Bank Światowy o Grecji i Portugalii: Faktycznie się pomyliliśmy
Ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego - Olivier Blanchard i Daniel Leigh przyznają w niecodziennie szczerym roboczym raporcie przygotowanym dla tej organizacji, iż zaaplikowana Grecji i Portugalii terapia w postaci nakazanych oszczędności budżetowych i zwiększania obciążeń fiskalnych była błędna.
Ekonomiści MFW przyznają, że efektem ich działań było gwałtowne zredukowanie popytu wewnętrznego i wzrost bezrobocia, co pogorszyło sytuację gospodarczą w krajach, którym miano pomóc.
Niepokojące jest to, że Blanchard i Leigh jako głównego winowajcę tego błędu wskazują... źle obliczone tzw. multiplikatory fiskalne, czyli przyjęte teoretycznie założenia, że każde euro oszczędności w wydatkach publicznych redukuje PKB tylko o 50 centów. Okazało się w praktyce, że w przypadku Grecji i Portugalii redukcja PKB była niekiedy nawet 3-krotnie wyższa od teoretycznie założonej, to znaczy każde euro oszczędności przynosiło kurczenie się gospodarki o 1,5 do 1,7 euro.
W ten oto sposób runął gmach autorytetu programów zaciskania pasa stosowanych w czasie obecnego kryzysu przez MFW i Unię Europejską. Runął, potykając się o... jeden teoretyczny przelicznik!
"Sorry, nie ten przycisk" zdają się mówić ekonomiści MFW już po odpaleniu rakiet atomowych.
Dla nas wynikają z tego cztery lekcje.
Po pierwsze, wychodzi na to, że dołożyliśmy MFW miliardy dolarów z naszych rezerw walutowych (decyzja szefa NBP Marka Belki podjęta na wniosek Donalda Tuska i min. Rostowskiego) do programu zaduszenia gospodarek Grecji i Portugalii! Nie dość, że im to nie pomogło, to jeszcze nas kosztowało! Mądre to?
Po drugie, analitycy jasno przyznają, że presja na taki kształt programów restrukturyzacyjnych dla południa Europy miała charakter polityczny i jej centrum był Berlin. Wynikała ona z niemieckich potrzeb oraz z niemieckiej obsesji anty-inflacyjnej, tyle że w odniesieniu do gospodarek zależnych (takich jak grecka) lekarstwo okazało się gorsze od choroby.
Po trzecie, jakoś na to wychodzi, że to Prawo i Sprawiedliwość miało i ma rację, gdy krytykuje programy cięć fiskalnych jako anty-rozwojowe. Teraz przyznają to nawet "guru z MFW", ciekawe jakimi argumentami obóz władzy będzie teraz tłumaczył, że jest inaczej...
Po czwarte, wynika z tego jasno, że przyjmowanie przez Polskę Paktu Fiskalnego, narzucającego dalsze oszczędności oraz wpychanie nas na drogę do euro, co znowu spowoduje konieczność cięć budżetowych to droga do zatracenia polskiej gospodarki, która pulsuje dzięki popytowi wewnętrznemu. Jeśli go zdławimy ze względu na wskaźniki statystyczne, równie arbitralne, co multiplikatory fiskalne MFW, to stracimy resztki napędu rozwojowego.
Obyśmy zdążyli zmienić rząd w Polsce zanim zastosuje on do końca swe obłędne terapie polityczno-gospodarcze, aplikowane pod to samo zresztą dyktando.