Opinie

GAZETA BANKOWA: Zagrożenie rosyjskie nie jest bezpośrednie - rozmowa z Tiborem Navracsicsem, ministrem spraw zagranicznych Węgier

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 14 sierpnia 2014, 13:34

    Aktualizacja: 15 sierpnia 2014, 17:39

  • 3
  • Powiększ tekst

Przez dekady Węgrzy byli poddawani specyficznemu wychowaniu. Chciano, żebyśmy zapomnieli o własnych tradycjach. Żebyśmy czuli się narodem grzesznym, wręcz złym – mówi Tibor Navracsics, minister spraw zagranicznych Węgier.

Gazeta Bankowa: Panie Ministrze, Polacy nie rozumieją węgierskiej polityki wobec Rosji po agresji na Ukrainę.

Tibor Navracsics: Tu różnimy się od Polski, z wielu powodów. Na przykład dlatego, że jesteśmy znacznie bardziej, nawet od waszego kraju, zależni energetycznie od dostaw rosyjskich. Choćby dlatego że wy macie węgiel, którego u nas nie ma. I chcemy być pewni dostaw surowców energetycznych z Rosji. Dlatego musimy mieć z Moskwą dobre stosunki. Ale poziom retoryki to jedna rzecz, a czyny to coś innego. A my właśnie czynami wspieramy Ukrainę; jesteśmy jedynym państwem, które odsprzedaje Kijowowi gaz. I sami staramy się o gazową dywersyfikację – nasz rząd zabiega o budowę łącznika północ–południe, od terminalu, który budujecie w Świnoujściu, aż do Chorwacji.

Polacy obawiają się jednak kolejnej fazy rosyjskiej ekspansji – próby powtórnego uzależnienia przez Moskwę całego rejonu Europy Środkowej. Węgrzy tej obawy nie odczuwają?

Niektórzy zapewne tak, ale to nie jest temat politycznych dyskusji w Budapeszcie. Węgry mają zupełnie inne niż Polska położenie geopolityczne. Przecież nie ma wspólnej granicy między naszym krajem a Rosją.

Jak na razie…

(uśmiech, chwila milczenia) Zagrożenie rosyjskie nie jest dla nas bezpośrednie. Poza tym mamy inne niż wy podłoże historyczne. Nasze doświadczenia z Rosją w porównaniu z waszymi to przecież coś zupełnie innego. To Polska, a nie Węgry, była przecież przedmiotem rozbiorów, w których wiodącą rolę odgrywała Rosja. Choć oczywiście narzucenie przez Moskwę całemu regionowi – w tym i nam – systemu komunistycznego było tragedią.

I nie obawiacie się próby jakiegoś rodzaju powtórki?

Staramy się, jak już powiedziałem, żeby w newralgicznej dziedzinie energetyki wpływ Rosji nie był wyłączny. Nie akceptujemy łamania przez Rosję prawa międzynarodowego na Ukrainie. Ale zarazem próbujemy z Moskwą wypracować model stosunków do przyjęcia dla obu stron, choć dla żadnej nieidealny. Bo powiedzmy sobie jasno – Rosja zawsze będzie obecna w naszym regionie.

Ale w dziedzinie energetyki ostatnio tak naprawdę jeszcze zwiększacie swoją zależność od Rosji, bo to Rosja ma wam zbudować i sfinansować elektrownię atomową w Paks.

Ona była zbudowana kiedyś przez Rosjan, i to był istotny argument na rzecz tego, żeby to właśnie Rosjanie ją teraz modernizowali.

To jest realnie budowa całkiem nowej elektrowni. Można ją było budować z innym partnerem.

Zaproponowany przez Rosjan plan finansowania budowy był po prostu najkorzystniejszy dla Węgier.

Pan przedstawia to wszystko jako szereg decyzji o charakterze wyłącznie taktycznym. A czy to jednak nie jest strategia? Może nawet jakiś element ideologii? Viktor Orbán już parę lat temu mówił o otwarciu na Wschód – nie tylko na Rosję, również na Turcję, Azerbejdżan, Chiny, ale przecież to Rosja jest z punktu widzenia Węgier najważniejszym graczem w tym gronie. Premier nadawał temu otwarciu wielkie znaczenie, według niektórych przeciwstawiał je integracji europejskiej.

Tu nie chodziło o żadną ideologię ani o przeciwstawienie. Do Unii idzie 80 proc. węgierskiego eksportu. My chcemy, żeby było to tylko 66 proc. – żeby 34 proc., 1/3 naszego eksportu była odbierana przez państwa nieunijne. Ale przecież nie kosztem zmniejszenia wolumenu eksportu do Unii, tylko drogą zwiększenia wartości i ilości towarów sprzedawanych poza UE. A poza Unią oczywiście napotykamy na rozmaite systemy polityczne. Bywają demokratyczne i bywają też autokracje. Ale nam tutaj nie chodzi o politykę.

Krytycy Orbána sugerują czasem, że owo „otwarcie na Wschód” wynika z tego, że jest zafascynowany wschodnimi despocjami i traktuje je jako alternatywę dla zachodniej demokracji.

To bzdura. Otwarcie na Wschód nie ma żadnego aspektu politycznego czy ideologicznego. Nam chodzi w tym wypadku wyłącznie o węgierską gospodarkę, o wzrost eksportu. Nasz kierunek polityczny jest jednoznacznie euroatlantycki. Chciałbym tu zwrócić uwagę na to, że kiedy ministrowie spraw zagranicznych UE omawiali projekty nowych sankcji wobec Rosji, Władimir Putin był w Austrii i podpisywał umowę na temat powołania rosyjsko-austriackiej spółki gazowej. Potem w Moskwie była pani minister spraw zagranicznych Włoch. Czy i Austriacy, i Włosi zostali tym samym rosyjskimi agentami? Zresztą kiedy w waszym kraju wybory wygrywała PO, a przegrywało PiS, to o ile mi wiadomo, jednym z tematów sporu były relacje z Rosją i większość wyborców poparła tych, którzy chcieli łagodniejszej polityki wobec Moskwy.

Autor: Piotr Skwieciński

Pełna wersja wywiadu w najnowszym wydaniu „Gazety Bankowej”, zapraszamy do lektury.

Szukaj "Gazety Bankowej" w salonach prasowych Relay oraz Inmedio

Powiązane tematy

Komentarze