By żyło się lepiej – lichwie
Gdy politycy Platformy Obywatelskiej mówią dziś głośno o zwalczaniu lichwy, warto sobie przypomnieć, że to właśnie oni przyczynili się do rozplenienia firm dewastujących portfele najbiedniejszych Polaków.
Z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor wynika, że zadłużenie prywatne Polaków przekroczyło w 2014 roku 40 miliardów złotych. Ponad 2 miliony ludzi nie jest w stanie spłacać regularnie swoich zobowiązań. Kredyty i pożyczki ograniczają z kolei możliwości zakupowe – ludzie nie mając pieniędzy, nie mogą ich wydawać. Brak popytu, to brak podaży, a więc zastój dla całej gospodarki. Ten mechanizm, choć bardzo uproszczony, pokazuje do czego prowadzi możliwość narzucania konsumentom zbyt dużych obciążeń i gwarantowania przywilejów instytucjom oferującym pożyczki na lichwiarski procent.
Teoretycznie nad rynkiem finansowym w Polsce czuwa podległa premierowi Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). W praktyce, efektem jej działania są miliony stracone przez ofiary polisolokat i piramidy Amber Gold czy rosnące długi „frankowiczów”. KNF zasłania się brakiem kompetencji, umożliwiających bezpośrednią ochronę Polaków przed takimi patologiami. Efektem tych związanych rąk – wszechwładnej przecież – KNF jest wpychanie konsumentów w ręce lichwiarzy i przyczynianie się do rozwoju firm pożyczkowych, żerujących na najniższych warstwach społecznych w Polsce. Walnie przyczynili się do tego przed laty posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy pospołu z lobby bankowym, walczyli o ograniczenie regulacji dotyczących wysokości oprocentowania kredytów i karnych odsetek.
W roku 2004 w Sejmie ruszyły pełną parą prace nad ustawą o kredycie konsumenckim, zwaną popularnie antylichwiarską. Wrzawa, która wówczas podniosła się ze strony wielu środowisk osiągnęła skalę międzynarodową. Ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce Charles Crawford wysłał do polskich ministrów list z kopią raportu opublikowanego przez brytyjskie Ministerstwo Handlu i Przemysłu. Przestrzegał w nim przed negatywnymi skutkami wprowadzenia antylichwiarskich regulacji. Negatywnymi jednak nie tyle dla społeczeństwa, ile dla największej firmy pożyczkowej na polskim rynku – brytyjskiego Providenta. Kolejny list – zawierający ten sam raport – trafił od ówczesnego ministra finansów w rządzie Marka Belki, Mirosława Gronickiego oraz do sejmowej komisji finansów publicznych.
Warto nadmienić, że Gronicki od 2000 do 2004 roku pełnił funkcję głównego ekonomisty Banku Millenium. To znamienne, bo przeciwne ustawie antylichwiarskiej były nie tylko firmy lichwiarskie, ale także przedstawiciele sektora bankowego, część ministrów i, jak przypominały wówczas media, posłowie Platformy Obywatelskiej. Nie w smak tym grupom było ograniczenie maksymalnego oprocentowania kredytów i odsetek karnych za ich nieterminowe spłacanie. Dziś podobne w założeniach projekty – dotyczące upadłości konsumenckiej i ograniczenia limitów oprocentowania – są sztandarowymi inicjatywami partii Donalda Tuska, mającymi „chronić najuboższych”. Dlaczego dopiero po 10 latach, po aferze Amber Gold, po aferze taśmowej?
W 2004 roku projekt nowych przepisów ograniczających lichwę popierali posłowie PiS oraz – jako jedyna grupa sektora finansowego – SKOK-i. I wówczas raban podniosły media: „Propozycje wprowadzenia limitów oprocentowania kredytów (18,4 proc. rocznie) i odsetek karnych za ich nieterminowe spłacanie (36,8 proc. rocznie) oprotestowały komercyjne banki, NBP, nawet Federacja Konsumentów. Twierdzą, że jest sprzeczna z zasadą wolnej konkurencji, że uderzy w najuboższych klientów, nazywanych przez banki klientami wysokiego ryzyka – bo jeśli banki będą miały im dać kredyt na niski procent, to po prostu nie dadzą go wcale.” – pisała na łamach „Polityki” Bianka Mikołajewska.
