Po co nam kolejna wojna?
Krytyka amerykańskiej Rezerwy Federalnej jest w wielu przypadkach uzasadniona. Jednak próba zwolnienia jej szefa to za wiele. Rynki tego nie zaakceptują.
Donald Trump miał za złe Jerome Powellowi, przewodniczącemu Fed, zbyt szybkie podnoszenie stóp procentowych, i to przy stosunkowo niskiej inflacji. Rezerwa Federalna podniosła w grudniu główną stopę procentową o 25 punktów bazowych, do 2,25-2,50 proc. Była to czwarta podwyżka w 2018 roku i dziewiąta od grudnia 2015 r. Trump oskarżał Powella o złą sytuację na rynku kapitałowym i stwarzanie zagrożeń do wzrostu gospodarczego USA. Według doniesień Bloomberga, przed świętami Trump miał rozmawiać ze swoimi doradcami o zwolnieniu Powella. Takie sugestie pojawiały się już wcześniej podczas prywatnych spotkań prezydenta USA.
Krytyka poczynań Fed-u to nic nadzwyczajnego. Rezerwa Federalna ma na swoim koncie poważne grzechy, jak na przykład prowadzenie polityki zbyt wysokich stóp procentowych przed kilkunastu laty, co przyczyniło się do recesji. Na temat obecnej strategii Fed opinie też są podzielone – dla jednych Powell robi to co trzeba, dla innych – jest nieroztropny i popełnia kardynalne błędy. Rynek nie ma nic przeciwko krytyce Fed, który nie raz dał dowód, że błądzi.
Jednak próba zastąpienia Powella kimś innym – czyli bardziej podatnym na naciski administracji Trumpa - to zbyt daleko posunięta ingerencja. Wiele wskazuje na to, że spekulacje na ten temat przyspieszyły przedświąteczne spadki na giełdzie w Nowym Jorku. Indeksy były na prostej drodze do pobicia niechlubnych, historycznych rekordów. Rynek wyraźnie dał do zrozumienia, że zmiana na stanowisku szefa Fed podważy wiarygodność banku centralnego USA, co fatalnie odbije się na całej gospodarce amerykańskiej. Wall Street może być podzielony co do tempa podwyżek stóp a nawet ich sensu, ale co do zmian w kierownictwie Fed wypowiedział się jednym głosem.
Nic dziwnego, że Trump wycofał się ze swoich planów. Jeżeli oczywiście takie były, i jeżeli nie przeważyły polityczne kalkulacje, według których prezydent nie może liczyć na żadne poparcie w tej sprawie w Kongresie.
Niezależnie od tego, co przeważyło – panika na Wall Street czy wysondowanie opinii czołowych polityków – dwaj czołowi doradcy ekonomiczni Trumpa, Kevin Hassett i Larry Kudlow, oświadczyli, że prezydent nie ma zamiaru odwoływać Powella.
Giełda odetchnęła z ulgą, rynki się uspokoiły. Może tylko na chwilę, ale dobre i to, bo wojna z Powellem zaszkodziłaby nie tylko USA. Globalne rynki mają już dość wojen, i kolejna, po tlących się konfliktach z Chinami i Unią Europejską, na pewno bym im nie pomogła.