Biedronkowe mikrometry
Razem ze zmianą przepisów, od początku 2018 r. wzrosły ceny torebek foliowych w niektórych sklepach – to już wiemy. Czy jednak nowe rozporządzenie pomoże środowisku, bo taka była intencja tej zmiany? Sieć Biedronka, omijając prawo, zlekceważyła opłatą recyklingową. Za nią mogą podążyć i inne sklepy i dyskonty.
Dla większości z nas popularne „foliówki” dzielą się co najwyżej na cieńsze i grubsze, słabsze i bardziej wytrzymałe. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że ich grubość mierzy się w mikrometrach. To ma jednak finansowe znaczenie tak dla sklepów, jak i ich klientów. Nowe przepisy dokładnie określają kto i jakie poniesie koszty. To, czy sklep w ogóle będzie musiał płacić, zależy od grubości stosowanych torebek, czyli owych mikrometrów. W Polsce ustalając nowe przepisy, nie posunięto się do absurdu, jakim jest np. istniejąca we Włoszech konieczność płacenia za nawet najcieńsze opakowania tzw. zrywek, w które wrzuca się owoce, czy warzywa do zważenia. Jak to działa, w uproszczeniu: nowy przepis nakłada opłatę recyklingową tylko na torebki o grubości od 15 do 50 mikrometrów. Wynosi ona 20 groszy za sztukę plus 5 groszy podatku VAT. Sklepy oczywiście sobie to rekompensują doliczając odpowiednią kwotę do dotychczasowej ceny opakowania.
Niszczą środowisko, zubożają budżet
Odkąd kilka lat temu większość sklepów wprowadziła opłaty za foliowe torby, jakaś część (według szacunków 30 proc.) kupujących z czystej oszczędności wróciła do zacnego zwyczaju noszenia przy sobie materiałowych toreb na zakupy. Tylko jakaś grupa wyjątkowo „ekoświadomych” w ogóle i od początku nie brała ich pod uwagę z troski o środowisko. Pozostali, bez względu na cenę, nadal nabywali za każdym razem nawet po kilka foliowych opakowań. Większość Polaków ma schowki i szafki zapchane takimi, jednokrotnie tylko użytymi, torbami. Są nieekologiczne, ale najwyraźniej jednak - bardzo wygodne. Nie wygląda to najlepiej - podczas, gdy według wytycznych UE w 2019 r. powinniśmy nabywać rocznie najwyżej 90 foliówek na osobę, dziś przypada ich nawet 300 sztuk na jednego Polaka. Według szacunków Ministerstwa Środowiska zużywamy ok. 11 mld plastikowych toreb rocznie. Zgroza! Obecne przepisy, opierając się na rozwiązaniach unijnych, mają zachęcić Polaków do używania toreb wielokrotnego użytku, no i oczywiście przynieść konkretne wpływy do budżetu. Przewiduje się, że opłata recyklingowa zasili Skarb Państwa w dodatkowe 250 mln zł. Premier Mateusz Morawiecki, jeszcze jako minister finansów, zapowiadał w ubiegłym roku, że pieniądze te zostaną przeznaczone na walkę ze smogiem.
Obchodzenie przepisów
Z wprowadzaniem przepisów w naszym kraju nie jest łatwo. Powiada się, że Polak przecież potrafi. Potrafi też obejść niewygodne dla siebie rozporządzenia i zakazy, choćby najbardziej sensowne. Tym razem to jednak należąca do zagranicznej sieci Biedronka jako pierwsza znalazła sposób, by nie odprowadzać nowej opłaty recyklingowej. Pomysł polega na sprzedawaniu grubszych toreb niż objęte tą opłatą – o grubości 52 mikrometrów. Wcześniej, biedronkowe foliówki były odrobinę tylko cieńsze, ale mając 50 mikrometrów podpadały pod niekorzystny przepis. Być może inni, do swoich celów, użyją z kolei cieńszych toreb niż te piętnastomikometrowe. Jedno jest pewne, kupujący już płacą więcej za jednorazówki. Czy to spowoduje, że zamienią je na torby wielokrotnego użytku? Być może, gdy minie szok cenowy, wrócą do złych nawyków. Oby tak się nie stało.
Rafał Zaza