Opinie

Debata prezydencka w USA / autor: PAP/EPA/JIM LO SCALZO
Debata prezydencka w USA / autor: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

TYLKO U NAS

Czy Trump popiera Rosję? Dziwny unik kandydata

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 11 września 2024, 13:30

    Aktualizacja: 11 września 2024, 13:36

  • Powiększ tekst

Bardzo uważnie obejrzałem i wysłuchałem debaty Donalda Trumpa i Kamali Harris. Nie będę tu jednoznacznie wskazywał zwycięzcy (choć jedna ze stron faktycznie wypadła lepiej), lecz skupię się na sprawie istotnej dla naszego kraju.

Debata, która miała miejsce w nocy bez wątpienia może mieć wpływ na wybory w USA. W odróżnieniu od Polski, gdzie tego typu wydarzenia służą jedynie utwardzaniu betonowych elektoratów, badania w USA pokazują, że po takich „sparingach” faktycznie potrafią zmienić się preferencje wyborcze.

Czytaj więcej o debacie prezydenckiej w USA:

Trump oddałby Rosji Polskę? Ważna wypowiedź Harris

Trump „na macie”: Wiemy kto wygrał debatę

Wybory w USA rozstrzygnięte? Wiemy kogo wybrała Taylor Swift

Dowodem na to jest decyzja Demokratów (bo przecież nie samego Joe Bidena) o zmianie kandydata. Wbrew temu co pisali zagraniczni (i powtarzający za nimi bezrefleksyjnie krajowi komentatorzy), Biden wypadł w niej źle nie dlatego, jakoby gubił wątek, nie wiedział gdzie jest i plótł androny, lecz dlatego, że za słabo reagował na demagogiczne zarzuty Trumpa, samemu dysponując bardzo słabym, ledwie słyszalnym głosem.

Nowa jakość?

Ta debata była inna od poprzednich - zarówno Trump jak i Harris byli spokojni i raczej stonowani, podali sobie nawet na początku ręce (tego nie było podczas poprzedniej debaty), jednak na tym nowa jakość się kończy.

Na początek sformułuję krytykę pod adresem kandydatki Demokratów. Harris miała szansę na merytoryczne wystąpienie, w porównaniu do demoagogicznego kontrkandydata, ale niestety także formułowała demagogiczne zarzuty i zastawiała na Trumpa rozmaite pułapki. W pewnym momencie wprost nawet zasugerowała, że pandemia koronawirusa w USA była winą Trumpa, co jest w oczywisty sposób nieprawdziwe.

Sęk w tym, że Trump w tę pułapkę wpadł.

I tu zaczęły się dla kandydata Republikanów schody: Trump nie tylko wdał się z Harris w pyskówkę w kwestii pandemii COVID-19, ale brnął dalej, samemu już poruszając temat imigracji i cytując fake-newsy na temat, to nie żart, „imigrantów pożerających w amerykańskich miastach psy i koty„, sugerował, że Harris jest zwolenniczką aborcji do 9 miesiąca ciąży, wreszcie oskarżył Joe Bidena o przyjmowanie milionów z Rosji i Chin.

Tu jednak objawiła się najbardziej problematyczna kwestia debaty. Harris poruszyła bowiem kwestię bezpieczeństwa, w kontekście Ukrainy ale i NATO, w tym - Wschodniej Flanki, do której należy i Polska.

Zacytuję za PAP wypowiedź Kamali Harris:

Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby teraz w Kijowie. Zrozumcie, co to oznacza, ponieważ agenda Putina nie dotyczy tylko Ukrainy. Zrozumcie, dlaczego europejscy sojusznicy i nasi sojusznicy z NATO są tak wdzięczni, że nie jesteś już prezydentem, i że my rozumiemy znaczenie największego sojuszu wojskowego, jaki świat kiedykolwiek znał, jakim jest NATO

Jak dodała potem Harris:

Dlaczego nie powiesz 800 tys. Amerykanom polskiego pochodzenia tu w Pensylwanii, jak szybko byś oddał (Polskę) za przysługę i za to, co myślisz że jest przyjaźnią z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad?

Dlaczego cytuję tę wypowiedź bez odpowiedzi jakich udzielał Trump? Cóż - wyświadczam mu tym przysługę.

Republikanin popiera Putina?

Trump bowiem miał trudności ze sformułowaniem jednoznacznej odpowiedzi na zarzuty Harris, wręcz gubił się we własnych wypowiedziach. I tak Trump stwierdził, że zakończy wojnę „zanim zostanie prezydentem”, nie wyjaśnił jednak jak chce to zrobić. Nie wyjaśnił też czy potępia agresję Rosji. Zapytany wprost o to czy popiera Ukrainę, która - jak przypomniała Harris - padła ofiarą napaści gwałcącej wszelkie zapisy prawa międzynarodowego, Trump nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi.

A na takie pytanie opcje na odpowiedź są tylko dwie: Tak albo nie!

Zamiast tego Trump snuł jakieś wizje historii alternatywnej, w której „Putin siedzi zadowolony na Kremlu” i „nie musiałby tracić 300 tys. żołnierzy”. Aż prosiło się o to, by Harris zapytała skąd u Trumpa taka troska o kondycję rosyjskiej armii, ale kandydatka Demokratów z tej szansy nie skorzystała. Szkoda.

Trump podpadł Polakom?

Na razie nie ma badań dotyczących tego jak amerykańska Polonia odebrała te niejasne odpowiedzi Trumpa i raczej nie stanowi ona aż tak znaczącej grupy wyborczej w USA, by takie badania przeprowadzono. Bez wątpienia jednak w tej kwestii - bezpieczeństwa naszego kraju i wektora polityki USA po wyborach - ta debata wysyła nam jasny sygnał. Harris, przynajmniej deklaratywnie, jednoznacznie popiera jednolitość NATO i wzmacnianie Flanki Wschodniej.

Trump? Cóż…

Na szczęście odpowiedzialność za wynik amerykańskich wyborach nie spoczywa na naszych barkach. Warto mieć tylko nadzieję co do tego, iż niezależnie kto wygra, bezpieczeństwo naszego kraju nie zostanie sprzedane na targu gry mocarstw.

Arkady Saulski

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych