Zestrzelenie samolotu - skojarzenia nasuwają się same
W mediach wspierających rząd dziennikarze i zapraszani eksperci (zresztą ci sami, którzy bronili stanowiska rządu Tuska w sprawie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem) jak ognia unikają jakichkolwiek porównań pomiędzy katastrofą malezyjskiego Boeinga 777 (a tak naprawdę rosyjskim zamachem terrorystycznym na ten samolot) i polskiego Tupolewa w 2010 roku.
Ale te porównania nasuwają się tak natarczywie, że w mediach niezależnych, głównie na portalach internetowych, wręcz masowo pojawiają się wpisy, które zwracają uwagę na wiele podobieństw tych dwóch dramatycznych wydarzeń.
To co zwraca szczególną uwagę to niezwykłe podobieństwo zdjęć pokazywanych teraz po katastrofie Boeinga i 4 lata temu po katastrofie Tupolewa.
Podobne rozszarpane i powyginane, spalone i stopione części samolotu, porozrzucane na dużym obszarze szczątki ludzkie i rzeczy pasażerów, a przecież ten pierwszy został trafiony rakietą ziemia- powietrze na wysokości 10-tysięcy metrów, ten drugi ponoć uległ katastrofie podczas podejścia do lądowania, a więc spadł z niewielkiej wysokości. Takie porównanie zrobił dziennikarz Stanisław Żaryn w tekście „Brzoza mocna niczym Buk...” umieszczonym wczoraj na portalu „wpolityce.pl” i rzeczywiście robi ono nie tylko duże wrażenie ale powinno także dawać do myślenia szczególnie zwolennikom teorii „pancernej brzozy”.
Druga kwestia, która skłania do porównań to ogromna skala dezinformacji w sprawie tej ostatniej katastrofy jaka przetacza się głównie przez media elektroniczne w Polsce. Mimo zdecydowanego głosu prezydenta Obamy, który prawie wprost, mówi o tym ,że wywiad USA jest w posiadaniu dowodów, że był to zamach na malezyjski samolot dokonany z terytorium okupowanego przez tzw. separatystów w mediach w Polsce upowszechniane są stanowiska ogłaszane przez stronę rosyjską, że winni tej katastrofy są jednak Ukraińcy. Telewizje 24- godzinne w Polsce bardzo często zachowują się jak słynny już program Russia Todey, tyle tylko że z tej rosyjskiej telewizji nadawanej w języku angielskim z zagranicy co i rusz odchodzą kolejni dziennikarze z uzasadnieniem, że nie będą dalej uczestniczyć w tych totalnych kłamstwach.
W telewizjach w Polsce nikt z dziennikarzy nie odchodzi, a dezinformacja i kłamstwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem są upowszechniane już od ponad 4 lat.
Rzuca się w także w oczy dążenie całego cywilizowanego świata do umiędzynarodowienia badania przyczyn katastrofy malezyjskiego samolotu, ba nawet Donald Tusk czy Radosław Sikorski i różnej maści eksperci wręcz chórem nawołują aby tak właśnie się w tym przypadku stało.
W sprawie katastrofy smoleńskiej mieli jednak zupełnie inne zdanie, w zasadzie całość postępowania przekazano bez zbędnych oporów Rosjanom, uznając ich za jednych, którzy wiarygodnie wyjaśnią przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem. Okazuje się, że teraz nie ma żadnych przeszkód, żeby na terytorium Ukrainy pojawili się międzynarodowi eksperci i to zaraz po katastrofie, w 2010 roku polskie władze nawet nie zwróciły się z takimi sugestiami do Rosjan.
Świat i Europa także się napraszały przewidując, że to nie podoba się Rosji, a z tym krajem trzeba przecież robić interesy ekonomiczne i różne polityczne deale w różnych zapalnych miejscach.
Na rękę Unii, Amerykanom i NATO była spolegliwość polskiego rządu, który nie chciał aby to międzynarodowa komisja zbadała przyczyny katastrofy w której zginęła elita polskiego narodu.
Świat oczywiście będzie się przede wszystkim domagał szybkiego i ostatecznego wyjaśnienia przyczyn katastrofy Boeinga ale my Polacy powinniśmy z uporem dopominać się aby można było wrócić do badania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem z udziałem międzynarodowej komisji.