Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Czarna i szara strefa

Adam Gwiazda

Adam Gwiazda

Ekonomista i politolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor publikował w polskiej prasie oraz w polskich i zagranicznych periodykach naukowych.

  • Opublikowano: 26 lipca 2013, 07:30

  • 2
  • Powiększ tekst

Dziwne wydaje się rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z 21 maja br. nakazujące krajom członkowskim Unii Europejskiej  wliczanie do PKB efektów działalności czarnej, czyli nielegalnej strefy, do której niezbyt „kumaci” autorzy tego rozporządzenia zaliczyli także prostytucję.

Pomijam już bardzo istotne pytanie dotyczące tego, jak można wliczać,  na oko, coś do PKB, czego nie da się w pełni dokładnie wyliczyć. Będą to więc szacunki obarczone mniejszym lub większym błędem , które  oczywiście zwiększą wartość PKB danego kraju, np. w Polsce o ok. 0,5-1,0 proc. czyli w przypadku tylko czarnej strefy, wg szacunków DGP  o jakieś 16 mld złotych. Po co? Wiadomo. Między innymi w ten jakże prosty sposób zmniejszy się relacja naszego długu publicznego do PKB, ale jednocześnie zwiększy się nasza składka członkowska do budżetu Unii Europejskiej. Wysokość tej składki zależy bowiem od wartości PKB.

Samo tylko oszacowanie wartości usług świadczonych przez prostytutki będzie zadaniem karkołomnym, właściwie niewykonalnym. Sporo zależeć więc będzie od kreatywności danego „rachmistrza”, który w odróżnieniu od autorów tego dziwacznego rozporządzenia doskonale wie, że prostytucja nie jest działalnością zakazaną przez prawo czyli nielegalną tak jak np. handel narkotykami.

Można oczywiście wyliczyć, zresztą także tylko orientacyjnie, wartość świadczonych usług przez oficjalnie zarejestrowane agencje towarzyskie i rożnego rodzaju salony masażu, ale większość pań wykonujących najstarszy zawód świata działa w ramach nie tyle czarnej ile szarej strefy i ze zrozumiałych powodów nie ujawnia swoich zarobków.

Ekonomiści od wielu lat próbują oszacować wielkość szarej strefy i jej udział w tworzeniu PKB  w poszczególnych krajach. Starają się także przedstawić jeśli nie wszystkie, to przynajmniej  najważniejsze blaski i cienie tej strefy. Ich badania potwierdzają fakt, że wielkość tej strefy jest wysoka szczególnie w tych państwach, w których występują duże obciążenia fiskalne i w których oficjalna gospodarka jest przeregulowana.

Według szacunków profesora Friedricha  Schneidera z Uniwersytetu w Linzu  udział szarej strefy (gospodarki nieoficjalnej) w PKB Polski wyniesie w 2013 roku ok.22.8 proc, w Czechach 15,5 proc, w Grecji 23,6 proc. na Słowacji  15 proc., na Węgrzech 22,1 proc, na Litwie aż 28 proc, i na Łotwie 25,5 procent, ale w Austrii najmniej bo tylko 7,9 proc.

Według innych szacunków wartość szarej strefy w Polsce wyniosła w 2012 roku w ujęciu absolutnym  210 mld złotych (ok.14 proc, PKB) i pracowało w niej około 1,1 miliona osób, głównie w takich działach, jak handel, naprawy, gastronomia, hotelarstwo i usługi budowlane . Nigdzie nie udało się  zlikwidować szarej strefy.

Niektórym państwom, tak jak w-w Austrii udało się tylko zredukować jej rozmiary do akceptowanego poziomu ok.8 proc, wartości PKB. Rozwojowi tej strefy sprzyjają bowiem wysokie podatki, szczególnie pośrednie takie jak VAT i wysokie bezrobocie, które w ostatnich latach stale rośnie. Nic więc dziwnego, że nie wszyscy mieszkańcy danego kraju chcą z niego emigrować w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków życia i poszukują w pierwszej kolejności możliwości pracy w szarej strefie. W strefie tej pracują dodatkowo także osoby zatrudnione zarówno na etacie, gdzie często zarabiają niewiele, jak i przede wszystkim na tzw, umowach śmieciowych, aby dorobić do niskiego, ale opodatkowanego wynagrodzenia w gospodarce nieoficjalnej, gdzie oczywiście ich dodatkowe zarobki są nieopodatkowane. Należy jednak podkreślić, że zarobione przez nich pieniądze w szarej strefie są następnie wydatkowane w gospodarce oficjalnej na zakup rożnych towarów i usług, co sprzyja wzrostowi PKB.

Nie można więc, jak się wydaje, jednoznacznie negatywnie oceniać efektów działalności szarej strefy, podobnie jak nie ocenia się zawsze pozytywnie efektów działalności gospodarki oficjalnej. Niektórzy jednak ekonomiści, pełniący funkcję doradców rządowych, z uporem godnym lepszej sprawy twierdzą, że szara strefa nie płaci podatków i przez to wymusza od nas wszystkich wyższe daniny na rzecz państwa, a nawet rujnuje „cały system”.

Z pewnością nie rujnuje, tylko uzupełnia. Stanowi swoisty wentyl bezpieczeństwa  dla wadliwie funkcjonującej, przeregulowanej gospodarki oficjalnej. Daje możliwości wytwarzania wielu towarów i usług, które  gdyby zostały obciążone podatkami, to nigdy nie zostałyby wytworzone, nie wspominając  już o szansach, jakie sektor ten daje bezrobotnym nie mogącym od wielu lat znaleźć zatrudnienia w oficjalnej gospodarce.

Nie należy też mylić działalności w czarnej strefie, nielegalnej ex-definitio z działalnością szarej strefy. Z tą ostatnią nie warto także tylko walczyć, lecz starać się raczej tworzyć takie warunki dla lokalnych przedsiębiorców, aby powstawało w gospodarce oficjalnej jak najwięcej nowych miejsc pracy i aby opłacało się zakładać firmy  w tej gospodarce, a nie w szarej strefie. Stworzyłoby to inne perspektywy także dla wielu młodych ludzi, którzy w minionych kilku latach wyemigrowali z naszego kraju i wytwarzają PKB dla innych państw , a nie dla swojego, coraz bardziej dla nich nieprzyjaznego państwa.

Adam Gwiazda

Powiązane tematy

Komentarze