Klasycy Ekonomii: "Rząd, który dzięki etatyzmowi uzależnia od siebie materialnie kilka milionów ludzi jako urzędników"
„Głos Narodu” 1930 nr 305. Artykuł wchodzi w skład książki „Dzieła zebrane”, którą można nabyć w formie papierowej lub elektronicznej.
Etatyzacja życia gospodarczego prowadzi do coraz dalej idącego zacieśniania swobody jednostki w rozporządzaniu się swoim majątkiem. Jest ona podrywaniem podstawy naszej cywilizacji: prawa własności. Coraz lepiej uświadamia sobie społeczeństwo polskie zgubne skutki etatyzmu na tym polu. Prócz kilku zaślepieńców, prócz takich ideologów socjalizmu jak pan Jędrzej Moraczewski, nie ma już chyba w Polsce zwolenników etatyzacji życia ekonomicznego. Dość już ma społeczeństwo podatków, przedsiębiorstw państwowych, zakazów, koncesji i wszelkich innych błogosławieństw tego systemu.
Mniej dobrze zdaje sobie opinia sprawę z drugiego, co najmniej równie groźnego następstwa tego systemu. Jest nim etatyzacja sumień ludzkich.
Swoboda sumienia jest główną moralną podstawą cywilizacji duchowej, jak prawo własności jest podstawą cywilizacji materialnej. Bez wolności sumienia nie ma poczucia obowiązków obywatelskich, nie ma solidarności, nie ma patriotyzmu. Władza, która by przekreśliła tę zasadę, może się opierać tylko na przemocy fizycznej. Żaden terror wolności sumienia nie złamie. Nie sposób wyaresztować większości społeczeństwa lub zrobić z większości społeczeństwa policjantów. Sumienie zaczyna się łamać dopiero wówczas, gdy do strachu przed przemocą fizyczną, przed więzieniem dołącza się obawa utraty majątku, utraty posady — strach przed nędzą.
Rząd, który dzięki etatyzmowi uzależnia od siebie materialnie kilka milionów ludzi jako urzędników, funkcjonariuszy, robotników państwowych, rząd, który dzięki etatyzmowi skupił w swoich rękach kredyt, możności ulg podatkowych, pozwoleń na handel zagraniczny — taki rząd dopiero ma w swoim ręku bijące ze strachu jak u ptaka schwytanego w sidła serca obywateli.
Przykładem takiego państwa jest Rosja sowiecka. Dlaczego rząd sowiecki, który doprowadził kraj do nędzy, nie spełnił swych przyrzeczeń, rządzi terrorem i korupcją, utrzymuje się tak długo przy władzy? Bo mieszkaniec Rosji nie może się zdobyć na wyrażenie swojego protestu. Muszę — wbrew sumieniu, bo utracę posadę — mówi urzędnik (sowiecki). Muszę — bo mi cofną pensję inwalidzką. Muszę — bo staram się o emeryturę dla starego ojca. Muszę — choć ze wstrętem, bo mój brat, siostra, szwagier zależą od władzy. Tak mówią jedni. Inni boją się cofnięcia koncesji, jeszcze innych zbałamucono bajką, że tym, którzy (na delegatów do sowietów) głosować będą inaczej — nałoży się większe podatki.
Oto jest potęga, oto jest terror, oto jest demoralizacja obywateli, idąca krok w krok z etatyzmem gospodarczym.
Naturalnym następstwem etatyzmu jest albo władza absolutna, albo integralny socjalizm oparty na rządach oligarchicznych — jak w Rosji sowieckiej. Wówczas obywatel pozbawiony jest formalnie wolności sumienia. Połączenie etatyzmu z pozorną demokracją musi prowadzić do tego fałszu moralnego, jakim się staje komedia odwołania się do woli, do sumienia, do przekonania obywateli. Wynika stąd jedno z największych niebezpieczeństw dla państw i narodów współczesnych.
Poddany państwa absolutnego nie potrzebuje sumienia. Obywatel państwa europejskiego w wieku XX musi mieć sumienie. Bo sumienie obywateli to główna podstawa spójności i odporności państw. Podstawa to ważniejsza od dobrych praw, mocniejsza i trwalsza od wszelkiej przemocy. Państwo nowożytne, którego obywatelom zdeprawowano, zniszczono sumienie — to państwo dążące do anarchii i upadku.
Ten związek, jaki zachodzi pomiędzy etatyzmem a demoralizacją obywateli, to problem, nad którym powinni się głęboko i poważnie zadumać ci socjologowie i statyści europejscy, którzy łatwo godzą się z rozszerzaniem atrybucji państwa.