Opinie

Dylematy rozwoju gospodarczego

Olgierd Bagniewski

ekonomista; szef zespołu analityków East Stock Informationsdiaste GmbH w Hamburgu; autor i współautor: książek, w tym jednej będącej książką miesiąca z dziedziny finansów w Szwajcarii; około 1000 innych publikacji z dziedziny finansów i gospodarki

  • Opublikowano: 24 kwietnia 2017, 09:56

  • Powiększ tekst

Każdy rozwój gospodarczy związany jest z ponoszeniem nakładów w kapitał materialny i ludzki. Nakładami, które wspólnie ponosić muszą prywatne przedsiębiorstwa i państwo. Bez udziału tego ostatniego nie można sobie wyobrazić faktycznego rozwoju, szczególnie w Polsce, w której tak dużą część potencjału rozwojowego rozmontowano w ostatnim ćwierćwieczu

Równocześnie, aby móc kontynuować swoją misję rząd, w warunkach demokracji - która się ma dobrze, pomimo histerycznych oświadczeń opozycji - musi w jakimś stopniu poprawiać, w szerokim tego słowa znaczeniu, byt obywateli. Dalsze zwiększanie konsumpcji indywidualnej właściwie nie jest możliwe, a już na pewno nie wtedy, jeżeli równocześnie planujemy przebudować gospodarkę repolonizować ją i reindustrializować, przeorientować z proimportowej na proeksportową. A najważniejsze wprowadzić ją na tory rzeczywistego rozwoju, a nie, jak dotychczas, jedynie wzrostu PKB, często kosztem możliwości rozwojowych. I to wszystko w warunkach koniecznego zwiększenia wydatków obronnych.

Należy zwrócić uwagę że:

  • W całym okresie po 1990 r bieżąca konsumpcja indywidualna rosła szybciej niż PKB, przy czym tempo wzrostu jej w latach 90-tych było ok.2-krotnie szybsze od tempa wzrostu PKB, potem ta różnica temp zmniejszyła się, ale taka zależność się nadal utrzymuje.

  • Konsumpcja indywidualna jest wysoce importochłonna, a to oznacza, że jej zwiększanie będzie negatywnie przekładać się na bilans handlowy.

  • Nastąpiło olbrzymie rozwarstwienie materialne społeczeństwa, co jest patogenne, a pojawienie się bezrobocia dziedzicznego jest bardzo trudne i drogie do zwalczenia. (ponad 3 mln ludzi w Polsce żyje w ubóstwie, a zaledwie 1 mln w wyraźnym dobrobycie ).

  • Pewna poprawa tej sytuacji nastąpiła głównie dzięki programowi 500+ finansowanemu z budżetu. Wprowadzenie następnych dużych programów likwidujących obszary nędzy w oparciu finansowanie z budżetu jest niemożliwe ze względu na dług publiczny, który przekroczył już bilion zł.

  • Na dodatek rozhuśtane są aspiracje konsumpcyjne społeczeństwa, praktycznie niezaspokajalne z w/w powodów.

  • Wreszcie aby osiągnąć odczuwalne niezmniejszenie konsumpcji musi ona faktycznie rosnąć min 3% rok do roku. Wtedy dopiero społeczeństwo będzie uważało, że konsumpcja nie zmniejszyła się.

Równocześnie nie można poprawić bytu społeczeństwa przez zwiększenie jego praw wolnościowych, gdyż wolność i liberalne prawa mamy ( i można nawet uważać, że w wielu obszarach liberalizm Państwa jest za duży. Myślę o zbyt łagodnym traktowaniu przestępców i barku nieuchronności kary).To co można uczynić to zmniejszenie opresyjności Państwa wobec obywateli. Co przejawiać się powinno w zmniejszeniu niepotrzebnej i kontrproduktywnej biurokracji oraz części obciążeń podatkowych, myślę tu podatkach od dochodów osobistych. Sytuacja, w której dentysta zamiast leczyć zęby pacjentom, poświęca jeden dzień w tygodniu na wypełnianie najrozmaitszych formularzy jest nonsensem i czystą patologią. Już nie chcę wspominać o takich fenomenach – przykład autentyczny, że jeżeli Afgańczyk źle zaparkuje samochód to są urzędy, które prowadzą postępowanie do momentu uzyskania sądowego nakazu zapłaty oraz wyroku skazującego za uchylanie się od zapłaty mandatu. Po przetłumaczeniu wyroków na afgański są one wysyłane, właściwie ….na Berdyczów. Kosztuje to podatnika kilka tysięcy złotych. Obciąża i tak niewydolny system sądownictwa . …. I nic z tego dla nikogo ! 
Wyeliminowanie zbędnej biurokracji to ulga dla obywateli, oszczędność dla państwa i możliwość wykorzystania tych środków, kadr i czasu na produktywne cele.

Ważny w tym względzie jest system podatkowy, ale i praktyka jego działania.
Podatek to po niemiecku „Steur”- „Steur ” znaczy kierować. Taki jest źródłosłów niemieckiego słowa „podatek” . Podstawowym celem systemu podatkowego powinno być takie oddziaływanie na gospodarkę i społeczeństwo tak, aby ta pierwsza jak najszybciej się rozwijała, a społeczeństwo stawało kreatywne i twórcze. W żadnym przypadku podatki nie mogą być traktowane jako „zapchajdziura” dla problemów budżetowych. Nie mogą też być przejawem opresyjności państwa, na ile to możliwe. Wpływy podatkowe pochodzić powinny głównie z opodatkowania konsumpcji, następnie produkcji, a w najmniejszym z opodatkowania dochodów osobistych ludności, jeżeli w ogóle ? Sciąganie podatków osobistych jest bardzo drogie i pracochłonne, angażujące olbrzymią ilość pracy i kreujące wiele frustracji, a na dodatek może być elementem demoralizacji społecznej, gdyż może uczyć, że warto oszukiwać własne państwo, szczególnie, gdy podatki są wysokie, a aparat skarbowy niewydolny, bądź skorumpowany. Opodatkowanie dochodów osobistych zmniejsza możliwości tworzenia oszczędności, z których powstają inwestycje. Oczywiście wpływające podatki mogą być podstawą inwestycji państwowych, lecz te są na ogół znacznie mniej efektywne od prywatnych. Odstępstwem są inwestycje infrastrukturalne, kiedy inwestor prywatny prawie nigdy nie zastąpi państwa. Uzyskiwanie danin dla fiskusa od firm jest znacznie mniej pracochłonne i tańsze ze względu na skalę podmiotów gospodarczych wobec osób fizycznych.

Ze ściągalnością tego podatku bywa różnie, ale o tym dwa zdania za chwilę.

Największe wpływy uzyskuje fiskus z tytułu VAT, i wydaje się, że Państwo powinno przesuwać swoje źródła podatkowe z PIT-u i CIT-u na VAT ponieważ dwa pierwsze obniżają możliwości inwestycyjne, VAT jest z kolei podatkowaniem konsumpcji, a zatem demotywuje społeczeństwo do konsumowania na rzecz oszczędności. Ten podatek jest też znacznie mniej bolesny dla obywateli, gdyż znacznie trudniej go zauważają. Aby ograniczać marnotrawstwo związane z kosztami opodatkowania społeczeństwa, a równocześnie ograniczyć uciążliwości związane z samą procedurą ściągania proponuję przemyślenie dwóch rozwiązań.

Podniesienie kwoty wolnej od podatku do wysokości takiej, iż ubogi, bądź średnio zarabiający pracownik nie płaciłby w ogóle PIT’u, a kwota wolna od podatku liczona była by na osobę w rodzinie. Równocześnie ponad ową kwotę należałoby wprowadzić podatek liniowy. 
To rozwiązanie niesie z sobą następujące zalety:

– w portfelach obywateli zostaje więcej pieniędzy a ustalanie kwoty wolnej od podatków na członka rodziny, w tym dzieci, będzie mieć również pozytywne skutki demograficzne, co w obecnej sytuacji jest bardzo pożądane;

– zmniejszy uciążliwość związaną ze składaniem deklaracji, wnoszeniem korekt, etc.

