Opinie

Rys. Adam Polkowski
Rys. Adam Polkowski

Polska bez ZUS, OFE i połowy fiskusa

xxx xxx

  • Opublikowano: 12 lipca 2013, 15:12

  • Powiększ tekst

Sejm odrzucił projekt nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej przygotowany przez Ruch Palikota. Przewidywał on, że początkujący przedsiębiorca przez trzy miesiące od założenia firmy, nie będzie płacił składek ZUS oraz podatku dochodowego. Nie zdziwiłem się, bo socjalistyczna partia rządząca za swój priorytet ma obecnie maksymalizację wszelkich danin od społeczeństwa i zduszenie jakiejkolwiek przedsiębiorczości. Nie jest mi też żal tego projektu, bo była to propozycja na pokaz, która żadnego poważnego problemu nie rozwiązywała.

Palikotowcy chcieli pokazać, że nie są tylko talibami ateizmu, ale pamiętają, że idąc do wyborów czarowali także przedsiębiorców. Ich propozycja tak naprawdę przedsiębiorcom niewiele dawała. Bo czy w trzy miesiące można na tyle rozwinąć biznes, żeby składki ZUS i zbiurokratyzowany system podatkowy nie był śmiertelnym zagrożeniem? Czy można się przekonać, że pomysł na biznes działający w warunkach nierepresyjnego państwa, będzie działał w warunkach gdy będzie trzeba zapłacić pełny haracz na rzecz urzędokracji? To była raczej pułapka na młodych, dynamicznych. W ciągu trzech miesięcy mogliby oni zaangażować już całkiem spory kapitał i dopiero po tych trzech miesiącach okazywałoby się że pomysł był nierentowny.

Pomysł RP był kolejnym z cyklu jak tu zamieszać w kotle, żeby trochę dla kucharza zostało (obecnie te trochę to już 50 proc.). Projekt zakładał przecież, że składkę zdrowotną, która wynosi obecnie 261,73 zł, pokrywałyby za próbnego przedsiębiorcę powiatowe urzędy pracy. Czyli w dalszym ciągu stara zasada: „Wyciągamy od was pieniądze, żeby po potrąceniu opłat na siebie, przekazać je wam odpowiednio uszczuplone, w aureoli dobroczyńcy na którego należy głosować”.

Wdrożenie tego rozwiązania skończyłoby się podobnie jak program „Rodzina na swoim”. Za chwilę będziemy obserwować jak po okresie ochronnym następuje skokowy wzrost kosztów, którego prawdopodobnie część kredytobiorców nie wytrzyma i którego także nie wytrzymałoby część przedsiębiorców na próbę.

Politycy jak diabeł święconej wody boją się rozwiązań najprostszych, bo oznaczałyby konieczność redukcji części administracji. W zakresie systemu podatkowego jest to podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Pisaliśmy już kiedyś jak ta kwota żałośnie wygląda u nas w porównaniu do Wielkiej Brytanii. U nas to tylko 3 tysięcy złotych, a w UK ok. 45 tysięcy złotych. Obecny niski próg po pierwsze zniechęca do podejmowania działalności na własny rachunek ze strachu przed papierologią, po drugie co bardziej ambitne jednostki od razu wpędza w czarną strefę, edukując kolejne pokolenia przedsiębiorców przeciw państwu, po trzecie generuje olbrzymie koszty po stronie aparatu skarbowego, który musi zatrudniać armię urzędników zajmujących się analizą mikroskopijnej działalności gospodarczej przynoszącej państwu mikroskopijne dochody.

W zakresie systemu ZUS najprostszą metodą – która mogłaby też rozwiązać problemy całego systemu emerytalnego – jest odejście od fikcji, że jest to ubezpieczenie. W związku z tym, że państwo uznaje, że pobiera od nas składkę ubezpieczeniową, jest ona całkowicie oderwana od realiów gospodarczych. Niezależnie od tego jak idzie biznes przedsiębiorca musi płacić stałą kwotę. Kwotę która może przerastać jego miesięczne przychody. Przyznajmy wreszcie, że jest to podatek płacony na utrzymanie państwowej służby zdrowia, chorych, rencistów i emerytów. Zacznijmy pobierać procent od realnych dochodów – tak jak to dzieje się z pracownikami. Dzięki temu pan Ziutek żyjący z drobnych napraw zapłaci w dobrym miesiącu na szpital i emeryturę pięć razy więcej niż obecnie, ale nie będzie się martwił z czego zapłacić w miesiącu, w którym nie miał żadnego zlecenia. Wbrew pozorom wpływy nie spadną, bo nawet jeżeli od małych jednoosobowych firm będą one znikome to straty pokryją prezesi, którzy obecnie płacą tylko przez kilka pierwszych dni w roku, bo ich zarobki są tak astronomiczne, że ZUS nie byłby w stanie wypłacać im emerytur, gdyby one faktycznie zależały od wysokości wpłat. Rozwiązałby się problem „do ZUS czy do OFE”. Byłoby po prostu dla fiskusa, a w zamian za podatek państwo gwarantowałoby wszystkim na emeryturze, średnią krajową lub jej procent – wszystko jedno sprzątaczce, rolnikowi, generałowi, prezesowi czy sztygarowi.

Ograniczenie podatków dla mikroskopijnych działalności gospodarczych i likwidacja progu wejścia do biznesu jakim jest składka ZUS dałoby możliwość tworzenia firm, których właściciele sami wypracowywaliby sobie minimum socjalne zamiast pobierać świadczenia dla bezrobotnych. W popularnym serialu „Ranczo” pokazywano jak to zaradna gospodyni z gromadką dzieci i pijakiem w domu, bierze sprawy w swoje ręce i sprzedaje sąsiadom zrobione przez siebie pierogi. W realnym świecie zostałaby natychmiast oskarżona o nielegalną działalność i unikanie podatków. W świecie wyższej kwoty wolnej od podatku i podatku zamiast ZUS-u byłoby to realne. Ludzie, którzy obecnie funkcjonują w czarnej strefie, mogliby działać legalnie, stopniowo zdobywając doświadczenie w kontaktach z urzędem, bankiem i nie bojąc się, że w razie choroby, szpital ich nie przyjmie.

Rozmarzyłem się, że Polska może istnieć bez ZUS-u, OFE, połowy skarbówki, przywilejów, wyjątków od wyjątków i z dużą ilością małych firm funkcjonujących w sprzyjającym do rozwoju środowisku. Zamiast tego pewnie wkrótce któryś z naszych socjalistów parlamentarnych wyskoczy z kolejnym pomysłem jak nam pomoże za nasze pieniądze.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych