Opinie

Dwa mocarstwa stanęły do wojny. Oba wygrają

Marcin Lipka

Marcin Lipka

Analityk walutowy. Jest absolwentem Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończył także studia Global MBA na University of North Florida (USA), Fachhochschule Koln (Niemcy) oraz Dongbei University of Finance&Economics (Chiny). Od wielu lat związany jest z rynkami kapitałowymi. We wrześniu 2012 roku dołączył do zespołu Cinkciarz.pl.

  • Opublikowano: 23 marca 2018, 13:07

    Aktualizacja: 23 marca 2018, 13:40

  • Powiększ tekst

W czwartek świat obiegła wiadomość, że Stany Zjednoczone obejmą część importowanych z Chin towarów 25-procentową stawką celną. Podobnym ruchem, choć w mniejszej skali, ripostował Pekin. Mimo silnie negatywnej reakcji większości rynków wynik potyczki finalnie może być korzystny dla dwóch stron - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl

Biały Dom, uzasadniając swoją decyzję dotyczącą obostrzeń w handlu z Chinami, zwrócił uwagę przede wszystkim na brak poszanowania własności intelektualnej w Państwie Środka. Te argumenty w znacznym stopniu mają potwierdzenie w faktach.

Kto nie szanuje cudzej własności… intelektualnej

Szacunki think tanku National Bureau of Asian Research (NBR) pokazują, że roczne straty dla amerykańskiej gospodarki związane z przemytem, nielegalnie skopiowanym oprogramowaniem czy nieuprawnionym użyciem znaków towarowych przekraczają 225 mld dol., a mogą nawet sięgać 600 mld dol.

NBR w swoich opracowaniach powołuje się na szacunki federalnej Komisji Handlu Zagranicznego (USITC). I stwierdza, że gdyby w Chinach ochrona praw intelektualnych była na poziomie USA, to amerykańska sprzedaż tylko do Państwa Środka byłaby o 107 mld dol. większa niż obecnie, a zatrudnienie w Stanach wzrosłoby o 2,1 mln osób.

Chińska obrona

Na swoją obronę Chińczycy mogą sięgnąć po dość prosty argument. Własność intelektualna w ich kraju wcale nie jest tak źle chroniona. Pokazuje to zresztą sam wskaźnik Amerykańskiej Izby Handlowej (IP Index).

Wynik dla Pekinu wynosi nieco ponad 19 pkt na 40 możliwych. Niższy rezultat cechuje całą Amerykę Łacińską (również Chile), Azję Południowo-Wschodnią oprócz Singapuru (Malezja znajduje się na takim samym poziomie) czy kraje Zatoki Perskiej. Dodatkowo np. dla Chin IP Index jest o połowę wyższy niż np. dla Indii.

Pekin może też zwracać uwagę, że dla niego poszanowanie własności intelektualnej jest równie ważne jak dla USA. Według Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO) w 2016 r. Chiny zgłosiły 1,3 mln patentów (dwa razy tyle co USA) oraz 38 proc. wszystkich znaków towarowych na świecie. Co ciekawe, Chiny odpowiadały za 98 proc. całościowego wzrostu liczby patentów na świecie w 2016 r.

Warto także pamiętać, że chińskie wydatki na badania oraz rozwój w relacji do PKB wzrosły z 0,5 proc. do 2,1 proc. przez ostatnie 20 lat, czyli osiągnęły praktycznie średni poziom państw OECD (2,3 proc.). W rezultacie więc to Chinom prawdopodobnie niedługo zacznie coraz bardziej zależeć na ochronie ich własności intelektualnej.

Potyczka się opłaci i zdyscyplinuje innych

Paradoksalnie więc obserwowana obecnie próba sił pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem opłaci się obu zaangażowanym w nią krajom. Z jednej strony pozwoli Stanom Zjednoczonym na uwypuklenie problemu własności intelektualnej, której łamanie jest obserwowane nie tylko w Chinach. To powinno działać dyscyplinująco również na inne państwa.

Z drugiej strony Państwo Środka zyska szansę na łatwiejsze przeforsowanie odpowiednich regulacji wśród swoich obywateli oraz lokalnych przedsiębiorstw. Kulturowe wytłumaczenie (kolektywizm) używania cudzej własności intelektualnej stanie się passe, a Chiny, co wydaje się marzeniem obecnych władz, zaczną pozycjonować się jako naród innowatorów (innovation nation).

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych