Nadczłowiek Netanjahu
Izrael najprawdopodobniej czekają w marcu 2015 roku przedterminowe wybory parlamentarne po tym jak premier Benjamin Netanjahu wyrzucił z rządu ministrów sprawiedliwości i finansów wywodzących się z partii koalicyjnych.
Chodzi o to, że Netanjahu przeforsował 4 listopada w rządzie projekt ustawy stanowiącej że „Izrael jest państwem narodowym, żydowskim”, ale nie udało mu się przekonać obu ministrów do poparcia tego rasistowskiego projektu.
Jednym słowem ma być usankcjonowany apartheid w czystej postaci. Tym bardziej, że Netanjahu oświadczył, że „w państwie Izrael istnieje indywidualna równość dla wszystkich obywateli, ale prawo narodowe (jest zarezerwowane) tylko dla ludu żydowskiego”. A to już słowa bez precedensu, gdyż dotąd izraelscy ustawodawcy, począwszy od deklaracji niepodległości z 1948 roku, powstrzymywali się od określania Izraela jako „państwa żydowskiego”. Ponieważ zaś sondaże przedwyborcze dają dziś wygraną partii Likud, której Netanjahu jest liderem, to wszystko wskazuje na to, że po wyborach Żydzi będą nadludźmi, czyli übermenschami. Reszta –– untermenschami. I nie dotyczy to wbrew pozorom tylko Palestyńczyków, ofiar czystek etnicznych Tel-Awiwu, by nie powiedzieć ludobójstwa, ale także np. Żydów nie wyznających judaizmu, jak i mieszkających w Izraelu Rosjan, czy Polaków.
Zamierzenia Netanjahu znamy z najczarniejszych kart historii XX wieku. Wtedy też była rasa panów – Niemców - i niewolników – narodów podbitych przez Hitlera. Polaków, Rosjan, Żydów, mordowanych w egzekucjach i wykańczanych w obozach zagłady. Teraz Izrael Netanjahu i Likudu ma być „państwem żydowskim”, tak jak Niemcy Hitlera i NSDAP były „państwem niemieckim”. I tak jak wtedy, gdy tzw. wolny świat aprobował politykę Hitlera i naiwnie wierzył w ustalenia z Monachium, tak dziś współczesny wolny świat nie żałuje Izraelowi pieniędzy i technologii militarnej, „nie zauważając” że państwo to dysponuje bronią atomową i łamie prawa człowieka.
W polskim mainstreamie rasistowska polityka Netanjahu nie spotkała się z jakimś szczególnym odzewem. Ważniejsza jest Ukraina i zastępcze tematy z kraju. Wyobrażam sobie natomiast, co to by się działo, gdyby nad Wisłą został zgłoszony postulat Polski jako „państwa narodowego, polskiego”. Czerska i okolice zaraz podniosłyby krzyk o polskich faszystach, nienawiści, ksenofobii, antysemityzmie, tak jak w 2006 roku, gdy Liga Polskich Rodzin umieściła w ankiecie personalnej dla wstępujących do partii rubryki z pytaniami o wyznanie i narodowość matki kandydata. Tutaj milczenie. Widać kierunek nie ten co trzeba.