Parytety? Tylko w rodzinie

Ministerstwo Gospodarki chce parytetów w radach nadzorczych spółek i to nie tylko tych należących do Skarbu Państwa. Właśnie rozpoczynają się konsultacje i debaty na ten temat, a jak powiedziała wiceminister Ilona Antoniszyn-Klik dyskusja będzie na pewno bardzo burzliwa.

I nie ma w tym nic dziwnego – jeśli kobiety nie chcą dyskryminowania to powinny tę inicjatywę jak najszybciej oprotestować, gdyż nie da się ukryć, że ta ewentualna ustawa byłaby niesamowicie wręcz seksistowska. W biznesie jak chyba nigdzie liczą się twoja skuteczność, umiejętności, kontakty i wykształcenie. Wszystko to zostanie w jakiś sposób zmarginalizowane, a jednym z najważniejszych punktów w CV stanie się płeć.

Z wypowiedzi da się także usłyszeć o większej efektywności i innowacyjności firm zarządzanych w jakiejś części przez kobiety. Nie rozumiem jednak, dlaczego państwo ma w ten sposób uszczęśliwiać (również prywatnych) przedsiębiorców na siłę – przecież to im powinno na tym zależeć, a o dziwo z jakiegoś powodu tego nie robią. Być może dlatego, że to wcale nie płeć o tym decyduje, a pewne umiejętności nie tylko te tzw „twarde”, ale również „miękkie”. Cechy takie jak asertywność czy umiejętność kooperacji naprawdę bywają również niezależne od płci. Rada nadzorcza powinna być reprezentantem interesu przedsiębiorstwa, a jej członkowie powinni się uzupełniać wiedzą, umiejętnościami, a nie przedostatnią cyferką w numeru PESEL!

Na koniec proponuję, żeby Ministerstwo, jak jego nazwa wskazuje zajęło się gospodarką i pomysłami na jej usprawnienie i liberalizację, a nie niedorzecznymi pomysłami kolejnych przepisów i praw. Pani Antoniszyn-Klik mówiła, jak ważna jest równość płci w biznesie – tej jednak nie da się osiągnąć narzuconymi urzędowo parytetami.