Konkurencja po nowemu
Prywatnoprawne dochodzenie roszczeń z tytułu naruszenia przepisów antymonopolowych nie jest w Polsce rozpowszechnione, co ośmiela niektóre podmioty do stosowania nieuczciwej konkurencji. Czy nowa unijna dyrektywa zmieni to?
Tuż przed świętem pracy Kancelaria Prawna Hansberry Tomkiel, specjalizująca się w sprawach z zakresu ochrony konkurencji, zorganizowała w Warszawie seminarium z udziałem przedstawicieli Komisji Europejskiej, Resortu Sprawiedliwości, sędziów, prawników oraz przedsiębiorców, którzy dyskutowali o publicznoprawny i prywatnoprawny systemie egzekwowania reguł konkurencji .
Pretekstem do dyskusji była nowa dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (2014/104/UE z dnia 26 listopada 2014 r.) i rozpoczynający się właśnie proces implementacji zapisów dyrektywy do polskiego porządku prawnego.
O tym jak bardzo nowa dyrektywa potrzebna jest Wspólnocie przekonywał podczas spotkania Eddy De Smijter, przedstawiciel Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji przy Komisji Europejskie. Wskazywał na straty, liczone w skali roku w miliardach euro, spowodowane działaniami monopolistycznymi i brakiem skutecznych narzędzi przeciwdziałania im. W zależności od przyjętego sposobu obliczania, szacuje się, że straty z tego tytułu wynoszą od 25 mld euro do nawet 69 mld euro. Dzięki skutecznemu i szerokiemu zastosowaniu private enforcement przez podmioty poszkodowane, straty te można by ograniczyć nawet dwudziestokrotnie.
Ponadto wdrożenie nowych przepisów dotyczących private enforcement zlikwiduje niedogodności typowe dla dochodzenia odszkodowania w postępowaniu cywilnym jak np. trudności dotyczące gromadzenia dowodów bezprawnego działania monopolisty czy też zawinienia tego działania. W postępowaniu private enforcement obowiązuje szereg domniemań ułatwiających poszkodowanemu dochodzenie swoich roszczeń, takie np. jak domniemanie poniesienia przez dalszego nabywcę (tzw. nabywcę pośredniego) szkody wynikającej z działań monopolistycznych Dodatkowo z powództwem w trybie private enforcement poszkodowany może wystąpić w każdym momencie. Niezależnie od tego, czy postępowanie antymonopolowe prowadzone przez publiczne organy ochrony konkurencji (w Polsce to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) zostało wszczęte, trwa, czy też zostało zakończone. Innymi słowy, możliwe jest wniesienie powództwa zarówno przed, w trakcie, jak i po wszczęciu postępowania przez organy publiczne i to w ciągu 5 lat, a nie 3 – jak to miało miejsce dotychczas.
Przedstawiciel KE przekonywał, że kluczowe kategorie „interesu publicznego” i „interesu prywatnego” nie muszą być ze sobą sprzeczne. Przeciwnie, wzmocnienie ochrony prywatnoprawnej, poprawi też skuteczność działań publicznoprawnych.
Publicznoprawna vs prywatnoprawna ochrona konkurencji
Z publicznoprawnym postępowaniem w sprawie naruszenia prawa konkurencji mamy do czynienia wówczas, gdy w wyniku stosowania praktyk ograniczających konkurencję został zagrożony lub naruszony interes publiczny. Działania w tej kwestii należą do kompetencji krajowych organów konkurencji. A interwencja organu antymonopolowego w sprawach naruszeń reguł konkurencji jest podejmowana w interesie publicznym.
Jeśli chodzi o prywatnoprawną ochronę konkurencji w Polskim systemie prawnym występuje w formie dochodzenia odszkodowania w postepowaniu cywilnym, co niesie za sobą szereg trudności dotyczące gromadzenia dowodów bezprawnego działania monopolisty, czy też zawinienia tego działania. Jest jeszcze instytucja pozwów zbiorowych, które jednak – jak wskazują prawnicy - nie są doskonałym narzędziem. Przede wszystkim są dość kosztowne sądowe i brak możliwości z ich zwolnienia. Dr Małgorzata Krasnodębska – Tomkiel wspólnik w Kancelarii Hansberry Tomkiel i była Prezes UOKiK, wskazuje też na przewlekłość postępowań sądowych w Polsce, co skutecznie zniacheca poszkodowanych w skutek nieuczciwych działań konkurencyjnych, dochodzenia swoich praw i odszkodowania.
Diabeł tkwi w szczegółach
W opinii ekspertów uczestniczących w dyskusji i reprezentujących zarówno inicjatorów zmian, instytucji je wdrażających, jak i beneficjentów nowego systemu, zmiany są potrzebne. Choć każdy z uczestników dyskusji przedstawiał nieco inne kwestie. Ekonomista Stefan Kawalec uważa, że przedsiębiorcy nie są przeciw dyrektywie, bo ochrona konkurencji jest rynkom potrzebna. Obawia się za to nieprzewidywalności wyroków sądowych nawet w prostych sprawach. Obawy ekonomisty podziela mec. Andrzej Springer z kancelarii BWHS, zwracając m.in. na potrzebę przygotowania sędziów, sądów powszechnych do rozstrzygania w trudnych antymonopolowych sprawach.
Mecenas Springer na korzyść dyrektywy, wskazuje możliwość udostępnienie- pod nadzorem sądowym- poszkodowanemu dokumentów spółki, co do której zachodzi podejrzenie o naruszenie przepisów prawa antymonopolowego. Poszkodowany nie musi zatem samodzielnie zdobywać materiału dowodowego. - Zastanawiam się jednak, czy nasi konserwatywni sędziowie w ramach swojej niezawisłości, będą z tej możliwości korzystać – kwituje. Takich obaw nie podziela Katarzyna Lis-Zarrias, Sędzia w Departamencie Legislacyjnym w Ministerstwie Sprawiedliwości. - Zanim przepisy wejdą w życie sędziowie z pewnością zostaną przeszkoleni do prowadzenia tego typu spraw. Przy czym na tym etapie i w związku z ogromem aktów prawnych do przejrzenia, oraz całym porządkiem prac legislacyjnych, trudno dziś powiedzieć kiedy dokładnie i w jakiej formie nowe przepisy antymonopolowe wejdą w życie – zastrzega.
Gazeta Bankowa, która objęła seminarium o „private enforcement” patronatem medialnym, będzie na swoich łamach przypominać urzędnikom z Ministerstwa Sprawiedliwości, aby nastąpiło to w terminie wyznaczonym przez Komisję. Nie dalej niż za dwa lata.