Już obie te kwestie zostaną pozytywnie odebrane przez społeczeństwo. Przy takim rozwiązaniu nie ma potrzeby utrzymywania absolutnej większości aparatu służb skarbowych, w celu sprawdzania prawidłowości wypełnienia deklaracji finansowych. W przypadku ludności nieprawidłowości wynikają głównie z niezrozumienia i błędów arytmetycznych, często groszowych.. Dodatkowo jest to marnotrawstwo czasu po stronie obywatela.
I wreszcie jeszcze jedna ważna zależność, uproszczenie systemu eliminuje potrzebę zatrudniania doradców podatkowych. Są to prawie w 100% bardzo dobrze opłacane, świetnie wykształcone, pracowite i kreatywne osoby. To trzeba nie mieć wyobraźni by część najbardziej produktywnej siły roboczej zatrudnić przeciwko interesom Państwa.

Druga propozycja jest bardzo prosta, całkowita likwidacja PIT-ów, co oznacza również likwidację działów urzędów skarbowych obsługujących osoby fizyczne. Oczywiście takie rozwiązanie spotka się z wysoce pozytywną oceną przez wyborców.

Dodatkowo spowoduje, że kilka, kilkadziesiąt tysięcy zamożnych cudzoziemców przeprowadzi się do Polski. Jeżeli nawet część z nich nie będzie mieszkać na stałe w Polsce, będą musieli np. posiadać mieszkanie, spędzać tutaj jakaś część roku – co wiąże się z kreacją dodatkowego popytu.

Ubytek netto ( mniejsze wpływy dla budżetu minus dotychczasowe koszty utrzymania aparatu skarbowego minus wpływy wynikające z wykreowanego popytu ) łatwo może być zbilansowane przez zwiększenie wpływów z VAT-u – podatek psychologicznie mniej bolesny dla obywateli.

Często, dobrze wykształceni pracownicy urzędów skarbowych będą mogli być równocześnie zatrudnieni znacznie bardziej produktywnie dla gospodarki, to też pozytyw.

Jeżeli chodzi o podatek CIT, to oczywiście nie proponuję aż takiej rewolucji, i zastosowałbym taka zasadę. O ile wysokość podatku CIT przekraczać będzie jeden procent obrotu firmy, to może ona płacić podatek CIT. Jeżeli jednak jest on mniejszy, to musi ona wpłacać 1% przychodu do budżetu. Dla zdrowej, w miarę dobrze prowadzonej firmy takie obciążenie jest łatwe do udźwignięcia. W ten sposób uniknięto by całkowitego, lub prawie całkowitego uniknięcia płacenia podatków przez podmioty gospodarcze, co jest u nas prawdziwą plagą szczególnie w przypadku dużych zagranicznych firm, które dzięki mechanizmowi cen transferowych unikają opodatkowania w Polsce pozbawiając fiskusa znacznych wpływów. Według danych IMF-u za pomocą cen transferowych wyprowadzane jest z Polski rocznie 90 mld zł.

Proponuję też rozważenie wprowadzenia podatku liniowego dla przedsiębiorstw. Doświadczenia bułgarskie są więcej niż pozytywne doprowadziły po wieloletnim deficycie budżetowym do pojawienia się nadwyżki budżetowej i możliwości następnego obniżenia stopy podatkowej.

Jeżeli chodzi o VAT, to w ostatnim roku nastąpiło znaczne uszczelnienie systemu, choć zapewne do ideału jeszcze daleko. I to jest niewątpliwie pozytywna wiadomość, którą należy zapisać na rachunek „dobrej zmiany”‚

Tekst ukazał się również na stronie smarteconomy.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych