Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Sodoma i Gomora wzorami wartości dla Europy?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 11 czerwca 2013, 11:58

  • Powiększ tekst

Brak 6 mln pracowników w Niemczech do 2025 r. i zgoda na dalszą emigracja młodzieży i zakładanie rodzin za granicą gwarancją likwidacji Polski już w niedługim czasie

Zwracając się 3 grudnia zeszłego roku do uczestników zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady «Iustitia et Pax» papież Benedykt XVI nawiązał do nauki społecznej Kościoła i potwierdził prawdę o człowieku jako „istoty z natury transcendentnej”. Jednocześnie nawiązując do źródeł obecnego kryzysu i konieczności reformy międzynarodowego systemu monetarnego i „pozbawionego reguł kapitalizmu finansowego, który dominuje nad polityką i dekonstruuje gospodarkę realną”.

Według niego należy zastąpić ideę „nadzwyczajnej władzy skoncentrowanej w rękach niewielu[!-cm], która miałaby zdominować wszystkie narody, wykorzystując najsłabszych”, koncepcją władzy pojmowanej przede wszystkim jako „siła moralna, możliwość działania zgodnie z rozumem, a zatem władza oparta na uczestnictwie, ograniczona przez zasięg kompetencji i przez prawo”. Potrzebne jest powstanie „władzy” na wzór tej zdefiniowanej w  Pacem in terris Jana XXIII, która będzie w stanie zbudować światową wspólnotę „na bazie miłości do wspólnego dobra rodziny ludzkiej”.

Tegoroczny „festiwal” legislacyjny w Europie oparty o krytykowane przez papieża ideologie „praw seksualnych”, to dalszy ciąg samozagłady moralnej naszego kontynentu w ramach którego biblijne zwyczaje panujące w Sodomie i Gomorze przedstawia się jako wartości europejskie. Przy takim zaprzeczeniu rozumu i moralności nie należy się dziwić wynikom projekcji dotyczących gospodarczego upadku naszego kontynentu. I tak McKinsey Global Institute przewiduje, że podczas aktualnego dziesięciolecia (2012-17) nastąpi gospodarcze wygaśnięcie wzrostu UE której udział w światowym przyroście PKB wyniesie zaledwie 5,7%, a w pierwszej dziesiątce liderów wzrostu po raz pierwszy i nie ostatni zabraknie jakiegokolwiek jej przedstawiciela. Udział gospodarek rozwiniętych wyniesie zaledwie 26% przyrostu światowego, przy czym aż połowa z niego będzie zasługą USA – 13,9%. Podczas gdy Chiny będą generowały 33,6%, a Indie 9,4%. Inne kluczowe kraje to  Brazylia – 2,6%, Meksyk – 1,6%, Korea – 1,8%, Turcja – 1,3%, starzejąca się Japonia - 1,4%, oraz Rosja - 2,5%. Konsekwencje powyższej zapaści widać wyraźnie w projekcjach OECD. W efekcie nadchodzących zmian gospodarki Chin i Indii wyjdą na prowadzenie w wielkości PKB i w sumie będą wytwarzały więcej niż wszystkie kraje OECD, a największym przegranym będzie starzejąca się Japonia. Mimo tego iż te dwa kraje jeszcze w 2010 r. produkowały zaledwie połowę tego co wszystkie kraje G7 (i 1/3 tego co całe OECD), to już w roku 2025 je wyprzedzą, a w 2060 r. będą wytwarzać o 50% więcej od gospodarek G7. O ile w 2011 r. Chiny wytwarzały 17% PKB krajów OECD i 8 krajów G20 którzy do tej organizacji nie należą, a więc tyle samo co eurostrefa, podczas gdy USA 23%, a Japonia 7%, to w 2060 r. udział Chin skoczy do 28%, podczas gdy udział eurostrefy spadnie do 9%, Japonii 3%, a USA do 16%. Jeszcze szybciej będzie rosło znaczenie młodych i prężnych Indii, których udział w tym towarzystwie wzrośnie z 7% obecnie do 11% w 2030 r. i 18%, a więc więcej niż USA w roku 2060. Przy czym zakłada się że o ile Chiny wyprzedzą eurostrefę w ciągu roku, a USA w ciągu kilku najbliższych, to Indie w tym czasie wyprzedzą Japonię, eurostrefę za ok. 20 lat i pod koniec badanego okresu zostaną drugą światową gospodarką za Chinami.

Powyższa analiza zakłada stały wzrost produktywności w najbogatszym kraju jakim jest USA, oraz trwaniu procesów konwergencji w krajach wschodzących, co wcale nie jest założeniem pewnym (polecam wpis z 22 października zeszłego roku „Fatalne skutki "poprawności politycznej"”. W efekcie tych założeń wzrost w krajach OECD ma wynosić przeciętnie 1,7% i ok. 3% w pozostałych krajach, co jest wielkością niewysoką w porównaniu z tegorocznymi, niskimi szacunkami 7,8%-owego wzrostu dla Chin i 5%-owego dla Indii – najniższego dla tego kraju w ostatnim dziesięcioleciu. Zgodnie z założeniami dochód narodowy na mieszkańca w krajach najbogatszych się podwoi, podczas gdy biedniejszych wzrośnie czterokrotnie. Przy czym na wskutek zakładanego wzrostu produktywności i intensywności kapitału w Chinach i Indiach w tym okresie nastąpi siedmiokrotny wzrost PKB na głowę mieszkańca licząc ją w sile nabywczej 2005 r.

Na skutek masowej emigracji młodzieży, jak i tragicznej dzietności Polek w latach 2030-2060 najwolniej na świecie spośród badanych krajów będzie się rozwijała, a właściwie będzie się likwidowała Polska. Wzrost w tym czasie będzie na poziomie zaledwie 1%-ta, przy statystyce opartej na cenach 2005 r., podczas gdy nawet znacznie bogatsze kraje OECD będą się rozwijały w tempie o 70-80% szybszym (1,7-1,8%). Przyczyną ma być zapaść demograficzna Polski która ma zredukować nam wzrost gospodarczy w całym okresie 2011-2060 o 0,6 pkt. procentowego rocznie. Podczas gdy nawet silnie dotknięta demograficzną zapaścią Japonia (ubytek wzrostu w całym okresie o 0,5 pkt. procentowego) ma się rozwijać szybciej gdyż o 1,4% rocznie w latach 2030-2060. Strata demograficzna Polski gdy się uwzględni cały okres półwiecza ma być rekordowa i jedynie Rosja która ma się rozwijać szybciej o 0,3 pkt. procentowego ma mieć stratę z tego tytułu wyższą o 0,1 pkt. procentowego. Powyższe czynniki wyhamowania wzrostu gospodarczego są efektem przewidywanego rekordowego w skali świata wzrostu obciążenia demograficznego liczonego wskaźnikiem udziału ludności w wieku poprodukcyjnym (powyżej 65 lat) do okresu produkcyjnego (15-64 lat), który poszybuje do poziomu 64,6% w 2060 r., ustępując jedynie planowanemu poziomowi japońskiemu w wysokości 68,6%. Przy czym w Japonii ten wzrost obciążenia będzie wynosił 31,7 pkt. procentowego, podczas gdy w Polsce będzie aż 3,4 krotny (w Japonii 1,9), wzrośnie o 45,6 pkt. procentowego. W efekcie udział populacji w wieku produkcyjnym w całości ma spaść w Polsce z 71,4% do 53,4%. Powyższe przemiany w relacjach ilości potencjalnych emerytów do osób pracujących muszą oznaczać trwający półwiecze kryzys systemu finansów publicznych w Polsce.

Dlatego czym prędzej należy wrócić do postulatów programowych zawartych w programie PiS z 2005 r., które przewidywały odejście od polityki antyrodzinnej i zwrot rodzinie z co najmniej czwórką dzieci miesięcznie po 400 zł podatków na dziecko. Obecne jedynie propozycje zwiększające ulgi do 500 zł miesięcznie na każde dziecko miałyby szansę przynieść zakładany skutek. Byłby to zwrot składek i podatków, które rodziny ponoszą, wychowując dzieci, a które mają charakter inwestycji państwa w wychowanie przyszłych podatników. Gdyż nawet ci, którzy nie mają dzieci i tak będą korzystać w przyszłości z emerytur, które będą wypracowywały dzieci tych, którzy je teraz z trudem wychowują, dlatego opodatkowanie dzieci należy uznać ani za sprawiedliwe ani za finansowo dla państwa sensowne. Musimy natychmiast wprowadzić realne działania prorodzinne i unikać wszystkich innych, które są takimi tylko z nazwy. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze prowadzenie polityki antyrodzinnej, w sytuacji kiedy ostatnie propozycje prorodzinne kanclerz Merkel zakładają wzrost świadczeń na dzieci na poziomie ulg podatkowych w Polsce, z których i tak nie każda rodzina jest w stanie skorzystać. Gdyż grozi to dalszym masowym odpływem młodzieży do Niemiec i zakładaniem rodzin ale za granicą.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych