Opinie

autor: Pixabay.com
autor: Pixabay.com

Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 6. Ratuj majątek, a nie firmę!

Krzysztof Oppenheim

Krzysztof Oppenheim

jest ekspertem finansowym w sprawach kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań. Związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także m.in. w upadłości konsumenckiej oraz pomocy frankowiczom. Od 2016 r. zajmuje się działalnością antywindykacyjną

  • Opublikowano: 22 czerwca 2020, 13:00

  • Powiększ tekst

Jest nieźle: gospodarka w końcu odmrożona. Od sytuacji w jakiej znalazła się obecnie dana firma, zależy właściwa metoda działania przedsiębiorcy.

W niniejszym odcinku Poradnika, omówię najgorszy z możliwych wariantów: przedsiębiorca po reaktywacji biznesu zastał pogorzelisko. Nie próbuje się oszukiwać, tj. ściąga różowe okulary i widzi, że nie będzie dobrze. Dokładniej: wie, że będzie źle, albo wręcz – bardzo źle. Co wtedy?

Jako osoba parająca się od wielu lat pomocą przedsiębiorcom
w rozwiązywaniu ich problemów, związanych z utratą płynności finansowej, za absolutnie najgorszą metodę działania uznaję tzw. „ratowanie biznesu”. Jak to się zwykle odbywa? Właściciel firmy za wszelką cenę usiłuje pozyskać środki, aby przeżyć najbliższy miesiąc, czy też zapłacić najbardziej pilne rachunki (wynagrodzenia pracowników, kredyty bankowe, czy leasingi). Nie wybiegając przy tym w dalszą przyszłość, tj. jak widzi swój biznes za kilka miesięcy, czy w dłuższej perspektywie.

Ratujesz tonący biznes? Czeka cię piękna katastrofa…

Tego typu „odruchy warunkowe”, czyli bezrefleksyjne dążenie do zapłaty najbardziej pilnych płatności, zwykle jest kosztem innych zobowiązań. Także prywatnych, np. osoba taka nie płaci czynszu za mieszkanie. Gorszy wariant to usilne próby pozyskania środków – gdzie się da i za wszelką cenę - na poprawę płynności finansowej. Są to np. pożyczki od rodziny, zaciąganie kolejnych kredytów w bankach, lub – co gorsze – korzystanie z chwilówek.

Częstym błędem w takiej sytuacji jest spieniężanie majątku prywatnego. Jeszcze gorzej sprawa się ma, jeśli ów przedsiębiorca namawia członków rodziny na zaciągnięcie pożyczki (lub pożyczek) w bankach, aby z tych środków potem popłacić rachunki tonącego biznesu.

Wszystkie opisane powyżej działania prowadzą owego przedsiębiorcę do nieuchronnej, pełnej katastrofy finansowej. Każdy nowy dług to przecież zwiększenie obciążeń stałych (w kolejnych miesiącach), a pozbycie się majątku prywatnego na niby-szczytny cel „ratowania firmy” może spowodować utratę wszystkiego, co udało się temu przedsiębiorcy zdobyć przez wiele lat pracy.

Czasem, także, w celu utrzymania za wszelką cenę płynności finansowej taka osoba poświęca majątek rodzinny, który został zakupiony zupełnie z innych środków, tj., nie pochodzących z prowadzonej działalności gospodarczej.

Jest bardzo źle? Natychmiast wyłącz emocje!

Chłodnym okiem patrząc na opisane powyżej działania „ratunkowe” - widać ich oczywisty bezsens. Problem jest w tym, iż osoba prowadząca biznes, która doświadcza tak poważnych problemów z utrzymaniem płynności finansowej, właściwie nie ma szans, aby spojrzeć na swoją sytuację bez emocji. A te właśnie powodują wyłączenie części mózgu z szufladką „rozsądek”. Z mojej praktyki wynika, iż nawet 80 proc. przedsiębiorców, zaczęłaby próbę kontynuowania działalności firmy od jednego z powyżej opisanych działań. Robiąc przy tym dobrą minę, do złej gry…

Oczywiście łatwiejsza zawsze jest krytyka, niż konstrukcja. W dalszej części tekstu, postaram się podpowiedzieć takie działania, które uznaję w podobnych przypadkach za absolutnie konieczne. Mimo, że budzą – na pierwszy rzut oka – wiele kontrowersji.

Zacznijmy od dość banalnego wniosku i poniższej rady:

jeśli twoja firma się wali i wiesz, że jej nie uratujesz, to jej nie ratuj!

Dlaczego jest to w praktyce takie trudne? Być może za bardzo jesteś związany ze swoim biznesem, trochę jakby miłością ojcowską. Czasem gdzieś w tle są wartości, w które zawsze wierzyłeś: przyznanie się do biznesowej porażki oraz w konsekwencji pozostawienie po firmie masy niezapłaconych rachunków, być może uznasz za działanie niehonorowe i przede wszystkim niemoralne. Nie masz racji. Wyzbądź się takich myśli, bo bardzo utrudni to twoje dalsze działanie. Każdy światowy rekin biznesu przynajmniej raz (a  pewnie zdarzało się to częściej) zbankrutował. Przykładowo, znany ci na pewno, Warren Buffett zwykł mawiać w takich sytuacjach: jak znajdziesz się w dziurze, to najważniejszą rzeczą jest przestać kopać!

Więc po prostu: złóż broń. Ale jednocześnie odetnij się - także emocjonalnie - od firmy, która stała się bankrutem (lub pewnie stanie się w bliskiej przyszłości). Niemniej jednak, jeśli firma ta posiada aktywa, np. odpowiedni sprzęt do prowadzenia danej działalności, oprogramowanie, ruchomości, czy nieruchomości – nie pozostawiaj ich w tonącym „okręcie”. Przecież to twój majątek – ty tylko tenże użyczyłeś firmie, aby mogła z niego korzystać.

A teraz, skoro biznes ten i tak padnie, po prostu zabierz „swoje zabawki i idź na inne podwórko”. Uratowany przed bankructwem majątek może być ci niezbędny w przyszłości: do otwarcia innego podmiotu; gdybyś uznał, że ma to sens.

Dzięki takim działaniom, osiągasz wiele korzyści. Poniżej wymieniam te najważniejsze:

Zachowałeś prywatny majątek, nie związany z prowadzoną działalnością

Posiadasz „wkład” niezbędny do ewentualnej reaktywacji biznesu, ale już z czystym kontem, tj. ten nowy podmiot nie będzie musiał spłacać długów z twojego poprzedniego biznesu

Nie wkręcasz członków rodziny w twoje problemy z bankrutującą firmą

Oszczędzasz mnóstwo czasu i energii – „ratowanie” firmy może czasem trwać nawet latami. Na dodatek ze z góry wiadomym skutkiem, tj. że biznes ten w końcu i tak padnie

Nie wpadasz w depresję, widząc jak z miesiąca na miesiąc twoje wysiłki nic nie dają. A majątek topnieje…

Wyżej opisane, zgoła oczywiste i w pełni rozważne działania, mają jeden poważny mankament. Są to rozwiązania sprzeczne z obowiązującym systemem, który nakazuje nam bezwzględnie spłacać swoje zobowiązania.

Na dodatek, opisane metody, w pewnych kręgach prawniczych - szczególnie w gronie osób związanych z doradztwem restrukturyzacyjnym - spotkają się z bardzo surową krytyką. Będzie to przez tę grupę uznane, jako działanie nie tylko sprzeczne z polityczną poprawnością, ale także z obowiązującym prawem.

Jako moją odpowiedź na powyższe zarzuty, polecam poniższy wywiad udzielony dla TV wRealu 24, którego głównym hasłem jest odpowiedź na poniższe pytanie:

Czy ratowanie majątku tonącej firmy jest zgodne z prawem?


Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, upadłości konsumenckiej, a także w pomocy podmiotom gospodarczym, które znalazły się w sytuacji braku płynności finansowej. Członek Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Aktywny przedsiębiorca od ponad 25 lat.

Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 1. Co dalej, przedsiębiorco?

Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 2. A może wniosek o upadłość?

Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 3. Nie wchodź w postępowanie restrukturyzacyjne!

Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 4 Strajk Przedsiębiorców? Boże – Broń!

Czytaj też: Antywirusowy Poradnik dla Przedsiębiorców. Część 5. Odszkodowanie od Skarbu Państwa. Czy to się może udać?

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych