Drogi rzeczne przyjazne dla środowiska? Zdaniem ekologów - nie w Polsce
Transport rzeczny należy do najbardziej ekologicznych i przyjaznych dla środowiska ze wszystkich dostępnych środków - to nie opinia moja lecz Komisji Europejskiej. Dla środowisk ekologicznych powinna być więc święta niczym wyryta w granicie. Nie jest.
Od ubiegłego roku polskie Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wprowadza w życie plan ponownego użeglownienia Odry i Wisły jak również włączenia tych dróg wodnych do europejskiej sieci transportowej TEN-T. Jak wiemy ze źródeł ministerialnych planowane jest złożenie wniosku o włączenie polskich dróg do systemu przy okazji rewizji dróg wodnych w 2023 roku. Polska weszła też do umowy AGN, która zobowiązuje nas do podniesienia naszych dróg wodnych do IV klasy żeglowności.
Polski plan ponownego użeglownienia rzek cieszy się poparciem między innymi Komisji Europejskiej, która uznaje transport wodnymi drogami śródlądowymi za najbardziej ekologiczny ze wszystkich dostępnych metod transportu, co więcej - co roku zwiększa się ciężar towarów transportowanych w UE, toteż KE popiera inicjatywy na rzecz przerzucania ładunków na barki rzeczne.
Pionierem transportu drogami rzecznymi są Niemcy, posiadające nie tylko najbardziej rozwiniętą sieć dróg śródlądowych w Europie ale też transportujące stosunkowo najwięcej towarów tą metodą - Polska z kolei drogami rzecznymi transportuje jedynie 0,4 proc. wszystkich towarów.
Z tego też powodu MGMiŻŚ chce trend odwrócić. I tutaj natrafia na opór organizacji ekologicznych.
CZYTAJ TEŻ: Polskie drogi wodne - organizacje ekologiczne atakują GRAFIKA
Tylko w ubiegłym roku organizacje ekologiczne zaczęły dawać do zrozumienia, iż plan zagospodarowania polskich rzek wzbudza ich sprzeciw, zaś po podpisaniu konwencji AGN organizacje takie jak WWF ruszyły do frontalnego ataku. Ktoś nieobeznany z tematem, mógłby zdziwić się widząc histeryczne reakcje - reakcje na działania, które, powtórzmy, są przecież uznane za Komisję Europejską za proekologiczne i spełniające jej postulaty.
Jednak trzeba pamiętać też o innym aspekcie sprawy - polskie, użeglownione rzeki będą silną konkurencją dla niemieckich dróg wodnych zaś plan ministerstwa drastycznie poprawi naszą pozycję gospodarczą w tej części Europy. Atak organizacji ekologicznych jest więc tutaj w dość oczywisty sposób skorelowany z sytuacją Niemiec. Tam bowiem, co przyznają wszyscy pytani przez nas urzędnicy, organizacje ekologiczne nie protestowały w trakcie realizacji inwestycji na rzekach, a jedynie składali pisemne wątpliwości do niektórych z proponowanych rozwiązań. Wnioski, które w większości przypadków nie były brane pod uwagę.
Fakt, iż to co ekologiczne i dobre dla przyrody dla Niemców będzie uznane za nieekologiczne i szkodliwe w Polsce - szczególnie na tych odcinkach dróg wodnych, które będą najbardziej dla Niemieckich tras konkurencyjne, nie można mieć co do tego wątpliwości.
A jakie argumenty poruszą organizacje ekologiczne? Nie wątpię, że nawet przesunięcie jednego kamyka na brzegu którejś polskiej rzeki uznane zostanie za straszliwą ingerencję w naturę i brutalne niszczenie przyrody.
Szykujmy się na to, że po histerii drzewnej miejsce mieć będzie histeria rzeczna, nie mogę też doczekać się zdjęcia zamordowanej przez działania ministerstwa żabki na brzegu jakiejś polskiej rzeki. Nie powinno to jednak zniechęcać nas od budowy własnej sieci dróg wodnych - zaniedbanej i od lat praktycznie nieistniejącej.