Mikołajewska opublikowała wówczas serię krytycznych tekstów o spółdzielczych kasach, wokół tematu zaczęło się robić się głośno. Polityków, zaangażowanych w tworzenie spółdzielczych kas – m.in. Lecha Kaczyńskiego i Przemysław Gosiewski okrzyknięto „lobbystami”. Nikogo się nawet nie zająknął, że ustawa o SKOK-ach z 1995 roku przegłosowana została głosami nie PiS-u lecz SLD. Chodziło o radykalną zmianę narracji mediów i części polityków wokół SKOK-ów.
Tymczasem jeszcze w 2002 roku, w 10 rocznicę powstania Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, listy gratulacyjne do przedstawicieli SKOK słali Leszek Balcerowicz, Aleksander Kwaśniewski, Tomasz Nałęcz. Dwa lata później kiedy SKOK-i stanęły przeciwko lichwie i publicznie poparły ustawę mającą chronić Polaków przed spiralą zadłużenia, narracja się zmieniła…
Nie umknęło to uwadze części mediów, które do SKOK-ów nastawienia nie zdążyły jeszcze w tamtym czasie zmienić. „Burzę wokół kas wywołały publikacje »Polityki« - pisał wówczas lewicowy »Przegląd« – SKOK się rozpycha. To najczęściej słyszana z ust bankowców opinia. Nie chcą przyznać, że sukces kas jest... głównie ich zasługą! Osoby o niskich dochodach nie były dla nich atrakcyjnym klientem. Rynek lokalnych, niszowych usług finansowych jest przy tym w Polsce bardzo ubogi. SKOK-i wypełniły go skutecznie, a to, co bankom wydawało się słabością - zamieniły w atut. Gdy te zorientowały się, że pod bokiem wyrósł im silny rywal, było za późno”.
„Prace nad ustawą antylichwiarską zaktywizowały wszystkie możliwe sfery wpływów lobby instytucji finansowych. Także rządowe. […] W sejmowych komisjach przedstawiciele Ministerstwa Finansów, NBP, a także Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego (GINB) chronią prawa banków” – donosiła „Gazeta Finansowa”
Zaangażowanie SKOK-ów w ochronę konsumentów i ich rozwój przyciągnęły uwagę polskiego Wielkiego Brata. Kiedy władzę objęła Platforma Obywatelska, walka ze SKOK-ami zmieniła charakter – z medialnego na polityczny. Związani z bankami politycy PO przedłożyli w Sejmie swój projekt ustawy o SKOK, mający poddać spółdzielcze kasy nadzorowi finansowemu, podlegającemu bezpośrednio Donaldowi Tuskowi. Autorami projektu byli pracownicy banków – posłowie PO. Wśród nich Sławomir Neumann z banku Nordea, Jakub Szulc były pracownik m.in. Banku BPH i Bank of America Polska, Jarosław Urbaniak z Invest Banku, czy Jacek Zacharewicz prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Radomsku.
Ale o tym media prorządowe milczały i milczą. Chwalą za to projekty walki z lichwą, którymi szczyci się dzisiaj Ministerstwo Finansów. „Rząd wytacza działa przeciw chwilówkom” – pisze Gazeta Wyborcza, zachwycając się projektami nowelizacji ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym i prawa bankowego. „38-milionowy rynek, na którym panują restrykcyjne warunki udzielania kredytów przez banki, ustawa antylichwiarska dziurawa jak ser szwajcarski oraz jeszcze mniej udana ustawa o upadłości konsumenckiej - czy istnieje piękniejszy świat dla kogoś, kto chce dobrze żyć z udzielania pożyczek na wysoki procent?” – dodaje GW.
Fakt, piękniejszy świat nie istnieje. Problem w tym, że taki właśnie świat jest zasługą miłej „GW” partii. Takiego świata nie chciały SKOK-i, które dziś są wrogiem numer jeden władzy i sprzyjających jej mediów. A długi Polaków rosną...