Na jeden temat przy czwartku: Gospodarka według Margaret Thatcher część III
Zapraszam Państwa do kolejnego artykułu z interaktywnego cyklu. Wprawdzie każdy artykuł można komentować i wchodzić w dyskusję, jednak nie ma co liczyć na nic więcej, niż kulturalna wymiana zdań. My proponujemy Państwu konkurs, który promuje najciekawsze komentarze. Co czwartek pojawia się artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybieramy najlepszy, który zostanie opublikowany, jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać autorski tekst, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać zespół redakcyjny bezstronny, obiektywny, do łapówek nieskory. Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!
W poprzednim tygodniu autorem najlepszego komentarza pod artykułem „Gospodarka według Margaret Thatcher część II” jest....(orkiestra tusz!) „Robert ”. Robert swoim komentarzem wygrywa publikację swoich myśli na portalu wgospodarce.pl. Prosimy o kontakt [email protected] w celu uzgodnienia szczegółów publikacji.
Na jeden temat przy czwartku: Gospodarka według Margaret Thatcher część III
Kolejny z odcinków „cyklu w cyklu” o reformach gospodarczych Żelaznej Maggie. Rozmawialiśmy już o NHS, prywatyzacji, a dzisiaj zapraszam na politykę monetarną. Temat ciężki dla osób niezajmujących się na co dzień ekonomią, stąd rzadko prowadzi się społeczne dyskusje na ten temat. Rządy łatwo wciskają nam bujdę, ponieważ obszar jest nazbyt abstrakcyjny dla przeciętnego obywatela. W kampaniach i programach wyborczych prawie nigdy nie wspomina się o takiej kwestii, jak polityka monetarna. A przecież to jedna z istotniejszych rzeczy, tu chodzi o nasz majątek! Proponuję, więc na rozgrzewkę kulturalną wymianę zdań w oparciu o dokonania M.
Polityka pieniężna M opierała się w bardzo dużej mierze na monetaryzmie, którego ojcem - „opisywaczem” był Milton Friedman. Monetaryzm faworyzuje dużą rolę państwa w kontrolowaniu funkcjonowania waluty, chociażby dlatego, że odrzuca standard złota uznając go za niepraktyczny. Odrzuca teorię, że zwiększenie ilości pieniądza w gospodarce jest z natury inflacjogenne. Ma to swoje potwierdzenie w praktyce np. w XIX i XX wieku na brytyjskiej wyspie Guernsey rząd wyprodukował własne, niezależne od królestwa funty Guernsey. Na początku, w 1816 było to 6 tysięcy, kiedy się „dobrze przyjęły”, w 1837 postanowiono wpuścić dodatkowe 50 tys. (!!) i nie spowodowało to wzrostu cen, w 1914 kolejne 140 tys (!!!) I nawet to nie zachwiało stabilności cenowej. Według monetarystów inflację powoduje dług handlowy oraz niezbilansowana polityka fiskalna, min. dlatego, że nie ma warunków do oszczędzania pieniędzy - ludzie natychmiast wydają lub inwestują zarobiony grosz, ponieważ sytuacja jest nieprzewidywalna. Z tej przyczyny monetaryści skupiają się na stabilności cen, jako czynniku, który w najlepszy sposób określa kondycję rynku. Uważają, że aby osiągnąć cel – długofalową niezmienność cen należy prowadzić rozsądną politykę gospodarczą (przede wszystkim nie zadłużać państwa) oraz co roku wprowadzać na rynek odpowiednią ilość pieniędzy, aby nie doprowadzić do deflacji, a właściwie do efektu spirali deflacji. Początkowym pomysłem Friedmana było wprowadzenie pewnego algorytmu na „dodruk” pieniądza, który zawierałby kilka makroekonomicznych zmiennych i działał niezależnie od rządów. W ten sposób zapewniałby przewidywalność, a w sensie ekonomicznym dużą swobodę w inwestowaniu dla przeciętnych obywateli.
Stabilność cen = bezpieczna, pewna gospodarka, a inflacja nie zwiększa się przez dodruk pieniądza, a przez chwiejność i słabość rynku. Dlatego trzeba utrzymywać wszystko w ryzach, aby pieniądz był silny i nie ulegał inflacji. W taki sposób można najkrócej opisać poglądy monetarystów.
Kiedy pod koniec 1979 roku Margaret Thatcher obejmowała rządy na wyspach, inflacja w zasadzie szalała. W stosunku do 1978 wynosiła 13.4%, a już w 1980 18%. To wszystko spowodowane było wcześniejszą polityką labourzystów, którzy na kryzys mieli odpowiedź: zadłużenie, zwiększenie zatrudnienia w sektorze publicznym oraz obniżanie stóp procentowych. Przy takich założeniach ciężko o stabilność i dobrą kondycję gospodarki. Margaret Thatcher kierując się zasadami monetaryzmu oraz polityką wysokich stóp procentowych wyhamowała inflację. Już w 1983 roku nie przekroczyła 4,7%. Podnoszenie stóp procentowych z pewnością nie spodoba się zwolennikom Keynesa, którego ideologia wyznaje zasadę tani kredyt = więcej inwestycji. W dużej jednak mierze te inwestycje są zupełnie bezsensowne, ponieważ są „zjadane” przez inflację. Równie dobrze mogłoby ich nie być, a towarzyszące im podwyżki cen de facto zubażają ludzi.
Co daje monetaryzm? W porównaniu z innymi popularnym systemami największą stabilność, elastyczność oraz najlepsze warunki do rozwijania gospodarki. Niski poziom inflacji oraz przewidywalność. Gold standard nie jest w żaden sposób zależny od działań ludzkich i przez to w ogóle nieelastyczny. W dodatku mogą istnieć wahania ze względu na ilość kruszcu na rynku, (gdy np. zostaną odkryte nowe złoża); ponadto kosztowne jest przechowywanie „pokrycia”. Obecnie najpopularniejszy system, a w zasadzie brak systemu, wszechogarniający bałagan nie daje żadnej gwarancji stabilności i jest nieprzewidywalny. Do tego wysoki wskaźnik inflacji i warunki są zupełnie niesprzyjające oszczędzaniu, czy/i inwestowaniu. System oparty na przemyśleniach monetarystów eliminuje w zasadzie wszystkie problemy jednego i drugiego systemu, problem tylko w tym, że potrzeba mądrego (i nieprzekupnego) zarządcy, aby mogło to wszystko mieć racje bytu.
Margaret Thatcher autorka słów i idących za nimi czynów „Lady's not for turning” z pewnością wiedziała, co robi. Większość reform była przemyślana, zaplanowana i dała spodziewany efekt. Najłatwiejszym do zaobserwowania przykładem jest oczywiście wyhamowanie „biegnącej” inflacji. Pomimo swoich poglądów zbliżonych do libertariańskich nie wchodziła w modny wśród ludzi o takich zapatrywaniach „gold standard”, tylko wybrała trzecią, najbardziej optymalną, dla zapewnienia stabilności i jednocześnie nowoczesną metodę sterowania walutą. Wydaje się to być jednym z klasycznym przykładów na dobrze poprowadzoną politykę monetarną.
A według Państwa? Czy lepsza dla rozwoju jest teoria Keynesa, monetarystów, czy może stary, sprawdzony standard złota (lub innego metalu)? Zapraszam do dyskusji.
POLECAMY wSklepiku.pl: "Wolny wybór"