GAZETA BANKOWA: Jak moje dziecko może wygrać z robotem, czyli edukacja XXI wieku
Umiejętność rozwiązywania problemów jest jedną z najważniejszych kompetencji w XXI w. Tymczasem młodzi ludzie są patologicznie uzależnieni od gotowych rozwiązań technologicznych, czyli mówiąc wprost zamiast myśleć i działać samemu sięgają do internetu i smartfonów. A gdy tam nie ma rozwiązania, bezradnie rozkładają ręce, wpadają w gniew lub apatię
Wiele się ostatnio pisze i mówi o tym, jak dalece systemy edukacyjne nie nadążają za błyskawicznie zmieniającą się rzeczywistością. Problem dotyczy nie tylko Polski, ale większości krajów na świecie. Rozwój technologii sprawia, że wiele umiejętności i kompetencji, które przez lata przyswajaliśmy w szkołach i na uczelniach, staje się coraz mniej potrzebnych. Co więcej, nawet ci, którzy starają się gonić wszystkie nowinki techniczne, ucząc się np. kolejnych programów czy zdobywając kolejne dyplomy, nie mogą mieć gwarancji, że za kilka lat nie przejdą do zawodowego lamusa.
Zwłaszcza że rośnie armia coraz bardziej doskonałych robotów, które zastępują ludzi. Według Marshalla Braina, autora książki „Robotic Nation”, już za dwa lata na całym świecie będzie działać ponad 1,2 mln robotów przemysłowych. To daje jedną maszynę na 5000 ludzi. Roboty są szybsze, bardziej precyzyjne od żywego pracownika i – co ważne – nigdy się nie nudzą. Najbardziej zagrożone automatyzacją są branże takie jak transport i logistyka, produkcja, handel, administracja, finanse, bankowość, prawo.
Czego powinny więc uczyć się nasze dzieci, żeby za kilkanaście lat nie wypaść z rynku pracy, zwiększając rzeszę bezrobotnych frustratów? Jakie umiejętności i kompetencje przydadzą im się za 20 czy 30 lat?
Specjaliści od edukacji oraz socjologowie i eksperci od rynku pracy przygotowują liczne raporty, prognozy, tzw. katalogi umiejętności społecznych. Wszyscy są zgodni co do tego, że trzeba być kreatywnym, innowacyjnym, radzić sobie z problemami, szybko podejmować decyzje, umieć pracować w zespole i jeszcze być odpowiedzialnym i produktywnym. Tyle że niewiele szkół tego uczy. Ważna jest przede wszystkim podstawa programowa oraz miejsca w rankingach – im więcej uczniów prawidłowo wypełnia testy egzaminacyjne i dostaje się na studia, tym szkoła wyżej stoi, cieszy się większą renomą. To wina nie tylko nauczycieli, ale także rodziców, którzy kilkuletnim dzieciom wytyczają biznesplan, nie zważając na ich predyspozycje. Dziś prawie każde musi iść na studia, bez względu na to, czy do tego się nadaje, czy nie.
Niestety doświadczenie dowodzi, że młodzież, która wchodzi w dorosłe życie, ma duże problemy nie tylko ze znalezieniem pracy. Wielu młodych, mimo że w kieszeni ma kilka dyplomów, nie ma pojęcia, co chcieliby w życiu robić, nie ma wiedzy potrzebnej na rynku pracy.
Współczesne szkoły i uczelnie uczą rozwiązywania testów, ale nie uczą bycia samodzielnym i szczęśliwym w życiu człowiekiem czy odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą – mówi Robert Krool, jeden z twórców fundacji Lifeskills i założyciel Rodzinnego Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Hożej.
Z systemu edukacyjnego wychodzą ludzie, którzy mają zafałszowany obraz siebie i świata. Są przekonani, że wszystko mogą, że są ważni, a tak naprawdę zarówno przez rodziców, jak i przez szkołę nauczeni zostali bezmyślności - mówi pedagog.
Ewa Wesołowska
O jakie kompetencje rodzice powinni budować u dzieci przeczytasz w pełnej wersji tego tekstu zamieszczonego w „Gazecie Bankowej”:
Bieżące wydanie jest dostępne w salonach Empik i kioskach. Polecamy też e-wydanie miesięcznika, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html