Projekt „apteka dla aptekarza” może oznaczać wzrost ceny leków
Przyjęcie nowelizacji ustawy o prawie farmaceutycznym (tzw. „apteka dla aptekarza”) oznacza ograniczenie wolności gospodarczej, co będzie skutkować zmniejszeniem liczby aptek i wzrostem cen leków. Na proponowanych zmianach ustawy zyskają wyłącznie zagraniczne koncerny farmaceutyczne i farmaceuci posiadający dziś własne apteki.
Projekt zmiany ustawy o prawie farmaceutycznym (tzw. „apteka dla aptekarza”) jest efektem prac parlamentarnego zespołu ds. regulacji rynku farmaceutycznego. Zgodnie z pomysłem grupy posłów nowe apteki będą mogli prowadzić jedynie dyplomowani farmaceuci, którzy w dodatku dostaną zakaz prowadzenia więcej niż 4 aptek jednocześnie.
Planowana nowelizacja, jeśli zostanie wprowadzona bez proponowanych poprawek, wprowadzi także inne ograniczenia: jedna apteka będzie musiała przypadać na minimum 3000 mieszkańców, a odległość między nimi będzie musiała wynosić, co najmniej 1000 m.
Pacjenci w wyniku planowanych zmian będą płacić więcej za leki. W związku z ograniczeniami dotyczącymi rozwoju sieci aptek wzrosną koszty związane z prowadzeniem działalności aptecznej, co przełoży się na wzrost cen leków
Instytut wyjaśnia, że polskie prawo nie zna instytucji przeniesienia apteki. Likwidacja apteki (np. z powodu wypowiedzenia umowy najmu) oznacza konieczność ubiegania się o nowe pozwolenie nawet, jeśli właściciel chce prowadzić aptekę w sąsiednim lokalu.
Dlatego też pomysł „apteka dla aptekarza” z jednej strony doprowadzi do ograniczenia powstawania nowych aptek i zmniejszania liczby już istniejących, co oznacza mniej miejsc pracy. Projekt doprowadzi do rozdrobnienia polskiego rynku farmaceutycznego, co w praktyce będzie oznaczało dominację dużych międzynarodowych koncernów – produkcyjnych i hurtowych, które pilnują odpowiednio wysokiego poziomu cen i monopolu.
Dziś w Polsce działa prawie 15 tys. aptek i punktów aptecznych, – z czego aż 62 proc. to apteki indywidualne, a 38 proc. sieciowe. Rynek ten w 96 proc. należy do polskiego kapitału.
Tam, gdzie nad aptekami dominują koncerny farmaceutyczne, jest drogo. Niemcy, Austria, Włochy czy Francja to kraje o najwyższych cenach leków w Europie. To bardzo duże zagrożenie dla polskich obywateli Zmieniając prawo powinniśmy dążyć do poprawy sytuacji polskich pacjentów, a nie do jej pogorszenia z powodu wzrostu cen leków i spadku ich dostępności. Norwegia i Irlandia wycofały się z podobnych regulacji uznając je za zbyt kosztowne.
Pierwotny projekt nowelizacji jest korzystny tylko dla farmaceutów – właścicieli, a zyskają na nim ci, którzy obecnie posiadają już własne apteki i mają w rodzinie spadkobierców-farmaceutów. Dla farmaceutów dziedziczących apteki proponowane ograniczenia nie będą miały zastosowania, w efekcie może to doprowadzić do zamknięcie zawodu dla osób spoza rodzin farmaceutów.
„Apteka dla aptekarza” to pomysł, który samorząd aptekarski próbował już przeforsować w 1992 r. Wtedy Trybunał Konstytucyjny uznał niekonstytucyjność takiego rozwiązania z powodu nieuzasadnionego ograniczenia swobody działalności gospodarczej. W styczniu 2007 r. komisja nadzwyczajna do spraw deregulacji opowiedziała się za odrzuceniem w całości projektu nowelizacji. Potem powstał tzw. okrągły stół branży aptekarskiej.
W marcu sejmowa komisja nadzwyczajna ds. deregulacji opowiedziała się za tym, by prawo prowadzenia aptek mieli nie tylko farmaceuci z prawem do wykonywania zawodu, ale także osoby fizyczne prowadzące jednoosobową działalność oraz spółki prawa handlowego nie mające osobowości prawnej, (czyli jawne, partnerskie, komandytowe i komandytowe akcyjne).
Poparcie dla poselskiego projektu w pierwotnym kształcie, deklaruje m.in. ministerstwo zdrowia i samorząd aptekarski; przeciw są m.in. rodzinne sieci aptek, duże sieci aptekarskie i opozycja. Krytycznie o konkretnym rozwiązaniu - "apteka dla aptekarza" wypowiadał się wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki.