę „dziel i rządź”. Wszak już dziś wiadomo, że pojawiły się grupy zawistników, które również chciałyby coś dla siebie ugrać. W efekcie premierowi udało się tylko jedno: niedopuszczenie do ataku połączonych grup społecznych. I tylko taki – osobisty a nie społeczny – można zaobserwować cel tych obietnic. Stąd moja belferska ocena Donalda Tuska. Nie wystarczy bowiem reagować na to, co się już stało, trzeba stworzyć system, w którym podobne sytuacje nie będą mogły mieć miejsca. Na to jednak potrzeba umiejętności wizjonera, strażak sobie nie poradzi.