Opinie

Premier Ewa Kopacz fot. PAP / Jacek Turczyk
Premier Ewa Kopacz fot. PAP / Jacek Turczyk

Obietnice wyborcze PO to zapowiedź cofnięcia ochrony praw pracowniczych do poziomu z początków XIX wieku

Prof. Grażyna Ancyparowicz

Prof. Grażyna Ancyparowicz

Była dyrektor Departamentu Finansów Głównego Urzędu Statystycznego, nauczyciel akademicki. Współautorka podręcznika „Bezpieczeństwo socjalne”, autorka wielu ekspertyz i opracowań z dziedziny finansów i makroekonomii, członkini: Komitetu Honorowego Marszu Niepodległości i Solidarności, Rady Naukowej Spółdzielczego Instytutu Naukowego i Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

  • Opublikowano: 13 września 2015, 16:49

    Aktualizacja: 13 września 2015, 16:52

  • 5
  • Powiększ tekst

Propozycje reform przygotowanych przez tandem, w skład którego wchodzą Janusz Lewandowski i Jacek Rostowski to rozwiązania systemowe sprzyjające interesom globalnych transnarodowych korporacji, wrogie ludziom utrzymującym się w własnej pracy, a nie z kapitału – ocenia prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomistka, wykładowczyni SGH w Warszawie i była wiceprezes GUS.

Jak Pani ocenia propozycje podatkowe PO?

Prof. Grażyna Ancyparowicz: Trzeba mówić nie tylko o propozycjach reform podatkowych (nader mglistych), ale potraktować deklaracje Ewy Kopacz jako zapowiedź cofnięcia poziomu ochrony praw pracowniczych w Polsce do standardów z początków XIX wieku. W szczególności wprowadzenie w życie kontraktów w miejsce umów o świadczenie pracy oznacza likwidację wszelkich uprawnień pracowniczych, destabilizację warunków zatrudnienia z wszelkimi tego konsekwencjami dla rodziny. Pracodawcy bez wątpienia wykorzystają szanse, aby zredukować koszty pracy. W rezultacie wszyscy – prędzej czy później – bylibyśmy zatrudnieni na umowach śmieciowych, a nasze oficjalne wynagrodzenia spadłyby do minimalnych, co oznacza wykluczenie finansowe, brak szans na własne mieszkanie z uwagi na brak zdolności kredytowej. W przeciwnym razie, to znaczy gdyby wysokość wynagrodzeń rosła proporcjonalnie do stażu pracy i kwalifikacji, pensje już zatrudnionych musiałyby być bardzo wysokie, aby zrekompensować – poprzez odpisy podatkowe – utracone wpływy do budżetu i składki na fundusze celowe. Wszystkie, nie tylko NFZ i FUS. Wbrew zapowiedziom nastąpiłby zatem nie spadek, ale drastyczny wzrost obciążeń fiskalnych. Pracodawcom to się nie spodoba, choć bez wątpienia spodoba się im reforma zorientowana na eliminację związków zawodowych z zakładów pracy, ale trudno sobie wyobrazić, aby takie rozwiązanie zaakceptowali związkowcy. Najogólniej – propozycje reform przygotowanych przez tandem, w skład którego wchodzą Janusz Lewandowski i Jacek Rostowski to rozwiązania systemowe sprzyjające interesom globalnych transnarodowych korporacji, wrogie ludziom utrzymującym się w własnej pracy, a nie z kapitału. Teoretycznym uzasadnieniem dla polityki, która prowadzi do likwidacji wszelkich zdobyczy socjalnych wywalczonych w ciągu ostatnich dwustu lat stał się neoliberalizm. Neoliberalizm dobrze służy oligopolom, więc dbają o to aby doktryna ta miała jak najwięcej wyznawców. W rzeczywistości chodzi o to, żeby bogaci mogli bez przeszkód eksploatować biednych. Na każdym poziomie: globalnym, regionalnym, lokalnym. Więcej na ten temat piszę w wydanej przez SIN mojej książce „Od neoliberalizmu do neokolonializmu”. Ćwierć wieku transformacji ustrojowej w Polsce”, która właśnie wchodzi na rynek.

Czy realne są reformy zapowiadane przez Ewę Kopacz?

Reformy zapowiedziane (dość mgliście) przez Ewę Kopacz są sprzeczne z prawem międzynarodowym, w szczególności zaś z Europejską Kartą Społeczną i konwencjami MOP, których sygnatariuszem jest Polska. Tak więc wejście ich w życie wydaje się mało prawdopodobne, choćby ze względu na zobowiązania traktatowe naszego kraju. Ponadto, liderka PO wyraźnie powiedziała, że wiele zależy od stanu budżetu, a ten jest zły i z pewnością będzie się pogarszał. Skreślenie ok. 150 mld zł długu publicznego po umorzeniu obligacji skarbowych w portfelach OFE (za co zresztą Jacek Rostowski zapłacił utratą posady Ministra Finansów) poprawiło tylko na chwilę wynik sektora general government. Oszczędności te skonsumuje kampania wyborcza. A co potem? Wszystko wskazuje na to, że najpóźniej w 2017 roku Polska po raz trzeci znajdzie się pod procedurą nadmiernego deficytu. Jeśli w tym czasie naszym krajem będą nadal rządzili neoliberałowie, można z dużą dozą pewności twierdzić, że wykorzystają oni opłakany stan finansów publicznych do likwidacji wszelkich pozostałości systemu zabezpieczenia społecznego. Wyjdzie to naprzeciw żądaniom transnarodowych korporacji, pozwoli bowiem na obniżenie kosztów pracy w Polsce do poziomu krajów azjatyckich czy latynoamerykańskich. Kompradorskie elity niewiele obchodzi fakt, że niskie koszty pracy hamują rozwój rodzimej gospodarki. Wyzysk miejscowej ludności, rabunkowa eksploatacja bogactw naturalnych są korzystne dla krajów pochodzenia zagranicznych inwestorów, zwiększają strumień zysków transferowanych do metropolii. Drenaż kapitału, jakiemu poddawane są kraje zaliczane do rynków wschodzących dawniej był źródłem dobrobytu metropolii, a dziś – w warunkach hipertrofii aktywów instytucji finansowych – podtrzymuje żywotność dojrzałych rynków finansowych, jest źródłem wzrostu wirtualnego bogactwa.

Czy warto coś wziąć jednak z tych propozycji w przyszłości? Czy realna jest likwidacja składki na ZUS i NFZ?

Likwidacja składek na ZUS i NFZ jest tożsama z likwidacją ubezpieczeniowego modelu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych na rzecz modelu zaopatrzeniowego. Jest to możliwe, ale pod warunkiem znacznego zwiększenia obciążeń fiskalnych, a na to nie ma przyzwolenia społecznego. Przyjmując, że składka na te ubezpieczenia stanowi obecnie ok. 45% przeciętnego wynagrodzenia (łącznie: część obciążająca pracownika i pracodawcę), należałoby o co najmniej tyle podnieść podatki. Czyli zamiast (zwodniczo) deklarowanej 10% stawki podatkowej od najniższych wynagrodzeń najmniej zarabiający musieliby płacić podatek na poziomie 55%, a inni proporcjonalnie wyższy. Alternatywą jest całkowita likwidacja systemu ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, czyli odebranie wszystkim Polakom (także emerytom i rencistom) praw już nabytych i pozbawienie szans na pomoc medyczną i finansową wszystkich, którzy nie mogą zapłacić komercyjnych cen za te usługi. Mam wrażenie, że Ewa Kopacz, zgłaszając propozycje firmowane przez panów Rostowskiego i Lewandowskiego, zapewne nie do końca zdaje sobie sprawę jak miałaby wyglądać realizacja programu PO w praktyce. Podobnie zresztą, jak wielu innych członków tej partii, toteż termin w wejścia w życie programu gospodarczego Platformy Obywatelskiej odkłada się ad Calendas Graecas. Wydaje się, że doradcy pani premier, szukając rozpaczliwie czegoś, co poprawi natychmiast notowania tej partii, cynicznie wykorzystali negatywny wizerunek ZUS i NFZ, nad jakim pracują od lat sowicie opłacani lobbyści rynku finansowego, zainteresowani tym, aby publiczne pieniądze skierować do sektora prywatnego, prywatyzując system zabezpieczenia społecznego. Proszę zauważyć, że propozycje reform ustrojowych firmuje Janusz Lewandowski – wysoki urzędnik UE, współodpowiedzialny za likwidację 2/3 uspołecznionych przedsiębiorstw oraz wykluczenie z rynku pracy 10 mln współobywateli.

Jak te propozycje wyglądają na tle propozycji PiS?

Nie zachwycam się programem PiS, ale relatywnie jest to program przyjazny ludziom utrzymującym się z własnej pracy, a nie – z dochodów z kapitału i wyzysku innych. Nie wiem, czy i w jakim zakresie program ten uda się zrealizować, natomiast nie mam żadnych wątpliwości, co do intencji neoliberałów. Dotyczy to wszystkich partii, które hołdują doktrynie o rzekomej wolności gospodarczej, w świecie zdominowanym przez oligopole. W szczególności, Platforma Obywatelska, obiecując zmniejszenie obciążeń fiskalnych i likwidację umów śmieciowych liczy zapewne na brak wiedzy ekonomicznej Polaków, na to że wyborcy nie będą sobie zdawali sprawy z konsekwencji proponowanych reform ustrojowych. Ma wsparcie propagandowe mediów głównego nurtu i wylansowanych przez nie celebrytów ekonomicznych. Jednak, wierzę, że minione lata przyniosły znaczący w dziedzinie edukacji ekonomicznej Polaków i deklaracje programowe Platformy Obywatelskiej skutecznie odstraszą od głosowania na tę partię resztki jej zwolenników.

Źródło: wPolityce.pl

Powiązane tematy

Komentarze